Zmiany świadomości, korepetycje z historii i astrologiczne fantazje.


Dzień dobry!

Zanim przystąpię w niedalekiej przyszłości do napisania następnych tekstów (i nie będą one już potrzebowały tak długiego odstępu czasu, jak obecny tekst wrześniowy względem poprzedniego, czerwcowego), uczynię w tym artykule „przegląd wojsk”, czyli długoterminowych zjawisk, które są w trakcie „realizacji” lub dzieją się, zgodnie z moimi oczekiwaniami.

Czynię to choćby z dwóch przyczyn. Po pierwsze: większość obserwatorów astrologicznych reaguje na „kosmiczne wizje” jak nastolatki naszprycowane hormonami lub chemicznymi mieszankami kolekcjonerskimi. Informacyjna wrzutka potrafi spowodować wielki wybuch emocji i płytkiego zaangażowania, po czym po kilku tygodniach – miesiącach, okazuje się ona wydmuszką medialną bez kompletnego znaczenia. Powtórzę dosadniej: to, czym się zachwycamy, w większości jest pustosłowiem, areną gombrowiczowskich min i szukaniem dziury w całym. Po drugie: uważam, że długotrwałość zjawisk społecznych, czy politycznych (tak jak złożoność i skomplikowanie natury ludzkiej) wymaga wieloletniej obserwacji. To nie jest tak, że ciocia „latam na miotle” Zosia czy wujek „od siedmiu pokoleń mag” Janek zobaczą jakiś tranzyt Urana czy Plutona przez oś czy planetę urodzeniową i będą zgrywać fachurów i speców od astrologii. Jest coś takiego w psychologii, zwane efektem Dunninga – Krugera. „Osoby niewykwalifikowane mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności” .

I niestety nie jest tak, że jak jakąś osobę A dotknie tranzyt X, a osobę B także ten sam tranzyt, możemy spodziewać się takiego samego efektu. Nie jest tak, że przejście Jowisza dla wszystkich będzie oznaczać polityczny awans, a przejście Saturna będzie oznaczać rozliczenia lub głębszą refleksję. Rozumiem zapotrzebowanie na burze ezoterycznych hormonów, adrenaliny, patosów i spazmów, z widowiskową Lilith i równie niepokojącą medialnie Eris w tle. Ale to nie takie proste, nie taką prostą sprawą prognozowanie jest, jakby powiedział mistrz Yoda.


Wieloletnie terminowanie w ezoteryce i prognozowaniu wymusza mimochodem na badaczu, by uczyć się na błędach, w szczególności własnych błędach. Nerwica natręctw, by komentować każdą polityczną sytuację jest pozbawiona moim zdaniem sensu (oprócz uzyskania zasięgów marketingowych i potrzeby lansu). Do takich zapasów w kisielu bardziej predysponowani są komentatorzy „polityczni”, a nie astrologowie (czy tarociści), którzy powinni na zjawiska spoglądać z innych, długoterminowych perspektyw. Dla zobrazowania niskiego poziomu i braku sensu komentowania bieżącej sytuacji politycznej podam przykłady informacji wybitnie napompowanych medialnie w 2021 roku. Czy były one warte specjalnego potraktowania (choć niektóre są tragiczne w swojej wymowie)? Czy oprócz spektaklu dla gawiedzi, dowiedzieliśmy się czegoś więcej?


Proszę bardzo, oto lista medialnych szumów:

-> wyimaginowane widmo polexitu (bukmacherzy dają wielkie pieniądze, jeśli na polexit postawicie),
-> cyklicznie przytrafiająca się wojna (lub poważny konflikt) w Afganistanie,
-> lex TVN (bez szans powodzenia od początku forsowania tego projektu),
-> jałowe opowieści o zagrożeniu ideologiach LGBT lub Antifą,
-> odwołanie marszałek Witek („prawie pewne”) i casus zdrady Kukiza,
-> upadek rządu Morawieckiego („prawie pewny”) i casus zdrady Lewicy,
-> rozkwit i zjazd poparcia dla partii Szymona Hołowni 2050,
-> ruchy kadrowe w PO, błyskawiczne zmiany na szczytach dowodzenia partią,
-> grillowanie społecznościowe Pawła Kukiza, Beaty Kozidrak i innych,
-> obiecanki wywołania potężnych protestów społecznych z tytułu epidemii koronawirusa (polskie społeczeństwo w porównaniu do innych nacji jest wyjątkowo grzeczne pod tym względem),
-> polityczne wyskoki z udziałem Grzegorza Brauna, Agrounii, itp.

Poniżej screen, dla uwiarygodnienia tezy, że wiele huków politycznych polega na wytwarzaniu szumu. Można powiedzieć, że komentatorzy polityczni zajmują się afirmowaniem nieistniejącej rzeczywistości. A nuż, ktoś w tą narrację uwierzy? To proszę bardzo, zespół analityków i ekspertów, który predykcje traktuje jak czysty biznes, bez emocjonalnych zależności i kalkulacji, czeka na to, by Was ozłocić!

Często powtarzam, że astrolog, ezoteryk, lub prognosta który próbuje silić się na oryginalność i zaprzeczać temu, co go otacza, próbuje antagonizować intuicję i czysty pragmatyzm (rozumową kalkulację). Owszem, to się zdarza, ale nie powinno się tego konfliktu na polu serce – umysł podsycać. Naprawdę warto żenić rozum z intuicją, zapewniam, że jest to możliwe do pogodzenia i to się udaje.


Astrologia i ezoteryka wydają się być projekcją marzeń natury polityczno – ekonomicznej. Wiele osób czyta „prognozy” (a fuj!) po to, żeby w końcu dowiedzieć się, że „ich znak” zostanie pozytywnie wyróżniony (wygra w totolotka, pozna fajną babę lub chłopa, będzie obsługiwał angielskiego króla, itd.). Świat stanie się piękniejszy, ślub będzie bajkowy, a Jarosław Kaczyński w końcu spadnie z rowerka i połamie sobie nóżki. Patrząc na to wszystko przez filtr teatrzyka politycznego można wciąż wpadać w zadziwienie, że obserwatorzy nie chcą wszystkiego widzieć w szerszych kontekstach, tylko naiwnie przyjmują uprzedzone politycznie narracje. Szczęśliwie ostatnimi laty religia „kaczyńskizmu” i wiara w omnipotencję wodza osłabła, czego przykładem były ostatnie incydenty z udziałem wyjątkowo autonomicznych Mariana Banasia lub np. Jarosława Gowina. Przecież w „porządnych” dyktaturach takie wywijańce skończyłyby się minimum więzieniem! Groza omnipotencji Kaczyńskiego została ponadto osłabiona poprzez sposób dziwnego przejęcia władzy w PO przez „kuratora partyjnego”, Donalda Tuska.

