Witam Państwa!
Pisanie, mówienie i przedstawianie swojej osoby jest podwójnie niebezpieczne. Po pierwsze – jest to rzecz trudna i wymagająca pewnego rodzaju przełamania mentalnego i wojny z samym sobą. Po drugie – jest to rzecz niebywale kusząca, ponieważ przedstawianie swojej osoby rodzi niebezpieczeństwa zachłyśnięcia się swoim obrazem. Zaryzykuję jednak i spróbuję uczynić sobie prezent na 35 urodziny. Solariusz ze Słońcem na Medium Coeli już sobie czeka. Raz się żyje, a dwa razy umiera.
*
Świat Doradców Życiowych, z którym muszę w pewien sposób się utożsamiać – czy mi się to podoba, czy nie – cierpi na deficyt przedstawień własnej osoby. Polega to na tym, że uprawiane przez “Nas” (Czy Wam się to podoba, czy nie) sztuki mantyczne, wizje, proroctwa i przepowiednie, nauki duchowe, prelekcje, publikacje i wystąpienia mają się NIJAK do Naszego życia. Dokładnie tak – NIJAK.
Ta nijakość nie jest obrazą, rzekłbym, że to coś w rodzaju odwołania się do większości jednostkowych żywotów i egzystencji. Większość osób, które bawi się w uprawianie ezoteryki jest od niej odcięta. Tutaj jednak nie chodzi o jakieś żądania i wymagania, żeby astrolog “Był Astrologiem” podczas zażywania prysznica, żeby tarocista niósł na rozmowę o ziemniakach i koperku karty, a bioenergoterapeuta woził ze sobą wahadełko, w szczególności na święto Wszystkich Zmarłych. Nie chodzi o przesadę, nie chodzi o epatowanie i o wylewność, czy w końcu Świętojebliwość. Chodzi mi o coś zupełnie innego. Otóż, głównym celem jest spójność bycia (stawania się). Ona to sprawia, że świat duchowej rzeczywistości i świat rzeczywistości użytkowej (tak ją roboczo pozwolę sobie nazwać) są u wielu osób zaburzone i momentami bardzo sprzeczne.
*
TRZY MODELE KONSUMPCJONISTYCZNEJ EZOTERYKI: NIEWIARA, ZABAWA I NIERZETELNOŚĆ.
Ta wizja zaburzenia (sprzeczności Świata Duchowego i Świata Użytkowego), opiera się na paru modelach:
1) Osoba siedząca w tzw modelu duchowości nie wierzy w to co wierzy! Spora część astrologów nie wierzy “tak do końca” w astrologię. Spora część tarocistów “nie wierzy tak do końca” w Tarot. Spora część siedzących w kościele nie wierzy “tak do końca” w to, czy ten model Pana Boga to jest, czy go nie ma. Ta Niewiara kłuje w oczy, zwłaszcza u osób początkujących, poszukujących, ze szczególnym błyskiem krytyczności, w końcu u tych, którzy mają szeroko rozumianą perspektywę myślenia i patrzą na wiele spraw z wielu stron (chwała im za to). Większość z nich będzie rozczarowana, ponieważ znajdą nieodpowiednich nauczycieli, którzy wtłoczą ich w model drugi i trzeci. O tym poniżej.
2) Model drugi to traktowanie duchowości jako wyłącznie zabawy. Czyli ezoteryka jako działalność piątodomowa, słoneczna. Tańce, hulanki, swawola. Zabawmy się w rozbieranego Tarota. Relokujmy Marsa w okolice Wenus, tak by po dziewięciu miesiącach był Księżyc. Jest Duchowość, jest impreza! Wrzućmy wesołe fotografie. Afirmację jedną. Drugą. Piętnastą. Tak by Coelho mógł się poczuć autorem takiej frazy, żeby był z nas dumny. Pocieszajmy. Jedzmy ciastka. Dolewajmy śmietanki do kawy. Poplotkujmy, czy ktoś na scenie jest przystojny. Poromansujmy z guru. Super jest ta “duchowość” – żeby jeszcze trochę więcej kasy z tego było!
