Witam Państwa!
Pewnie wiele osób zastanawia się nad fenomenem sensu istnienia astrologii i zostawania astrologiem. Po co ona jest? Czemu ma służyć? Kto zostaje astrologiem? Skąd się rodzi myśl o tym? Możemy na to spojrzeć z dwóch różnorakich stron, które z grubsza wyemancypowałem po krótkim przemyśleniu. Są to stanowiska, zatytułujmy je luźno:
“RACJONALNE” (z inklinacjami naukowymi)
- astrologia to fajne zajęcie, na którym można “doić frajerów” (opinia o klientach astrologów – bezcenna)
- astrologia to zajęcie “lekkie, łatwe i przyjemne” (“nie wiem, to się wypowiem”)
- astrologia to fetysz dla osób, lubujących się w manipulowaniu lub posiadaniu władzy nad innymi (inni oczywiście nie manipulują)
- astrologia to model świata, w którym można unikać odpowiedzialności i zwalać ją “na planety”
- astrologia to zastępczy rodzaj wiary, względem odrzuconej tradycji; ewentualnie jest (psychoanalityk mile widziany) rodzajem ukrytej zemsty wobec Bogów tego świata, którzy w pewnym momencie zawiedli i nie spełnili swojej opiekuńczej funkcji
- astrologia to kapłaństwo, w którym można wchodzić na różne poziomy wtajemniczenia, ale nie trzeba w tym celu zostawać od razu ascetą (można być niewinnym informatykiem w swetrze, albo miłą starszą panią hodującą koty)
- astrologia to rodzaj wiedzy, która nigdy nie ulega weryfikacji, dlatego też jest odporna na uwarunkowania historyczne (precesje, Wężowniki, Plutony i czego tam sobie jeszcze dusza zapragnie)
- astrologia to rodzaj brzytwy, którą stosuje się tam, gdzie wszystko zawodzi (po czym brzytwa ta ucina nam rączki, nóżki, a na końcu główkę i jest niedobrze)
- astrologia w końcu jest rodzajem fałszywej autoterapii, w której spora część psychicznych dewiacji i wykrzywień znajduje ukojenie w nienaukowych bzdurach (podejrzewam, że to ulubiona fraza naukowców)
“METAFIZYCZNE” (z inklinacjami paranaukowymi)
- astrologia to próba odpowiedzi na pytania, których nie udziela współczesny kanon postrzegania rzeczywistości, powszechnie definiowany jako nauka, wiedza racjonalna, empiria
- astrologia to praca ze sferami istnienia w czasie (przeszłości, przyszłości, poprzednim, lub przyszłym wcieleniu), wobec których nauka jest bezradna, a nawet wobec których jest obojętna i wroga
- astrologia to rodzaj wiary że “wszystko w świecie ma Sens, a ów Sens znajduje oznaczenie i uzasadnienie w każdym ruchu, w każdym atomie rzeczywistości”. Jako wiara powinna rościć sobie zatem taki sam status ochronny, jak religia (praktykowana, zarabiająca na siebie, nadająca trudno wyrażalny Sens i nie ulegająca żadnej naukowej weryfikacji; z drugiej strony – teologia do dziś dnia produkuje osoby z tytułami naukowymi, co na ten temat sądzą “naukowcy – konformiści” ?)