Okazuje się, że większość ww. zdarzeń (oprócz tragedii Afganistanu i problemów służby zdrowia) to teatrzyk polityczny, blef, rodzaj rzeczywistości przekoloryzowanej, stworzonej dla celów strategicznych, w celu jednoczenia zantagonizowanych plemion. Wspólne spotkanie „przy wódeczce i winie” u znanego dziennikarza, Roberta Mazurka, w którym uczestniczyli rzekomo ostro pokłóceni i spolaryzowani przedstawiciele obydwu stron (PO i PiSu w szczególności), uzasadnia obrzydzenie polityką i symetryzm, sceptyczny wobec tzw. wyidealizowanego i wypreparowanego wizerunkowo, rzekomego „świata wartości”. W czasie kiedy politycy hucznie świętowali 50. urodziny Roberta Mazurka, w Sejmie do praktycznie pustej sali przemawiał m.in. szef NIK Marian Banaś – pisał dziennik „Fakt”. „Wydźwięk tego jest obrzydliwy. To policzek dla wyborców” – polityczną imprezę komentował znany socjolog, Ireneusz Krzemiński. Spotkanie polityków na imprezie urodzinowej potwierdza, że widownia polityczna zbyt mocno się angażuje w wojenno – miłosną retorykę wężów, przepraszam, mężów stanu. Sam fakt zaistnienia takiej imprezy zaintrygował mnie jednak, taka niby „błahostka”, a taki wielki szum medialny wokół niej? Zignorować to? Zamieść pod dywan? Zostawić i lecieć na podwórko, by walczyć w osiedlowe bandy? Nie, nie może tak być!

Impreza nie mająca żadnego znaczenia” ma jednak jakieś długotrwałe konsekwencje strategiczne. Być może otwiera nowy rozdział w historii polskiej polityki, nawet jeśli to miałby być etap z pozoru niewidzialny (tak jak zmiana charakteru człowieka jest widoczna czasami po kilku latach). Takie niewinne „urodziny u Mazurka” powinny mieć swoją wymowę i wagę, tak samo jak np uczyniły to słynne „ośmiorniczki” (nagrania polityków u „Sowy&Przyjaciół”) lub tzw. „Nocna zmiana” (kuluary obalenia rządu Jana Olszewskiego). To też wydawało się śmieszne. To też miesiącami lub latami trafiało do piwnicy i wg większości komentatorów politycznych było pożałowania warte. Było jednak niczym długotrwała infekcja i rozrastało się.

Gdy zwracałem uwagę na tamte wydarzenia, pisząc tekst 16 czerwca 2014 roku, żaden ezoteryk (ani arcymistrz teorii spiskowych) nie doceniał wagi zjawiska. Przypomnę scenografię tamtego czasu: PO dzielił i rządził, prezydentem był niezagrożony Bronisław Komorowski, TVP Info i TK nie działały po myśli PiSu, a w zasadzie wbrew nim. Sądy, media i dziennikarze, jak to się mówi, byli „wolni”. Prawicowa koalicja Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina jawiła się jako obóz porażki, obciachu i twierdzy moherowych beretów, a Michał Kamiński, doradca Ewy Kopacz i wyśmienity wyjadacz sejmowy uczynił beletrystyczną opowieść political fiction: „Koniec PiSu”.

A jak wyglądał mój cytat z czerwca 2014 r. ? [źródło tutaj: https://gwiazdologia.wordpress.com/2014/07/14/archiwa-fb-majowo-czerwcowe-2014/]:

„Donald Tusk jest bez wątpienia najwybitniejszym politykiem jeśli chodzi o umiejętność utrzymywania władzy. Obecna afera podsłuchowa zmiotła by Kaczyńskiego i Millera w przeciągu paru dni. A Tusk? Jak zwykle sobie poradzi. Świadczy to o kompletnej degradacji i słabości klasy politycznej, ale lepszy wyrachowany gracz na scenie politycznej niż banda słabych i zblazowanych polityków, którzy wciąż puszczają stare płyty (Kaczyński, Miller), lub zachowują się w sposób bardziej przynależny zakładom psychiatrycznym (JKM i Palikot). Powiedzmy sobie szczerze – opozycji w dalszym ciągu w Polsce nie ma. Premier RP doskonale sobie zdaje sprawę, że nieważne są treści, tylko prowadzenie narracji i zrobienie z kata ofiary a z ofiary kata” <<.


Przedwczoraj rauty w „Magdalence”. Wczoraj „ośmiorniczki”. Współcześnie „urodziny u Mazurka”. Wszystkie sposoby reagowania na kryzys identyczne, czytaj: „przecież nic się nie stało”, „to bzdury!”, „to głupoty!”. Taki mamy klimat. Przypatrzmy się temu wydarzeniu, pozornie nic nie znaczącemu.

Jak może wyglądać horoskop „urodzin u Mazurka”? Impreza odbyła się w piątek, w godzinach wieczornych, równolegle (ok. 21:50) wobec wystąpienia w prawie pustej sali sejmowej szefa NIK-u, Mariana Banasia. Nie istnieje prawdopodobnie nic takiego, co można obligatoryjnie przyjąć jako początek wydarzenia, być może symbolicznie należałoby je ustawić na godzinę 20:00, lub 21:00, co jednak nie wykorzystuje potencjału całości. Ale nie mamy wyjścia, coś wybrać trzeba. Wybór pada na godzinę 20.


Na pierwszy plan wychodzi Saturn, który w horoskopie wydarzenia krzyżuje się z Wenus (ścisła kwadratura), zaś nałożony w tranzycie na horoskop III RP (z 1989 r.) znajduje się na Wenus. Saturn czyni często rolę podsumowującą i zamykającą stary czas (zdarza się, że pary podejmują wtedy decyzje o małżeństwie lub budowie domu), ale nosi oczywiście wiele różnych kontekstów znaczeniowych. W aspektach urodzeniowych układy Wenus – Saturn wskazują częściej niż rzadziej na ostrożność, dyplomację, wrażliwość na osąd innych, szacunek dla kobiet, zaś w układach nieharmonijnych zdarza się wyrachowanie, lękliwość, oszczędzanie, dominacja materii nad uczuciowością, ewentualnie dyscyplina. W horoskopie III RP podczas mojego dywagowania nad naturą roku 2021 r. Saturn przechodzący przez parę Księżyc/Wenus wyemancypował silne zmiany w temacie gospodarczo – ustrojowym, czyli tzw. Polski Ład. Ostatnio zaskoczyła zaś… propozycja zmiany konstutucji, rzucona przez Donalda Tuska Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jeszcze poniżej podgląd na wycinek horoskopu III RP i tranzyty.