Jeśli pojawi się coś poważnego, depresyjnego lub stopującego, zetnijmy to mieczem afirmacji, kopniakiem optymizmu, poszczujmy na to jakieś bębny i wesołe rytmy. Bo to co w Biblii napisane, że zmartwienie, ból i cierpienie to towarzysze naszego życia – to jakaś bzdura na kółkach. Nieprzystająca do współczesnego świata, gdzie na margines odstawia się starość, refleksję, zastanawianie, cierpliwość, a ostatnimi czasy zapewne i mądrość. Cierpienie jest nieekonomiczne, zastanawianie powoduje obniżenie wydajności człowieka, a myślenie psuje go. Humaniści pełnią rolę trędowatych. Można na nich pluć, pogardliwie obszczywując słowami, że im się w życiu nie powiodła. Mowa o tych w szczególności, którzy obecnie pracują “na kasach” i w różnorakich zawodach, w której mają płacone połowę średniej krajowej – i oby to chociaż tyle było.
3) Przypomnijmy model pierwszy: to brak wiary. Model drugi: zabawa, hulanka, swawola i niedopuszczanie treści ponurych – zaprzeczanie im, że w ogóle istnieją i nas dotyczą. Model trzeci w końcu: brak rzetelności i brak wiary w to, że można stać się kimś rzetelnym. W kontekście modelu niewiary w to co się uprawia jest co całkowicie zrozumiałe. Jeśli coś ma być natomiast tylko i wyłącznie wesołe i fajne, no to przecież nadmierne ślęczenie nad pojęciami i dokładnością analiz psuje zabawę. Tylko idioci przeznaczają czas na zgłębianie reguł i poszukiwania.
To jest model trzeci: duchowość połączona z nierzetelnością uprawiania swojego zajęcia. Napisz “coś tam”, zrób “coś tam”, pośmiej się, rozdaj ciastka i znikaj. Zrób to tak, żeby osoby uważały Ciebie za istotę sympatyczną, rozmowną, miłą, ale kompletnie niczego nie uzyskały, bo jeszcze się zarażą wnikaniem w obszar, a nie daj Bóg, jeszcze za coś skrytykują lub zadadzą trudne pytanie.
*
MISTRZOWIE SŁOWA UŻYWANEGO I NIEUŻYWANEGO
Model trzeci lubi chadzać ręka w rękę z pozą osób Wszechwiedzących z Brakiem Dostępu. Wiecie Państwo kto to jest ktoś z Brakiem Dostępu? To najczęściej osoba, która używa popularnych fraz:
– wiem, ale nie powiem
– musisz się jeszcze dużo nauczyć, to będziesz wiedzieć
– zapisz się na kurs dla początkujących, bo nie znasz pojęć
– tamten / tamta to nic nie umie, same głupoty Ci nagada, nie to co u mnie
– jestem ciągle zajęty/-a, ale kiedyś Ci wytłumaczę
Modele z Brakiem Dostępu charakteryzuje jeszcze jedna cecha. Nie istnieje dla niego pewien zestaw słów. Poniżej najczęściej unikane zwroty:
– nie wiem
– tego się nie da zrobić
– tego się nie da określić
– mogę to ustalić, ale od razu uprzedzam, że na Twoją odpowiedzialność
– idź do osoby X, ona jest lepsza ode mnie, ja już naprawdę nic Ci nie mogę pomóc
*
PUŁAPKI RZEMIEŚLNIKA
Był już brak wiary w to co się robi, zabawowo – marketingowe podejście plus rzetelność, albo chociaż próba (sic!) bycia rzetelnym.
Lecz Ci, którzy tymi tajemniczymi rzetelnymi pragną zostać, wpadają w liczne pułapki.
PUŁAPKA EGO – chęć odróżnienia się od osób nierzetelnych, traktowana jako świetne zagranie marketingowe i świetny model do wzbudzania zainteresowania. Jednocześnie wielka inflacja ego, idąca za takimi manifestami i wzbudzenie reakcji wśród innych. Cóż – bywa.
PUŁAPKA OBŁĘDU – otoczenie postrzega osobę wierzącą “w te głupie horoskopy i karty”, jako osobę niespełną rozumu. Jeśli więc pozujesz na rzemieślnika i kogoś oddanego sprawie, łatwiej Ciebie wrzucić do szufladki nawiedzonych. Osoba imprezowo – zabawowa szybko z tej zakładki wyskoczy, powie zaraz albo po latach: ja??? Ja tam nie traktowałam astrologii / kart / wahadełka / runów poważnie. To była świetna zabawa, rozwój, relacje z ludźmi (itd). Niestety, chęć zostania solidnym graczem wśród ezoteryków jest obarczone tym piętnem potępienia przez tzw ludzi “normalnych”. Luźne ezoteryczne wątki, traktowane jako okazja do posiadówki przy herbatce brzmi nieźle. Prawie jak wypad na mecz, wycieczka rowerowa, lub wędkowanie.