- astrologia to praca z bólem istnienia i rozpaczą kruchości (braku sensu życia), bliskość przebywania z narodzinami i śmiercią, wobec których paradygmat naukowy kwili niczym noworodek
- astrologia to rodzaj sztuki, który umożliwia spoglądanie na rzeczywistość pod zupełnie innym kątem; tak jak poezja reprezentować inny język niż proza, tak samo astrologia może reprezentować inny język rzeczywistości
- astrologia to ewolucyjny atawizm, w którym człowiek może zjednoczyć się z najstarszą, powszechnie dostępną wiedzą dotyczącą nieba; gwiazdy i Księżyc są pierwszym dostępnym narzędziem wiedzy przodków
*
Widząc te dwie, roboczo wymyślone skrajności, możemy sobie zadać pytanie, jak funkcjonuje “życie w ogóle”. Jest to pytanie do filozofów, czyli osób, które – ponownie – wg. naukowców i osób wyznających pragmatyczne podejście do życia, zajmują się “niczym szczególnym” (no, może poza filozofami nauki; warto odnieść się również do takiego pojęcia jak epistemologia). Ewentualnie filozofów można podpiąć pod typologię osób, które – wg siebie i nielicznej grupy entuzjastów – próbują odpowiadać na poważne kwestie meta-życiowe, wśród których pojawiają się takie wątki i pytania jak np. (tutaj będę brutalnie upraszczał):
- czy to, co namacalnie widzimy, bierze źródło z idei
- czy człowiek rodzi się z niezapisaną kartą poznania, czy tylko sobie “przypomina” pewne kwestie (Platon, teorie reinkarnacji)
- czy świat nas otaczający to projekcja zamkniętej w sobie duszy (Kartezjusz, niemiecki idealizm, monady Leibniza)
- czy można dowieść istnienia Absolutu (np. święty Tomasz z Akwinu)
- czy dusza jest osobnym bytem, czy tylko fałszywym
- czy historią rządzi chaos, czy posiada ona “ukryty” sens (Hegel)
- czy istnieje jeden, czy wielość równoległych światów
- czy wiedza jest autonomiczna względem siebie, czy też jest zdeterminowana innymi prawami (T. Kuhn, postmodernizm)
Czy astrologia rości sobie prawo do metafizycznej próby odpowiadania na pytania natury filozoficznej, pomimo, że z perspektywy “racjonalnej” kompletnie to żadnego sensu nie ma? Oczywiście. Miewałem pytania o zdarzenia, na które innym językiem (techniką, metodą), niż językiem astrologii, trudno byłoby odpowiedzieć. Oto pierwsze z brzegu:
WYPADEK – JEGO SENS (horoskop wydarzeniowy)
Wyobraźcie sobie, że wśród horoskopów zdarzają się nie tylko kwestie natury praktycznej (kiedy coś założyć, rozpocząć, zakończyć, zmienić), strategicznej (kiedy coś napisać do kogoś, albo rozpocząć działania na rzecz pojednania/walki), albo afirmującej korzystny przebieg zdarzeń (elekcje ślubów). Otóż, co jakiś czas pojawiają się pytania natury egzystencjalnej, głęboko emocjonalnej, lub – mówiąc jeszcze inaczej – wiążącej człowieka w przeszłości. Astrologia wypełnia wówczas rodzaj misji nadającej sens zdarzeniom z przeszłości i koi ból. Tak – miałem do czynienia wielokrotnie z sytuacjami, w którym spełniła ona swoją funkcję terapeutyczną.
Nie pamiętam dokładnie, co odpowiedziałem na to pytanie horarne, o treści “dlaczego zdarzył się wypadek”, dokładniej samochodowy, z jedną śmiertelną ofiarą (kilka metrów obok osoby pytającej, która cudem uniknęła śmierci). Z tego co pamiętam, udzieliłem przynajmniej takich wskazówek jak:
- wypadek zdarzył się po to, żeby zacząć bardziej świadomie żyć dla siebie, zamknął i otworzył jednocześnie pewien etap w życiu (Węzeł Północny na ASC)
- śmierć, która czaiła się obok, bardzo silnie i dramatycznie zmieniła życie emocjonalne (kondycja Ksieżyca w Skorpionie w domu X), rodząc nową tożsamość tego życia (wł ASC Jowisz w domu IV, w miejscu wywyższenia Księżyca, Byku)
- ponadto rana emocjonalna (wzajemne recepcje Marsa i Księżyca w znakach Raka i Skorpiona) umożliwiła i ułatwiła wchodzenie w silne i szczere relacje interpersonalne na głębokich poziomach (Rak i Skorpion rządzą wierzchołkami VII i XI)
- zwraca uwagę Słońce w koniunkcji z gwiazdą Alioth, która w wielu miejscach ma konotacje związane z samobójstwem i brakiem sensu; Słońce w miejscu wygnania Jowisza i domu ósmym pokazuje dosłownie “uśmiercenie” swojej dotychczasowej drogi życia, ale przy jednoczesnym trygonie aplikującym do Jowisza może wskazać na odnalezieniu miejsca emocjonalnego spokoju w budowaniu tożsamości opartej na wierze (Jowisz), której deficyt po tym wypadku jest przynajmniej potrójnie oznaczony (1. Saturn w domu IX, 2. silna obsada domu VIII razem z władcą wierzchołka domu IX, 3. Mars – wypadek, przemoc – w koniunkcji ze śmiertelnym z bliźniąt Castorem)
- nadzieję i perspektywy na odnalezienie lepszej drogi, ze wskazówkami pokazującymi na doniosłość wydarzenia (ochronna Spika na MC, mistyczny Acrux/Alphecca w koniunkcji z Księżycem)
Ten zestaw znaczeniowy w połączeniu z odpowiednią charakterystyką znaczeń umożliwił, by osoba ta po godzinnej rozmowie poczuła się znacznie lepiej. Czy “empatyczny naukowiec”, albo “ksiądz z pobliskiej parafii” mogliby uczynić dokładnie to samo, co astrologia? Być może, ale sam fakt umożliwienia odbycia się takiej rozmowy może wskazywać na różnorakie spoglądanie na samo wydarzenie z przeciwstawnych perspektyw. Zatem, zapytuję czy:
- wspomniana rozmowa astrologiczna odbyła się “przypadkowo” (wersja dla ateistów, osób niewierzących, itd), a czynnik uzdrawiający jest tutaj rzeczą kompletnie nieistotną?