Przypomnę, co napisałem na początku stycznia 2021 r.:

>> Surowa ocena rzeczywistości ma swoje przełożenie na horoskop III RP. Brutalne lądowanie na Ziemię rozpoczyna się od wejścia Saturna na Wenus tegoż horoskopu” (…) Podobny cykl Saturna i jego wpływ na horoskop III RP miał miejsce wiosną 1991 roku i od początków roku 1992. 31 marca 1991 r. zlikwidowano struktury Układu Warszawskiego (bardzo ważne wydarzenie z punktu widzenia tożsamości kraju). W dziedzinie gospodarki działy się jednak bardzo poważne sprawy: 16 kwietnia ruszyła Giełda Papierów Wartościowych, 16 maja NBP przyjął nowy średni kurs dolara, zaś 23 maja Sejm przyjął ustawę o związkach zawodowych. Co do początków stycznia 1992 r. – wprowadzono wówczas PIT. <<


Biorąc pod uwagę, że Wenus w horoskopie III RP spełnia rolę umownego władcy ASC, przechodzący Saturn jest sędzią i ogłasza wszem i wobec kondycję Polski i jej elit w roku 2021 r. Z uwagi na okolicznościowy tranzyt Urana względem Wenus, możemy oczekiwać pewnej redefinicji państwa i sposobu jego funkcjonowania, wyrzucając pewne stare schematy do archiwum. Rzecznik porozumienia, Jan Strzeżek, w programie Onet Rano powiedział: „Trzeba skończyć z tezą, że mamy do czynienia z wojną plemienną w polityce i że nie wolno ze sobą rozmawiać. Mam kolegów chyba w każdym kole poselskim i klubie. Mogę z nimi pójść na kawę, pogadać po koleżeńsku, nie tylko rozmawiać o polityce” .

Zdaje się, że możemy mieć w najbliższym czasie do czynienia z pewną redefinicją zaangażowania obywatelskiego i zmianą sympatii politycznych, lub rozsypaniem dotychczasowego duopolu, który zdominował scenę polityczną od roku 2005 do czasu teraźniejszego (2021). Czy dotychczasowi wodzowie, liderzy, są do tego jednak przygotowani? Od czasu przejścia progresywnego Słońca przez Saturna (co najmniej 2017 rok, o ile nie szybciej), widoczne było stopniowe wycofywanie się Jarosława Kaczyńskiego z pola widzenia i oddawanie części władzy innym osobom, w szczególności premierowi (o którym pisałem, że nie będzie marionetką pokroju Beaty Szydło, ale mało kto w taki scenariusz wierzył). Pewna utrata sterowności u Kaczyńskiego nastąpiła w październiku 2020 r., gdy Neptun zaczął tranzytować przez ur. Księżyc (wersja horoskopu z ASC w znaku Wodnika), ale awans na funkcję wicepremiera dał więcej porażek, niż sukcesów. Ostatnie lata, wbrew akolitom religii „kaczyńskizmu” wskazują, że lider PiSu z upływem czasu traci swoje wpływy, a usuwanie się w cień jest naturalnym procesem.

Przypadek Donalda Tuska jest inny. „Słynna” koniunkcja Jowisza – Saturna z grudnia 2020 roku, na pierwszym stopniu Wodnika, przechodzi bezpośrednio przez jego Księżyc i dotyka w ostry sposób zerową kwadraturą koniunkcję urodzeniowego Słońca z Wenus. O ile znaki stałe (Księżyc w Wodniku i Słońce-Wenus w Byku) nie lubią zmian, o tyle wspomniana koniunkcja planet społecznych uczyniła przełom, zaś solariusz ze Słońcem i Merkurym na samym szczycie uczyniły dość rezolutny come back. Wydawałoby się, że obecny tranzyt Neptuna, mający początek od wiosny 2021 r. wywróci „markę” i silną pozycję wieloletniego lidera PO, z uwagi na jego nieharmonijność względem pary urodzeniowej Mars – Jowisz, lecz … nie mówmy „hop”. Tak się złożyło, że po czasie sporej zadyszki możliwe jest „zmartwychwstanie” Donalda Tuska w roku 2023, gdy Pluton będzie przechodził przez Księżyc, zaś Jowisz dość długo tranzytował planety na IC, czyli wspomnianą Wenus i Słońce.

Dokładnie dwanaście lat wcześniej (względem roku 2023), jesienią 2011 roku, Tusk wygrywał wybory do parlamentu. Równocześnie w roku 2005, gdy Pluton tworzył opozycję względem Marsa, a Jowisz był w opozycji do pary planet w urodzeniowym Byku, polityk przelicytował i postanowił grać o pełną pulę, co skończyło się porażką w wyborach prezydenckich. Biorąc pod uwagę wielość kontekstów w roku 2023, Tusk jako możliwy kandydat na premiera (wybory prezydenckie będą dopiero w 2025 r. – dop. aut.) ma duże szanse, o ile znów nie przeforsuje i nie przelicytuje oczekiwań względem nie tyle oponentów, co poszczególnych partnerów (a Pluton tak ma). Przypomnę, że Kaczyński i Tusk w roku 2005 mówili do siebie sympatycznymi zwrotami typu „przyjaciele z Platformy” , „koledzy z Prawa i Sprawiedliwości” . Ich przeciwnikami ideologicznymi byli wówczas przedstawiciele SLD, którzy po kilkunastu latach w zadziwiający sposób zaliczyli start we wspólnych wyborach do europarlamentu. Ot, polityka. Kuluary, kuchnia, to czego nie powiedzą Wam ideolodzy i polityczni kibole.

Ad hocem – większość tesktu pisałem 21 – 22 września. Właśnie czytam komentarze pod świeżym artykułem „Tusk się wściekł”. Kary w Platformie za urodziny u Mazurka z politykami PiS” [bardzo proszę, tutaj: https://wyborcza.pl/7,75398,27603201,kary-w-platformie-za-urodziny-u-mazurka-i-fraternizacje-z-politykami.html]. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile tam pada wulgarnych, sfrustrowanych polityką i elitami uwag komentatorów. Katharsis is coming! Nawet jeśli trwa to króciutko, warto było tego doświadczyć.

A teraz wyobraźcie sobie, jakie mity polityczno – historyczne towarzyszyły innym wydarzeniom. Czy aby inne czasy zasłużenie cieszą się estymą i legitymizują cnotę i waleczność tamtejszych bohaterów? Co by się działo, gdyby media społecznościowe i znacznie lepszy dostęp do „plotek” był zapewniony? Czy legendy i herosi tamtych scen mieliby z tego tytułu mniej pomników, mniej pozłacanych biografii i mniejszą siłę rażenia, z pozycji sztucznie wykreowanego autorytetu? Świat informacji jest okrutny dla budowania nowych mitów.