PUŁAPKA PESYMIZMU – większość osób idąc do kogoś, żąda gotowego przepisu, gotowej recepty. To ma działać jak pralnie – ubranie było brudne, teraz jest czyste. Zamiast ubrań wrzucamy umysł i serce. A ty Panie/Pani Uduchowiona pierz. Pierz moje problemy. Pierz moje brudne plamy w życiu. Wszystko wybiel i wyczyść. Przyszłam zmęczona, chcę wyjść zrelaksowana. Żądam tego. Płacę za to. Wymagam. Zaśpiewaj, poskacz i poklaszcz. Razem się pośmiejemy.
Rzemieślnik tak nie potrafi. On powie trochę tego i trochę tego. Bezczelnie stwierdzi “a tu jest plama”, ze smutkiem powie “to trzeba zaszyć”. Ten typ rozmowy niesie zagrożenie, która nazwać można pułapką pesymizmu. Bo mówienie trudnych spraw nie tworzy dobrej opinii. “WIesz co, poszłam do tego debila by mi powiedział parę dobrych rzeczy, a on mi wyłożył prawdę o mnie, kawę na ławę. Cham jakiś, czy co!”
PUŁAPKA SUMIENIA – wielu osobom, które poczuwają się do jakiejś odpowiedzialności za swoje “proroctwa” czy “nauki”, zaczyna zwyczajnie siadać psychika. Bo jeśli jesteśmy rzetelnym modelem takiego ezoteryka, astrologa, tarocisty, to jednocześnie gryzie nas jakieś sumienie. Które to sumienie by nas nie gryzło przy piwku, afirmacjach, głaskach, całuskach i pączkach. Jest więc tak, że wielu ezoteryków z konieczności staje się ludźmi samotnymi i dźwigającymi na barkach problemy swoich interpretacji.
Czasem myślą dziesięć minut, ale czasem parę dni nad tym, czy dobrze zinterpretowali. Czy podołali. Czy Ci, z którymi rozmawiali, nie wzięli ich za idiotów. Oszołomów. Wyłudzaczy. Nawiedzonych. Pożytecznych idiotów. Lub pasożytów, którzy nie znaleźli sobie przyzwoitego zajęcia i nie zostali przykładowo analitykami finansowymi, czy też politykami.
*
Jest więc, Drodzy, problematyczne dla mnie, gdy widzę ludzi z Modelu Pierwszego czy Modelu Drugiego. To wszystko jest w porządku, te modele mogą być stałe i ciągle funkcjonować obok mnie. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy do pewnego stopnia zgrywamy się i robimy z siebie uprzejmych idiotów, a jeśli się komuś uda – ludzi tylko uprzejmych. Mniejszych lub większych. Każdy z nas wymaga jakiegoś pierwiastka “ciastkowania”, “mizdrzenia się”, uśmiechania, a jak i potrzeba, wystawiania języka poza powierzchnię jamy ustnej. Bo lud lubi puste gesty czasami.
Prawie każdy ezoteryk jest traktowany jako sprzedawca marzeń, jest producentem produktu słodkopodobnego, słodziku egzystencji. Każdy przeżywa to na inny sposób. Moją osobę wzrusza jednak od czasu do czasu cierpienie. Że można napisać byle co i Szara Masa to łyknie, jak valium. Że można opierać swoją działalność na dziwacznych ekwilibrystykach, tak tak – Libra (Waga) – stąd to się właśnie wzięło…
Pamiętajmy, że w znaku Wagi upadłym jest pierwiastek Słońca i Marsa. Pierwszy oznacza często prawdziwą twórczość, drugi natomiast konfrontację. Bez poważnej konfrontacji (debaty), nie istnieje postęp i rozwój. Bez odwagi i męskiego pierwiastka (Ty Baranie!) nie ma początku. Dostosowując się do zapotrzebowań innych, stajemy się jak te szalki. Bezpłciowi. Tak bezpłciowi, że nawet piórko na szali ma więcej kreatywności, niż nasza zabawa w przypodobywanie się ludziom.
Może wyszło z tych treści moralizowanie – to nieistotne. Mam to daleko, właśnie tam. Słowa były pisane w miarę składnie, przejrzyście i mam nadzieję, że są zrozumiałe. W następnym wątku uwaga na zakończenie.
