Recenzja książki: Erik van Slooten „Klasyczna interpretacja horoskopu”

Witam Państwa!

W grudniu zeszłego roku uczyniłem ->wpis dotyczący polskiego przekładu książki Karla Brandlera-Prachta, pt: „Punkty Arabskie”, ilustrując go przykładem Marylin Monroe. Książka Brandlera-Prachta ukazała się nakładem ->Biblioteki PTA. Drugą pozycją z tej serii była praca H. S. Greena “Zasady astrometeorologii”, której recenzję napisał Kuba Ruszkowski na ->swoim blogu. Trzecia książka, która pojawiła się na polskim rynku wydawniczym to: R. Ebertin i G. Hoffmann ->„Gwiazdy stałe”. Tym razem chciałbym Państwu przybliżyć tom czwarty z wydawanej serii. Jest to polski przekład książki Erika van Slootena pod tytułem: ->„Klasyczna interpretacja horoskopu”.

 

(PONIŻEJ: OKŁADKA KSIĄŻKI)

Slooten

 

Sam tytuł brzmi nieatrakcyjnie. Pojęcie „klasycznej interpretacji” nie zawiera w sobie tej dawki adrenaliny, której niektórzy czytelnicy życzyliby sobie ujrzeć w samym tylko tytule (dla poszukiwaczy mocnych tytułów: LINK). Niektórzy astrologowie nie wgłębiając się w lekturę uznają, że książka po raz n-ty będzie przedstawiała nudne definicje znaków, domów horoskopowych, aspektów i nie da nic twórczego od siebie (czytaj: nie warto się nią zajmować!). Jest to podejście krzywdzące, ponieważ „Klasyczna interpretacja horoskopu” jest pozycją świeżą, odważną, przy okazji wnoszącą sporo niepokoju twórczego. Po jej lekturze może się okazać, że warto podejmować nowe inicjatywy poznawcze. O nich jest ten tekst na blogu.

Przy okazji wydania książki Erika van Slootena warto wspomnieć o świetnej pracy Ewy Wojtyś oraz opracowaniu redakcyjnym Piotra Piotrowskiego. Dobrą współpracę pomiędzy tłumaczką i autorem książki wyczuwało się również podczas wykładu i warsztatu, które miały miejsce 19-20 października 2013r. w Warszawie podczas III konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

*

Zacznijmy od nietypowej części lektury, czyli od … przedostatniego rozdziału. Na stronie 71 Erik van Slooten próbuje odpowiedzieć na pytanie „Czym jest wolność?”, na stronie 72 opisuje zjawisko „prognozy w astrologii klasycznej”. Następnie zaś na stronie 74 wskazuje na „sens prognozy”, aby trzy strony dalej wspomnieć o „lękach astrologów”. Wszystkie te krótkie rozważania skupiają się na kwestiach podejmowania wyborów etycznych, nawiązując w szczególny sposób do sposobów rozumienia pojęcia wolności. Ponieważ jest to zagadnienie uniwersalne, istotne nie tylko dla astrologa-rzemieślnika, lektura powinna zainteresować osoby, które niewiele wspólnego z „tą astrologią” mają. Parę skromnych z pozoru stroniczek może być również szczególnie atrakcyjne dla osób, które wahają się nad udzieleniem konkretnej prognozy. Myślą one często o tym, że swoją „przepowiednią” odbierają wolność i możliwości doświadczenia kryzysowych sytuacji osobie. A ona przecież mogłaby się przecież tyle cennego od życia nauczyć! Co robić?? Dawać przyzwolenie tym kryzysom, stawić im odpór, czy potraktować poradę w sposób…? Jest to duży problem i dotyczy praktycznie każdej osoby, zajmującej się prognozowaniem jakichkolwiek zdarzeń.

Warto przy okazji tego rozwinięcia (akapitu) wspomnieć o ->krótkim wywiadzie, który van Slooten udzielił Piotrowi Piotrowskiemu.