Czy zajmowanie się wieloma błahymi wydarzeniami politycznymi powiększa naszą wiedzę astrologiczną? Czy tak poznaje się tranzyty planet? Śmiem wątpić, zważywszy, że w tych spostrzeżeniach fałszywym filtrem stają się sympatie polityczne, a bukmacherzy na wielu zakładach sporo by zarobili (można było obstawiać odwołanie marszałek sejmu, tak jak wciąż można iść i wygrać wielkie pieniądze, jeśli rzekomo Polska wyjdzie z UE; tak dużych stawek nie było w trakcie np. przewidywań brexitowych, które najczęściej oscylowały wokół szans 50/50). Wiedza astrologiczna czerpana z tytułu ww. sensacyjnych wydarzeń jest funta kłaków warta, bardzo silnie absorbuje uwagę i jest skrojona na miarę sportowego show. Nie, nie wzbogaca naszej percepcji, co najwyżej pozwala nam żyć nadzieją, koi lęki, lub projektuje jakieś marzenia polityczne, tworząc przy okazji grono adoratorów ulubionego scenariusza.


Spośród listy medialnych szumów wymieniłem przypadki, jak to się wyraziłem, medialnego grillowania Kukiza, czy Kozidrak. Przy tej okazji można się zatrzymać, paradoks stawiania horoskopów polega na tym, że informacje z „Plotka” lub „Pudelka” dostarczają nam nieoczekiwanie więcej wiedzy, niż wielogodzinne analizy posunięć czołowych polityków. Dlaczego? To proste, na horoskopach indywidualnych lepiej się pracuje. Niestety, rzadko kiedy astrologowie dysponują dokładną godziną urodzenia. Bez godziny urodzenia istnieje znacznie częstsze ryzyko, że otrzymamy smaczną i miłą do poczytania marzycielską gawędę, przefiltrowaną przez czyjąś orientację polityczną.

Wracając do incydentu (i późniejszego linczu publicznego) z udziałem Beaty Kozidrak, w tym konkretnym przypadku Uran/Słońce przechodził przez DSC horoskopu piosenkarki. Szok, niedowierzanie, restartowanie życia, przykry incydent samochodowy, ot, działanie Urana krzyżującego się z urodzeniowymi wpływami Neptuna.

Spokojnie, popadanie w histerię z tego tytułu nie jest wskazane, co jest charakterystyczne dla wielu początkujących „ekspertów”. Tranzyt tranzytowi nierówny, nie u każdego przejście Urana wykazuje ten typ działań. Beata „płonie w nas gorąca krew” ma Słońce na descendencie i przede wszystkim Księżyc w Lwie na MC. Ponadto antiscion Urana odbija się na Słońcu (to nie tylko kwadratura!), a Słońce znajduje się na paszczy Lwa. Wokalistka ładnie śpiewa, jest silnie energetyczna (możemy dorzucić rolę Marsa w domu piątym), a trygon Wenus – Jowisz sprawia, że prawdopodobnie miękko wyląduje po incydencie alkoholowym.


To jest czysta, silna i często nieukojona emocja. Słońce egzaltuje w Byku Księżyc, a Księżyc tylko się temu przypatruje i w mniejszy sposób się temu Słońcu (rozpraszanemu przez Urana) podporządkowuje. Fachowcy w temacie i studiujący osobiście (doświadczalnie / czuciowo, nie przy pomocy opisów książkowych) wiedzą, o czym mówię.

Horoskop Beaty Kozidrak pojawił się kilkanaście lat temu w czasopiśmie ezoterycznym, dla zainteresowanych wokalistka ma ASC w 11 stopniu Skorpiona. Podobnie jak autor piszący ten tekst, taka ciekawostka. W porządku, koniec kolorowego magla i medialnych wrzutek, przechodzimy dalej.



PSYCHOANALIZA POLSKI, CZYLI WOŁODYJOWSCY, KMICICE I BASIEŃKI NA KOZETCE.


Praca na horoskopach Polski jest trudna. Jakiej wersji by astrologowie nie podjęli, często mogą spotkać się z zarzutami, że nie jest ona wersją właściwą.

Zastanawia mnie zjawisko przecinania się poprzedniej epoki (nazwałbym ją epoką „baby boomers” , czyli pokolenia urodzonych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych) z czasami współczesnymi. Moglibyśmy uznać, że to raczej kwestia biologii, a nie astrologii, żeby mówić o zmianie sztafety pokoleniowej. Ale na polu czystej symboliki dzieją się bardzo interesujące przemiany, tak jak np. takowe wtłaczano nam do głowy w czasach szkolnych. I oto epokę romantyzmu i ikonę Mickiewicza (z filaretami) ustawiono symbolicznie w latach 1820 – 1823. Wówczas miejsce miała koniunkcja Urana i Neptuna w Koziorożcu, która „ustawiła” polską martyrologię, tak widoczną podczas – nie ukrywajmy – kiepsko rozpracowanych powstań narodowych, zarówno w latach 1830, 1863, jak i też w roku 1944. Swoją drogą, koniunkcja Urana i Neptuna jest przez polskie kosmogramy (ten z wersji z roku 966 i również ten z roku 1989) wyjątkowo „lubiana”.

Gdyby uznać, że Polska jako III RP jest jakimś egregorem „ludu myślącego”, lub przynajmniej starającego się coś myśleć, zastanawiać się nad swoją tożsamością, lub poszerzać tzw. samoświadomość, można by przyjąć, że w tym momencie dwa kluczowe sygnifikatory „inteligencji narodowej”, czyli Merkury i Księżyc, są pod pręgierzem bardzo ważnych tranzytów. Jeszcze raz wklejam kosmogram, użyty w tym art.


Nagle okazuje się, że narodowa cecha „cwaniaka” i „kombinatora”, który „walczy z państwem” i potrafi wylądować na drzwiach od stodoły, zostaje po raz kolejny poddana weryfikacji. Wybaczcie to brzydkie przyporządkowanie, ale ten Księżyc w Wodniku z powodu nędznych warunków wyjściowych, czytaj: kiepskiego położenia geograficznego i historii naznaczonej martyrologią, wypaczył się. Cień Wodnika poszedł w stronę egocentryka, zrodzonego i dojrzewającego w zimnym chowie saturnicznego losu.