*
Model uprawiania zajęcia zwanego astrologią wydaje się potrzebować pewnej powagi i pewnej dystynkcji. Choćby minimalnej u tych, którzy się za astrologów, ach – Profesjonalnych (ładny tytuł) – uważają. Otóż, Astrologowie, ach – Profesjonalni, świadomie bawią się w pisanie treści zupełnie niepoważnych. Są np w stanie skonstruować prognozę codzienną, wiedząc, że to nie ma żadnego znaczenia dla losów wszystkich ludzi na tej planecie. Są w stanie skonstruować prognozę miesięczną, wiedząc, że to nie ma żadnego znaczenia. Dlaczego ich nie krępuje takich rzeczy? Oczywista odpowiedź nasuwa się sama – mało poważny stosunek do prawidłowo wykonanych horoskopów motywuje do tworzenia byle jakich horoskopów. Bo jeśli tworzenie każdego horoskopu nie jest obarczone żadną klauzulą powagi, to hulaj dusza, piekła nie ma – wszystko swobodnie i prosto można sobie pisać. A kto to poważnie potaktuje?
Można np zostać specjalistą/-ką od horoskopów, które nie mają podanej daty urodzin, chociaż badałem 537 par urodzonych tego samego roku, miesiąca i dnia [TUTAJ lub TUTAJ] i nie zobaczyłem szczególnych podobieństw, pomijając jednostkowe przypadki. Czy Państwo zastanowili sie, czy ktoś się tym zajął? Rozwinął to? Figa z makiem. Horoskopy robione bez godzin urodzenia mają się jednak dobrze. Również do dnia dzisiejszego. Oczywiście sam tą sztukę uprawiałem, ale gwoli ścisłości, chociaż starałem się jakoś ustalić godzinę urodzenia tej Agnieszki Radwańskiej. Swój horoskop domniemany popełniłem TUTAJ. Tak – nie można być w życiu tchórzem i nie można odcinać się od postaw, które się krytykuję. Zapewniam, że w tym artykule piszę trochę do siebie i do swojego sumienia. Nikt nie jest idealny.
*
Na zakończenie: jestem świadomy tego, że mój artykuł, niebezpiecznie idący w stronę rozprawki i quasi listu otwartego – chociaż takiej formy nie powinien przyjmować – jest dosyć niebezpiecznym procederem. Zapewne zrazi do mnie część ludzi i spowoduje jakąś złość, trudno. W szczególności będzie to dotyczyło tych, którzy lubią bawić się w ezoterykę, traktując ją po macoszemu. Niech się bawią dalej, nie będę im w tej działalności przeszkadzał. Przyjęło się, że nie komentuję osób, które mnie drażnią, a jeśli kogoś komentuję, świadczy to o szacunku do tych osób. Nie inaczej, nawet jeśli się w pewnych kwestiach nie zgadzam.
Jestem też świadomy, że człowiek jest istotą ułomną i często popełnia mnóstwo błędów. Towarzyskich, politycznych, poznawczych. Moja deklaracja (to brzmi dumnie), nie ma na celu dzielenie osób na “ciastkowych” i “w worach pokutnych”. Róbcie dalej swoje, ale nie nadużywajcie proszę tych słodkości, ponieważ ludzie od nadmiaru cukru zachorują na cukrzycę. Uprzedzając Wasze ataki na mnie – tak, z przyjemnością można mnie nazywać osobą ponurą, zgorzkniałą, taką co pisze i przepowiada “same złe rzeczy”. Można dopisać jeszcze: przemądrzałość, zarozumiałość, niesprawiedliwość, złośliwość, niekonsenwencję – bawcie się dobrze, dopisujcie, a żwawo! Moi Bliscy i tak pewnie powiedzą inaczej (zapewne jacyś chorzy oni są), ale dobry czarny PR użyty przeciwko mnie to połowa sukcesu na arenie dyskusji, które nota bene, nie istnieją przecież.
Skorzystajcie też z moich historii wcześniejszych: bardzo często dowiadywałem się bowiem, że moje “negatywistyczne” podejście (takie oryginalne słowo padało) jest diagnozą, wskazującą na moje niepowodzenia życiowe, ukrytą nienawiść do ludzi, podłe cechy charakteru i bezczelność. To dosyć skuteczny pakiet, dostępny w każdej cukierni. Człowiek człowiekowi wilkiem – a co na to biedne wilki? Pochowały się w owczych skórach.
– — –
Napisano: w dniu 11/02/2014.
Wykorzystano zdjęcie z Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Ponczki.jpg
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.
Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ
Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