- wspomniana rozmowa astrologiczna odbyła się “nieprzypadkowo”, miała “swój sens” i jest “ponad prawidłami nauki” (wersja dla osób wierzących, apologetów ezoteryki, synchronizacji czasu i przestrzeni w różnego rodzaju kolorystykach istnienia) ?
- droga trzecia: zdarzenie mogło uleczyć i mieć funkcje terapeutyzujące, ale to nie astrologia się do tego przyczyniła (wersja dla osób, które roszczą sobie prawo do wydarzeń na gruncie wiary i doszukują się pozanaukowego sensu istnienia, ale jednocześnie czerpią złośliwą satysfakcję z uderzania w astrologów) ?
*
UTOPIA NAUKOWA
Wyobraźmy sobie, że żadna z powyższych konstrukcji myślowych upartego krytyka astrologii nie przekonuje, ani nie wpływa na jego emocje. Co najwyżej spowodowaliśmy, że nastawił on wodę w celu wypicia następnej herbaty z czajniczka Russela. Wczujmy się w jego osobliwą osobowość – być może jest on rodzajem subtelnego brata łaty, który najpierw dzwoni do ludzi, mówiąc “że ich lubi”, po czym w sposób stricte naukowy nadaje za ich plecami, niczym Radio Wolna Europa. Ewentualnie, czule wyzywa od nieuków. Cóż, na szczęście w moim otoczeniu nigdy takiej osoby nie spotkałem, ale jest to możliwa konstrukcja hipotetyczna, może Państwo taką osobę w swoim życiu widzieliście? Pozdrówcie ją ode mnie i pogratulujcie silnego, inkwizytorsko – prozelitycznego zaparcia.
Idąc dalej oczyma wyobraźni, przechodzimy do idealnej konstrukcji naukowego świata i w pewnym momencie przechodzimy do granicy paradoksów, przy których “uprawa astrologii” wydaje się być nieszkodliwą zabawą. Wyobraźmy sobie “naukowe państwo totalitarne” w którym astrologia i inne “pseudonaukowe dogmaty i bełkoty” (typu religia katolicka) przestają istnieć. Tego typu literatura funkcjonuje zresztą pod różnymi formami, w jednej wizji nie można okazywać uczuć, w drugiej nie można czytać poezji, w innej znowu kasowane są przykre wspomnienia, itd. Zatem, we wspomnianym “naukowym państwie totalitarnym” każdy z obywateli otrzymywałby swoją empiryczną książeczkę z poniższymi prawami:
- Nauka jest jedynym kryterium optymalnego życiowego wyboru. Życie zaś służy do tego, żeby optymalnych i korzystnych wyborów dokonywać jak najwięcej.
- Nauka jest jedyną nadzieją na lepsze jutro. Reszta to zapełniacze i szkodniki rzeczywistości.
- Ból egzystencjalny i emocjonalny wszelakiego rodzaju znajduje ukojenie w naukowych antidotach. Tudzież podręcznikach, leksykonach i poradnikach efektywnego zarządzania swoim życiem. Rolę psychologów, księży, wróżek, terapeutów przejęli chemicy, fizycy i – po odpowiednim przeszkoleniu – kwalifikowani psychiatrzy.
- Jeśli jednostka nie jest w stanie być uzdrowiona przy pomocy nauki, powinna zostać odizolowana od reszty społeczeństwa; przedtem jednak powinna zostać napiętnowana, żeby nie szerzyć antynaukowej zarazy. Krytyka ma się wiązać z przedstawieniem jej, jako osoby nie radzącej sobie w życiu, czyniącej szkody najbliższemu otoczeniu i źle funkcjonującej w obszarze pracy, lub systemu społecznego.