Polacy jako społeczeństwo znajdują się w ogonie współczynnika zaufania względem innych osób i na szczycie podejrzliwości wobec jakichkolwiek instucji (masa jest takich badań i sondaży opinii publicznej, ten stan rzeczy potwierdzający). Zalecana byłaby jakaś terapia narodowa, która umożliwiłaby lepszą współpracę zbiorową i nieco staranniejszą koordynację działań. Podobne „wady” nadmiernego indywidualizmu wyraża również społeczeństwo amerykańskie, stąd też nasze sentymenty do reaganomiki i thatcheryzmu, będącymi światopoglądowym Edenem. Apropos ciekawostek, horoskop niepodległości USA to również… Księżyc w Wodniku. Ronald Reagan? Wodnik. Tu nas ciągnie…

Dlaczego Księżyc w Wodniku? Ten akcydens jest wybitny, jeśli można mówić o polskim Księżycu jako archetypie. Jego powtarzalność jest wyjątkowa i charakterystyczna, o czym przekonał mnie m.in. artykuł Wojciecha Suchomskiego [http://m.taraka.pl/sarmaci_spod_znaku_wodnika]. Cytuję fragment:

Wspólnym elementem kosmogramów kolejnych Rzeczypospolitych: Obojga Narodów (1 lipca 1569), II Rzeczpospolitej (11 listopada 1918) oraz III Rzeczpospolitej (31 grudnia 1989), jest to, że wszystkie te organizmy państwowe miały Księżyc w znaku Wodnika. Nawet data, na którą Leszek Weres wyznaczył kosmogram Chrztu Polski (16 kwietnia 966 roku), również ma Księżyc w znaku Wodnika. Księżyc, czyli w astrologii ludzie, zamieszkujący dane państwo. Wygląda więc na to, że to zestaw cech związany z tym znakiem Zodiaku, najdokładniej charakteryzuje naszą wspólnotę kulturową” .


Saturn przechodzący przez Księżyc i równoczesne przejście Plutona przez Merkurego to swoisty restart zakorzenionych modeli mentalnych u obywateli tego państwa. Czy mieliśmy podobne manifestacje? Niestety, nie da się tego stwierdzić na podstawie wyłącznie horoskopu III RP, który jest w wieku niemowlęcym w porównaniu do historii Polski. Gdyby jednak spróbować odnaleźć jakieś wspólne połączenia tranzytu Saturna przez pierwszą połowę Wodnika (tu powinien znajdować się koncepcyjny Księżyc), w połączeniu z aspektem Urana do tego miejsca (obecnie jest w Byku), zastanawiać może luty 1874 r. (opozycja Urana i Saturna na osi Wodnik – Lew), wiosna 1830 r. (również opozycja Urana i Wodnika na podobnej osi, odwrócona, rok powstania listopadowego), kwadratury Saturna z pozycji Lwa i Urana z pozycji Byka do Księżyca w Wodniku w roku 1771, kiedy nieoficjalnie Polska zaczęła być wymazywana z mapy Europy.


Ciekawe też są czasy wpływów Saturna i Urana na hipotetyczne Słońce Polski (sytuowane na pograniczu Barana – Byka), które w szczególności oddziaływały np w czerwcu 1976 r. (wydarzenia w Radomiu), w okolicach marca 1852 r. (brak czegoś szczególnego), lub jesienią 1600 roku (początki fatalnych w skutkach wojen o Inflanty).

Ciężko o zestawienie dat, w którym państwo polskie dokonywało zbiorowej spowiedzi i restartu na płaszczyźnie historycznej, ekonomicznej czy obyczajowej. W szczególności jest to trudne dlatego, że poprzednie epoki mierzone są ilością wojen, wypadków, konfliktów, przelewem krwi lub wydarzeniami gloryfikowanymi z perspektywy kościoła lub wielkich wodzów. Gdyby jednak próbować przynajmniej intuicyjnie mówić o obecnych przemianach Polski jako narodu, mamy do czynienia z próbą kolejnego definiowania podstaw ekonomicznych (Saturn idący przez Księżyc i Saturna III RP oraz krążący po wielu hipotetycznych Księżycach innych, konkurencyjnych horoskopach).


Gdyby dokonać porównań do obecnych wpływów Saturna i Urana na Księżyc i Wenus III RP, czerpiąc historyczne porównania z latami 1771 i 1830, możemy powiedzieć o pewnych konsekwencjach, które mogą dać efekt za kilka – kilkanaście miesięcy. Czy będą to scenariusze, w których szczęśliwy lud doczeka się pewnych egzekucji politycznych lub dokona rozliczenia z historią? Możliwe. Widma zmiany konstytucji, przyspieszonych wyborów albo tąpnięć u szczytów władzy są bardzo możliwe. Lecz efekt tego będzie bardziej negatywny niż pozytywny. Naiwność obserwatorów sceny politycznej, że „po trupie Kaczyńskiego” będzie lepiej, warta jest ponownego rozważenia.

Co do lektur i wątków „psychoanalitycznych”, polecam m.in. pozycje Portera Szücsa („Całkiem zwyczajny kraj”), Kacpra Pobłockiego („Chamstwo”) i Kamila Janickiego („Pańszczyzna”). Są to próby tłumaczenia, skąd się bierze polska mentalność, dlaczego jesteśmy jacy jesteśmy i co nas wyróżnia w porównaniu do reszty Europy. Również w prasie pojawiają się kontrowersyjne opinie, np. słowa Grzegorza Piątka, autora książki „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949”:

Nikt nie chciałby Warszawy sprzed 1939 r. Uchodziła za miasto nieudane, brzydkie (…) „. „Ktokolwiek doszedłby do władzy po upadku Hitlera i wyzwoleniu Polski, z pewnością nie chciałby Warszawy przypominającej tę sprzed 1 września 1939 roku. Uchodziła – i szeroko o tym w książce piszę – za miasto wadliwe, nieudane, niefunkcjonalne, brzydkie, ciasne, niehigieniczne, z zaniedbanymi zabytkami, pozbawione zieleni” [https://wyborcza.pl/7,75410,27503556,ta-odbudowa-byla-niesamowicie-kosztowna-a-zrujnowany-byl-caly.html].


Wart uwagi jest także wywiad Grzegorza Sroczyńskiego z Kamilem Janickim, dla serwisu gazeta.pl [https://next.gazeta.pl/next/7,151003,27507039,czym-bylo-polskie-bicie-nie-dalo-sie-dobrze-pracowac-i-nie.html]. Oto próbka:

Rozmaite nasze kompleksy, lęki czy nieufność wobec wszelkiej władzy, niezrozumienie dla dobra wspólnego – to wszystko dziedzictwo systemu, w którym codziennie starasz się uniknąć bicia. Jeśli moi czy pańscy przodkowie nie należeli do trzech procent szlachty, to jesteśmy potomkami ludzi, którzy byli nieustannie narażeni na tortury” .
(…) „w drugiej połowie siedemnastego wieku i w wieku osiemnastym staliśmy się już krajem codziennej systemowej przemocy. Chłop był własnością polskiego szlachcica nie w jakimś teoretycznym znaczeniu, ale całkiem dosłownie: można go było sprzedać, przenieść w dowolne miejsce, wziąć pożyczkę pod jego zastaw. Kiedy w drugiej połowie osiemnastego wieku wreszcie pojawiają się przepisy ograniczające pańską samowolę, to nikt ich nie egzekwuje. Wszystkie te zapisy pozostają na papierze, to taki listek figowy” .


