Raz na wozie, raz pod wozem – historia inwestowanych pieniędzy.

Witam Państwa! Do tej pory nie traktowałem zajęcia astrologa jako strażaka, który gasi pożary i ratuje od bankructw, upadków, oraz innych nieszczęść. Wyznaję skromną zasadę, że jestem astrologiem mało doświadczonym w takich sprawach i zapewne będę potrzebował kilkunastu dobrych lat, by nabrać odpowiedniej mądrości w tym temacie. Zważywszy, że chodzi o … horariusze (!). Prawdopodobnie jakieś zrządzenie losu zainicjowało jednak potrzebę napisania tego artykułu. W końcu – kilkukrotnie za pomocą astrologii udało się uratować trochę gotówki, dlaczego więc pozostawić ten fakt w szufladzie? Jest to oczywiście duża zachęta, by tematem zajmować się więcej i mocniej, poprawiać techniki, znajdować odpowiednią literaturę, mnożyć przykłady, itp. Czy ktoś w te opowieści wierzy, czy nie – pozostawiam do rozważań indywidualnych. Zważywszy na to, że podjęty temat – astrologii horarnej – jest delikatny. Wielu „praktyków” (zwłaszcza tzw „astrologów humanistycznych”) i obserwatorów nie uznaje tego rodzaju techniki, uważając je za efekciarskie wróżbiarstwo. Także mój artykuł do Czytaj dalej… ->