- Poezja powinna być zakazana, ponieważ używa zbędnych znaczeń, słów i metafor. Część prozy również, na dodatek każdy z bohaterów literackich powinien posiadać bogaty opis osobowości, z wytłumaczeniem (szkoła behawiorystyczna), dlaczego postąpił, jak postąpił.
- Muzyka powinna być zakazana, na jej miejscu stosować powinno się leki uspokajające, lub pobudzające, w celu podwyższenia efektywności danej osoby.
- Zakazuje się flirtów. Możliwe są konwersacje pomiędzy płcią obojga, które poszerzają wiedzę, kompetencje zawodowe i umożliwiają prawidłową socjalizację w społeczeństwie.
- Używki powinny zostać zakazane, ponieważ: powodują fałszywy obraz rzeczywistości, podnoszą afekty, sentymenty i wyobraźnię. Na miejscu używek powinien pojawić się tylko i wyłącznie sport, naukowo umotywowane formy relaksu oraz rozrywki podnoszące sprawność intelektualną i percepcyjną.
- Analiza stosunków międzyludzkich powinna znajdować naukowe uzasadnienia, dzięki temu unikniemy zbędnych działań, nierealnych planów, lub biernych zachowań, typu: agresja, afekty uczuciowe, brak podejmowania stanowczych decyzji.
- Wiara w gusła, w szczególności zaś w Boga i astrologię, powinna zostać zakazana. Osoby podejmujące się prób wytłumaczenia sensu istnienia, tematów przeszłości i przyszłości, winny być leczone, albo w skrajnych przypadkach, izolowane od społeczeństwa.
W istocie rzeczy, czym różni się astrologia względem religii, czy pewnych gałęzi sztuki, jeśli chodzi o poziom terapeutyczny? Trudno powiedzieć, ponieważ prawdopodobnie nikt się jeszcze do tego zapytania nie odniósł. Przyznają Państwo istnienie śmiesznego paradoksu, że podczas gdy uznajemy prymat jednych metod uśmierzania bólu istnienia, lub odnajdywania ukrytego sensu (wiara katolicka, używki, zakupoholizm, moda, programy telewizyjne, część eventów), to inne metody (w szczególności ezoteryka) stają ością w gardle pewnej grupie osób. Podobnie rzecz ma się ze światem używek (marihuana vs. wódka). Dlaczego jednego się zakazuje, podczas gdy inne rzeczy przechodzą płazem? Bardzo często używam argumentu zgniłego kompromisu wygodnictwa, w którym “krytyka” pewnych zachowań się zwyczajnie opłaca i nie wymaga praktycznie żadnej odwagi moralnej. Obecna kondycja państwa polskiego, które jest państwem konserwatywnym, o znacznie wyższej proporcji katolików (zwanych “osobami wierzącymi”) względem osób praktykujących inne rodzaje wiary (także “ezoterycznej”) daje miękki glejt, żeby sobie po astrologach i tarocistach poskakać i poużywać. To jest łatwe. To jest proste. To jest harem, w którym dziewicami są horoskopy, a męczennikiem staje się ich krytyk, obleczony w kostium naukowca.
Tymczasem podaję przykład drugi, z kategorii “ciężkiej”. Tym razem astrologia wyraża dramat zapytania “czy Polska jest miejscem mojego przeznaczenia?”
HOROSKOP PYTANIOWY – (CZY POLSKA JEST MOIM DOMEM, MIEJSCEM PRZEZNACZENIA):
Oczywiście, przed przystąpieniem do astrologicznej analizy znacznie rozsądniejszym rozwiązaniem byłoby studiowanie podręczników z ekonomii, socjologii, psychologii, zapytywanie osób mieszkających “tu i tam”. Jeśli ktoś ma tyle czasu, może sobie tony fascynujących lektur poczytać! Może dokonywać porównań warunków bytowych, sprawdzać własne odczucia, albo znajdować zaplecze towarzyskie. Inne kwestie też mogą mieć duże znaczenie (np. przyjazność środowiska, uwarunkowania religijne, bezpieczeństwo, ekologia, makrodane). Prawdopodobnie część z tych analiz byłaby na miejscu, lecz czy same takie dywagacje nie są przypadkiem… pozbawione sensu? Widzimy doskonale, że historia państw i dynamika gospodarczo – społeczna często czyni silne rozbieżności między tym, co oczekiwaliśmy, a tym, co otrzymaliśmy. W tym przypadku postawienie astrologicznego pytania wydaje się mieć mniej więcej takie samo uzasadnienie, aniżeli perspektywa ślęczenia godzinami przed różnymi wykresami.