Jeśli próbujemy żenić astrologię z konotacjami politycznymi i próbować dokonywać głębszej analizy, to w ramach dokopywania się do źródeł, nie możemy poprzestać na płaskich interpretacjach typu: „Polacy są w znaku Byka, bo z wyjątkową czcią traktuję ziemię, swoje posiadłości i ojcowiznę” lub „Polacy to znak Wodnika, bo walczą o wolność, mieli wielu bohaterów i są wyjątkowi„. Gdy miałem młodsze lata (powiedział 42 letni emeryt), dawałem się nabierać na takie harcerskie opowieści przy ognisku. Jeśli mamy czegoś konkretnego w horoskopach państw poszukiwać, potrzebujemy nowej wiedzy historycznej, rewizji mitów i przestania traktowania siebie jako narodu wybranego.

Mickiewicz jest dla polskiej martyrologii dokładnie tym samym, co Balcerowicz dla polskiej ekonomii. Miał swój czas i swój moment, ale nie można nim żyć w nieskończoność. Na podobną rewizję czynów i rozliczenie czeka jeszcze w kolejce wielu lokalnych bohaterów. Pamiętam spazmy i zachwyty nad horoskopami Jana Pawła II, księżnej Diany, Matki Teresy lub Lecha Wałęsy. Każda epoka ma swoich bohaterów, lecz to nie może determinować naszych astrologicznych sądów. Będą albo zbyt cukierkowe, albo zbyt krzywdzące.

WĄTEK URANA W BYKU, CZYLI RZECZ O OSTATNIM, DOCZEPIONYM WAGONIKU EUROPY.


Zauważyliście nasilenie liczby tekstów o treściach eko-, wege-, sharing’owaniu, nowej ekonomii (np. problemy mieszkaniowe), a w szczególności o zasobach planety? Te same miasta, które do niedawna robiły tzw. „rewitalizacje” przy pomocy betonu, nagle skręciły i zaczynają akcje „rozbetonowania”, zazieleniania i przywracania przestrzeni miejskiej pieszym? Czynią to nawet (sic!) prawicowi aktywiści, którzy do tej pory prędzej byli kojarzeni z myśliwskimi harcami i wojnami z Greenpeace, aniżeli ochroną drzewostanów i zieleni. Matka Ziemia zaczarowała ludzkość. Ci sami politycy, którzy unikali jak ognia łączenia polityki z ekologią, nagle zaczynają mówić o problemach klimatycznych i zadaniach związanych z transformacją przemysłu. Gdzie oni byli wcześniej? Grali w szachy z muzealnikami historii, wspominającymi cudowne czasy lat dziewięćdziesiątych?

Powyższych spraw i postaw „grania w zielone” nie warto szerzej opisywać i wnikać w ich genezę, ponieważ… były one do przewidzenia! Tak jak „zadaniem” dziennikarza jest opisywanie obecnej sytuacji, tak też „zadaniem” ezoteryka jest napisanie czegoś, co będzie trendem lub siłą dominującą (ewentualnie: rewolucyjną) za kilka – kilkanaście lat. Śmieszna Greta Thunberg i jeszcze śmieszniejsi naukowcy ostrzegający przed globalnym ociepleniem, z biegiem lat mają coraz więcej do powiedzenia! Uran w Byku, Neptun w Rybach i bunt mieszkańców, co im deweloper stawia dom naprzeciwko w odległości kilku – kilkunastu metrów? Smog? Usprawnienia komunikacyjne? Nieprawdopodobne, zmiany dzieją się na naszych oczach!

Polska polityka, chociaż można zarzucić jej permanentną regresywność i bierną reaktywność na to, co dzieje się w bardziej rozwiniętych krajach, jest doczepiona jako jeden z ostatnich wagoników, jeśli chodzi o światowe przemiany. Ale ten wagonik wciąż na szczęście jedzie do przodu. Emancypując niedaleką w sumie przyszłość: polskie debaty polityczne około jesieni 2023 r., o ile wybory nie będą miały miejsca wcześniej, będą dotyczyły prawdopodobnie tego samego, co dzieje się współcześnie, czyli jesienią 2021 r. w Niemczech i UE. Tam dominują trzy tematy: kwestia podwyższenia płacy minimalnej, wątek transformacji klimatycznej (włącznie z transportem samochodowym) i motywy dotyczące polityki mieszkaniowej. W polskiej, mentalnie skrzywionej na prawo i wąskiej perspektywie politycznej tak ważne tematy kojarzone są automatycznie z „komunizmem”. Korepetytorka historia już się zbliża. Istnieje szansa, że sporo osób poszerzy swoją wiedzę o społeczeństwie, demografii, nierównościach płacowych i problemach mieszkaniowych w najbliższym czasie, szykując się na inne typy rozwiązań, z jakimi mieli wcześniej do czynienia.

Powyższe scenariusze naprawdę nie powinny zaskakiwać, tak to miało wyglądać! Motyw „socjalizmu”, koszmaru ze snu polskiego neoliberalizmu, również wyłaniał się z mgły. Ale o tym następny akapit.


URANICZNI SOCJALIŚCI Z KONSTELACJI BYKA DALEJ ATAKUJĄ I NIE DADZĄ CI SPAĆ. WIZJE 2022 I 2023.


Taki oto tekst napisałem na Tarace Wojciecha Jóźwiaka [http://www.taraka.pl/uraniczni_socjalisci_z_konstelacji_byka], przewidując prowokacyjnie „komunizm”. Tekst powstał w kwietniu 2019 r.

Nie, nie było to napisane życzeniowo, tak jak niektórzy namiętnie rok w rok piszą sienkiewiczowskie eposy o zwycięstwie politycznego Pana Wołodyjowskiego z wojskami sułtana Yaroslawa al Kaczaffiego. Tekst był umocowany bardzo silnie w zjawiskach związanych z Uranem krzyżującym się ze znakiem Byka. Napisałem o „Nowym Ładzie”, zanim coś takiego przyszło do głowy (czary?), o Green Dealu (padło nazwisko Ocasio – Cortez). Pojawiły się horoskopy Marksa (podwójny Byk w nowiu z Uranem w X domu) i Thomasa Piketty’ego (coś jakby nowe wcielenie tegoż potwora Marksa), ekonomisty nowych czasów.

Wystarczyło półtorej roku, a w Ameryce „sensacyjnie” (zależy dla kogo) wygrał Joe Biden, kojarzony z lewicową agendą. Fala wartości socjalnych unoszą się, co widać na przykładzie debat politycznych, toczących się w Niemczech. Do tego dochodzi wątek koronawirusa, który okazał się być świetnym induktorem dla przyspieszenia dyskusji o wartościach typowo „byczych” (eksploatacja ziemi, jakość domów, wartość pracy, itd.). No i dodajemy tzw. zjawisko „polskiego ładu”, jakże charakterystyczne dla tranzytu Saturna przez Księżyc/Wenus horoskopu III RP!