Sens (i dramatyzm) tego pytania został uwidoczniony bardzo jaskrawie. W istocie:
- na Ascendencie pytania znajduje się gwiazda Canopus, czyli alfa statku Argo; funkcjonuje ona w terminologii astrologicznej różnorodnie, ale wyraża chęć podróży, jak też lęk przed katastrofą czy rozbiciem (Canopus był zdolnym sternikiem, ale marnie skończył)
- władca ASC, Księżyc, “umiera” w tym horoskopie: znak wygnania Koziorożec, powolne zbliżanie się do domu ósmego + koniunkcja z gwiazdą fatum, Terebellum
- władca IC, Merkury, w kondycji marnej (peregrinum, retrogradacja), zmierza do niego Księżyc
- Pluton na DSC horoskopu (obawa, że po drugiej stronie czai się jakieś zło, lęk przed zmianą)
- Neptun blisko MC horoskopu (obawa, że człowiek będzie się tułał szukając swojej ojczyzny, niczym Odyseusz)
- Jowisz jako władca MC w koniunkcji z Węzłem Płn (silna potrzeba odnalezienia celu w życiu; celem jest odnalezienie domu – IVd., towarzyszy temu niewiara: podczas gdy Jowisz jest w domicylu Merkurego, to Merkury jest w upadku Jowisza)
Z uwagi na ponowne zaznacznie gwiazdy stałej Alioth na IC i inne konotacje, uznać by należało, że sytuacja nie jest pozazdroszczenia godna. Wyglądałoby to bowiem na walkę z własnym przeznaczeniem, zakończone pewną porażką. Z jednej strony osoba próbuje wyrwać się z trudnej sytuacji (wł ASC w domu VII, nów w d. VII) wykonując silne ku temu działania na poziomie zarobków i pracy (Słońce jako wł II d. do trygonu z wł d. X Jowiszem; wł ASC Księżyc po trygonie z Jowiszem; wł DSC w d. VI). Z drugiej strony coś się zaczyna kończyć, a sentyment będzie kierował w stronę “nieukochanej” ojczyzny, odbierając sporo radości życia (Księżyc separujący od Jowisza, wł MC z Węzłem w d. IV, Alioth IC). Odpowiedź na to pytanie jest więc dramatyczna, ale starałem się to ubrać w nieco inną formę, nadziei dopatrując się w położeniu Neptuna przy MC (“dać się unosić fali zdarzeń“) i w trygonie Słońca do Jowisza (“tam gdzie praca, tam ojczyzna“). Tak. Około 10 – 20 % odpowiedzi na dane pytania jest bardzo trudna, albo niemożliwa do spełnienia. Tutaj doradziłbym podróż/emigrację (Punkt Podróży wypadający na Jowiszu/Węźle), mówiąc, że perspektywa przyszłości jest mętna (Neptun) i grozi pewnego rodzaju katastrofą (Canopus ASC). Ale pozostawanie w obecnym miejscu mogłoby się zakończyć jeszcze gorzej, ponieważ byłoby walką z przeznaczeniem.
— — — — — — — — — — — — — —
Napisano: 23/04/2016
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.
> ASTROLOG SZCZECIN <
Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ
Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ
zdjęcie: http://www.morguefile.com/archive/display/985669
— — — — — — — — — — — — — –
2 Comments
Ciekawe…
pozdrawiam serdecznie , “Dogenes z Synkopy”
Ten artykuł o astrologii, panie Mirosławie zainspirował mnie do pewnych przemyśleń.
Od wielu lat przeglądam teksty, na polskich portalach astrologicznych, i ciągle mi brak
pewnego elementu. Sprawa dotyczy szeroko pojętej astrologii mundalnej. Czy nie zauważył Pan braku analizy astrologicznej polskiego katolicyzmu, kościoła itd.? Astrolodzy jakoś ten
temat skrzętnie omijają. Czyżby nie był dla nikogo ciekawy? W dobie, kiedy Polsca wyraźnie skręca w stronę katolicko- totalitarnej dyktatury, czyż nie warto, przeanalizować tego tematu
od strony astrologicznej? Wszyscy się boją czy jak?
Zaciekawiła mnie ta astrologia pytaniowa.
Ja tu się też czuję obco. Widzę, że moje
wartości nie przystają do tych wyznawanych przez to społeczeństwo. Nie jestem niewolnikiem. Myślę samodzielnie.To nie jest kraj dla indywidualistów.