Koronawirus „utuczył się” na koziorożcowatym stellum wiosennym w roku 2020 r., znacząco podbijając zasadę nad-realizmu i nakręcając spiralę „złego systemu, który zniewala” (Saturn/Pluton). Napisana przeze mnie prognoza coroczna o braku fachowców, specjalistów i „złotych rączek” w nowych realiach niestety się wykonała [http://astrologia-horoskop.pl/prognoza-astrologiczna-na-rok-2020/]. Byk i Koziorożec, tak silne w 2020 roku, nie dają o sobie zapomnieć, a próbujący coś ustanowić Saturn z pozycji Wodnika ścina się wciąż i wciąż z kwadraturami Urana z pozycji Byka.

Hiperrealizm i jego smutne zasady zostaną przytępione i zastąpione innymi energiami od grudnia 2021 roku, gdy Jowisz wejdzie do znaku Ryb. Powtórzę: rok 2022 to rok Ryb, Jowisza i Neptuna. Zmiana energetyki i „czucia” w przestrzeni. Nie wiadomo, czy warto z tego faktu się cieszyć czy płakać, ponieważ wizja optymizmu i często płaskiej duchowości opartej na afirmowaniu z pustego z próżne daje więcej jałowych efektów, niż dobrych. Raczej obstawiam dwa wyjścia: wysyp osób z dwubiegunowym nastawieniem do świata: „Pozytywnych Fantastów” lub „Gnębionych przez System”. Jednych i drugich będzie łączyć bardzo silna wiara, z ładunkiem wyjątkowo pozytywnym lub negatywnym. Będzie ich też charakteryzować większa podatność na informacje, których głównym celem jest wywołanie konkretnego efektu politycznego (efekt kuli śnieżnej lub domina). Jak potężną siłą może być operowanie na lękach lub poczuciu bezpieczeństwa, widzieliśmy już na przykładzie „uchodźców”. Większość karier dominujących religii też się od takich modeli fantazji z cierpiętnictwem rozpoczynała. Polska spowiedź i katharsis odnajdzie być może nową, konkurencyjną drogę.

Rybich wizjonerów – ojców narodu miewaliśmy, przykładem Lincoln z Neptunem na MC, Jan Paweł II z tymże (+ Jowiszem), lub Lech Wałęsa z nowiem w znaku Wagi, w koniunkcji z Neptunem. Ryby i Neptun potrafią zdobywać rząd dusz, lecz czy aby znają się na ekonomii, zarządzaniu kryzysowym i organizacji? Czy to gwarantuje prawidłowe rozpoznanie problemów? Bez planet doskonale powinniśmy sobie wygrawerować takie problemy przyszłości jak: kryzys demograficzny (starość), automatyzacja pracy (bezrobocie), poprawa klimatu (wyższe koszty), problem zasobów (możliwe konflikty zbrojne). Nie, Ryby/Neptun to nie jest dobry Strażak Sam, prędzej ma poziom skuteczności czeskich sąsiadów („Pat i Mat”).

To co pisałem na początku tekstu – nie, to nie tranzyt planet uruchomi te wymienione kilka zdań wcześniej problemy. One już są widoczne, ale wymaga to czegoś więcej, przekroczenia mentalnej piaskownicy wojowania Kaczyńskiego z Tuskiem albo TVP Info z TVNem 24. Gdyby jednak próbować zgadywać, kiedy pojawi się jeszcze większa „panika” czy „histeria” związana z ujrzeniem realnych problemów społecznych, postawiłbym na marzec 2023 r., gdy Saturn wejdzie do znaku Ryb. Zjawisko połączonych w jednym znaku Saturna i Neptuna, z dodatkiem Jowisza w znaku Barana brzmi jak pomieszanie ognia z wodą.

Oczywiście ten termin, jak i powtórny ingres Jowisza do Ryb (28/29 grudnia, jeszcze w tym roku) to daty o mikrym znaczeniu w porównaniu z czasami, o których szeroko pisałem lub mówiłem podczas wykładu dla Polskiego Towarzystwa Astrologicznego [http://astrolog.org.pl/biblioteka/multimedia/306-przelomy-zodiakalne-najblizsze-cztery-lata-jako-syreni-spiew-odchodzacej-epoki-miroslaw-czylek]. Obejrzyjcie proszę, jeśli jeszcze nie znacie tego materiału filmowego. Szeroko w nim prezentuję swoją wizję lat 2025 – 2026, z perspektywy historii świata. Lata bieżące będą genezą i zarzewiem konfliktu (zainicjowania nowej jakości), który będzie musiał być rozwiązany w roku 2025 i 2026.

Futurolodzy do dzieła! Co to może być? Krach gospodarczy? (wszak automatyzacja i technologie przyspieszają). Wojna o zasoby? (Arktyka? Antarktyda? Kosmos? Księżyc?). Potężny atak hakerów? (Coś w stylu internetowego WTC? Restart internetu?). Terroryzm kosmiczny? (zhakowanie części sprzętu orbitalnego i spowodowanie ich masowej awarii?). Zwarcie Ameryki i Chin? (Saturn-Neptun na IC horoskopu USA i na Księżycu horoskopu Chin). Autonomizacja wielu małych państw, lub „księstw” (czytaj: rozpad USA, rozpad Hiszpanii, problemy wewnętrzne w UE?).

Część wątków poruszałem w lipcowym wykładzie, nie będę się już ponownie rozpisywał. Ale konia z rzędem temu, kto precyzyjnie ustali zagrożenie, a nie będzie „prognozował” czegoś, co będzie tajemnicą poliszynela i czego wiele osób będzie się w przyszłości bała.


DALSZE ZMIANY ŚWIADOMOŚCI. TO CO BYŁO ŚMIESZNE, ZYSKUJE NA ZNACZENIU.


Czuję satysfakcję, że sporo tematów, pisanych w listopadzie 2017 r. [http://astrologia-horoskop.pl/harvey-weinstein-przemoc-seksualna/] i lipcu 2018 r. [http://astrologia-horoskop.pl/wielka-przemiana-polski-2023-astrologia/] dostaje dalszego efektu przyspieszenia.

Wątek fochowatych panienek, które po kilkunastu – kilkudziesięciu latach postanowiły zdobyć wielkie odszkodowania, a tak początkowo było traktowane to zjawisko, zyskuje coraz więcej blasku i coraz mocniej zmienia percepcję ludzi. Sprawy kościoła katolickiego również weszły na pierwszy plan i skończyły się szyderstwa, że to „skrajna lewica” szuka dziury w całym. Syntezą jednego i drugiego są wielkie polemiczne spory, dotyczące m.in. osądzania o. Macieja Zięby.

Co ma astrologia do tego? Bardzo dużo. Wątek pracy z własnym horoskopem przewiduje, że potencjały horoskopowe w zderzeniu z upływającym czasem (czyli tranzytami lub innymi prognostykami) daje nie tylko efekty nagłego wydarzenia, w stylu „wypadek”, „wygrana”, „kłótnia”, „kradzież” lub „awans w pracy”. Bardzo często człowiek się zmienia, a efekty tranzytów Urana, Neptuna i zwłaszcza Plutona wykazują, że dokonał on wieloletniej pracy (lub niestety „antypracy”) z jakimś zjawiskiem, problemem lub szansą we własnym horoskopie. Podobnie ze świadomością społeczną i przemianami w myśleniu. Nie jest tak, że ludzie, rodziny, grupy sąsiedzkie, lokalne społeczności czy narody potrzebują koniecznie jakiegoś „wydarzenia”, żeby można mówić o przemianach w kwestii charakteru, stosunków z innymi ludźmi, do temperamentu włącznie. Bywa tak, że to „nie-wydarzenia”, ale tlące się latami kwestie i przemyślenia, w szczególności te natury psychologicznej i obyczajowej, zmieniają wszystko. Jeśli zatem astrologowie mówią o naturze państwa lub przemianach narodu wyłącznie z kontekście czystych zdarzeń (typu: wojna, Smoleńsk, śmierć Popiełuszki, ostry cień mgły w wydaniu Dudy, itd.), bez uwzględniania zjawisk wieloletnich (natury psychologicznej, ekologicznej czy ekonomicznej), kastrują historyczną pracę z horoskopem o bardzo wiele poważnych kwestii. Brzmi patetycznie, ale taka jest prawda. Praca z horoskopem to nie tylko skoki z wydarzenia do wydarzenia. W takie atrybuty mogą się bawić dziennikarze, ale nie zdecydowanie osoby dostrzegające w człowieku coś więcej, niż narzędzie w rękach losu.

Z pozoru „głupie i powierzchowne” #metoo (z perspektywy osób, które wydarzenia sprzed kilku lat traktowały jako przewrażliwienie i pewien rodzaj atencyjności, lub sposobu na sławę, uzyskanie odszkodowania) wytwarza efekt domina, efekt kuli śniegowej. Po latach ukazuje się artykuł na Onecie [https://kultura.onet.pl/film/wywiady-i-artykuly/ostatnie-tango-w-paryzu-kontrowersyjne-sceny-w-filmach-koordynator-intymnosci/gpw5xk3#slajd-1], w którym Linda Lovelace mówi: „Za każdym razem, gdy oglądacie ten film, oglądacie jak ktoś mnie gwałci” . Maria Schneider „była wściekła i poczuła się poniżona i zgwałcona. Żałowała, że nie zadzwoniła do swojego agenta i nie wezwała prawnika na plan, ale nikt nie powiedział jej, że może to zrobić” . Czy też Sharon Stone, która „o tym, że będzie widać jej genitalia, przekonała się dopiero przy prezentacji gotowego filmu producentom. Miała wtedy spoliczkować Verhoevena, nie zdecydowała się jednak na pozwanie kogokolwiek, bo – jak sama przyznała – było to zgodne z charakterem jej postaci„.

Duch dziejów, wskazywany przez pewne usposobienia planetarne + iskra zapalna + obserwacja (intuicja?) = przyszłość. Tak właśnie to wygląda.

Dla przykładu, po 20 latach z programu Kuby Wojewódzkiego znikają seksistowskie atrybuty w postaci tzw. wodzianek (kuso ubranych dziewczątek, nalewających wodę). Tranzyt? Niekoniecznie, raczej przemiana obyczajowa, której nie będzie tłumaczyła żadna technika astrologiczna. To nie Wojewódzki miał jakiś tranzyt. To „duch dziejów” sprawia, że społeczeństwo i poszczególne jednostki się zmieniają. I cyk – następuje zmiana [-> LINK]


Jedna zmiana, druga zmiana, piąta zmiana, setna zmiana – rzeczywistość przestaje być taka sama jak kiedyś. Każda kropelka drąży skałę, a masa szczegółów i „głupot” zmienia rzeczywistość. Oczywiście można szydzić z tego, lecz wystarczy porównać czas współczesny do lat dawniejszych, żeby unaocznić sobie ilość wielkich zmian w świadomości ludzkiej. To nie zdarzyło się z dnia na dzień. To był proces! To był długotrwały proces, którego nie zatrzymały ławeczkowo – sąsiedzkie uwagi i frustracje, w szczególności fanów porządków tzw. „starego świata”, kiedy można było robić masę rzeczy, współcześnie zakazanych lub niepopularnych. Ale tego procesu nie uruchomiły także jakieś infantylne narracje o Erze Wodnika, czwartej gęstości lub bardziej uduchowionej ludzkości. Ludzie pokładający swoją nadzieję z duchowością są jak hazardziści – liczą na to, że coś nagle się odmieni i będzie cudownie i pięknie. Nie. Nie to kino, nie ten film, nie te scenariusze.

Uran w Byku, Neptun w Rybach i inne okoliczności (np Saturn&Jowisz w żywiole powietrza), z którymi mamy do czynienia, wykazują pewne długotrwałe zmiany w mentalności, emocjonalności i sposobach doświadczania ludzkiego. Dlatego też takie z pozoru „drugorzędne” tematy jak #metoo, kościół, globalne ocieplenie, LGBTQ, 500+, są bardzo ważne z perspektywy, nazwijmy to, holistycznej. Część z tych tematów może być drażliwa, kontrowersyjna, lub nawet głupia. Ale po latach rozumienie tego tła sprawi, że łatwiej będzie zrozumieć fenomen działania planet. Co więcej, pomoże to w tzw. „prognozowaniu” lub wyłapywaniu fenomenu, w jaką stronę pójdą przyszli wyborcy polityczni i jak typ przywództwa politycznego będzie na czasie.

— — — — — — — — — — — — — —

Pisano: 21-26/09/2021.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Spis większości artykułów do tej pory napisanych i zamieszczonych: TUTAJ

Zbiór artykułów do portalu TARAKA: TUTAJ

Baza Horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego: TUTAJ

ASTROLOG SZCZECIN < Wykorzystuję program astrologiczny -> Urania, autorstwa Bogdana Krusińskiego

obrazek Yody: https://soundcloud.com/masteryoda1/sad-yoda-cheers-up-prod-tobi

— — — — — — — — — — — — — —


Comments

comments

3 thoughts on “Zmiany świadomości, korepetycje z historii i astrologiczne fantazje.”

  1. Zawsze z dużym zainteresowaniem czytam Pańskie artykuły. Dziękuję:) Czekam na więcej, w szczególności na komentarze odnoszące się do naszej obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej i prognozy na przyszłość w tym temacie. Pozdrawiam.

  2. Bardzo ciekawy artkuł. Dziękuję.
    Czytam już kolejny raz.
    I jak poprzedniczka- czekam na następne, o podobnej tematyce (inne oczywiście też są interesujące).

Comments are closed.