*

W jednym ze zdań rozmowy Erik van Slooten wspomniał „Początkującym astrologom zalecam, by przede wszystkim zapoznali się z dorobkiem astrologii klasycznej (godności podstawowe i przygodne, horoskopy dzienne i nocne, klasyczną wykładnię aspektów), ponieważ te reguły pobudzają precyzyjne i jasne myślenie”. Trzy pierwsze rozdziały książki służą zatem do szlifowania powyższych umiejętności (s. 11-48), ze szczególnym uwzględnieniem rozdziału pierwszego („Klasyczne godności”).

Jednak ten krótki kurs nie wygląda banalnie. Owszem, w książce muszą pojawić się „od nowa” podstawy klasycznej interpretacji jako element niezbędny do spójnego przekazu – i tak się faktycznie dzieje. Jednak ten typ lektury, oprócz szkolnego wykuwania regułek, zmusza – albo ładniej – zachęca do myślenia. Zwróćmy uwagę na fragmenty o dyspozytorach i recepcjach (od s. 19), w których jest mowa o dyspozytorach, recepcjach oraz karuzeli związków pomiędzy planetami. Astrologia w tej opowieści staje się bardziej „przestrzenna” intelektualnie, jeśli mogę użyć tej metafory. Naczelnym przesłaniem jest korekta dotycząca postrzegania planet. Stają się one jednym z elementów wielkiej układanki (syntezy) znaczeń. Celem takiego zabiegu jest oduczenie się traktowania planety jako wyizolowanego bytu (monady) żyjącego „własnym życiem”. Rzeczywiście, można często się dopatrzyć, że to najczęstszy błąd popełniany w „płaskiej” interpretacji horoskopu. Często bowiem może się okazać, że nieaspektowana i leżąca na uboczu planeta może mieć bardzo dużo powiązań z innymi elementami horoskopu. Interpretator tego faktu niestety nie zauważy, a znajdująca się na peryferiach kosmogramu ciało owszem potraktuje, ale jako ciało… obce.

Można to ująć jeszcze inaczej – planeta, bez względu na położenie w jakimkolwiek znaku, będzie zachowywała ZAWSZE jakiś stosunek (typ relacji) do innych planet. Z grubsza podchodząc do sprawy: Merkury w Baranie będzie miał pozytywny stosunek względem Słońca i Marsa, zaś względem Saturna i Wenus będzie usposobiony w sposób negatywny. Merkury w Rybach będzie miał znowuż pozytywny stosunek względem Jowisza i Wenus. A jeśli to będzie Merkury w znaku Panny, to będzie on uwielbiał siebie, ale też z sympatią spoglądał na Księżyc, jeśli będzie to się działo w nocy. Dlaczego? Ponieważ znak Panny jest nocnym żywiołem Księżyca.

Możliwe są też inne, hipotetyczne sytuacje. Zakładając, że Słońce będzie posadowione w znaku Wodnika, a Mars w znaku Raka, to prawdopodobnie nie będą zwracały na siebie wyjątkowo uwagi (warto jednak się temu przyjrzeć dokładniej). Z tej prostej przyczyny, że znak Raka jest obojętny dla pozycji Słońca, zaś znak Strzelca, oprócz ostatnich pięciu stopni (termy egipskie) nie czerpie szczególnej relacji z Marsem. Ten typ opisanej neutralności jednak jest zjawiskiem znacznie rzadszym, niż częstszym. Tym niemniej nawet o takim położeniu można coś powiedzieć. Mianowicie tyle, że relacje tych planet (Słońca i Marsa) względem pozycji Saturna mogą być krańcowo odmienne. Dlaczego? Proszę się nad tym zastanowić. Także kondycja planet wygląda w tym kontekście nieszczególnie, przynajmniej jeśli chodzi o znaki.

Reasumując: każde posadowienie planety wiąże się więc z jakąś relacją względem innych planet, oprócz pierwotnego założenia, że posadowienie w znaku ma kluczowe znaczenie dla określania godności oraz sposobu działania planety. Z tym zastrzeżeniem, że atrybuty działania znaku mogą podlegać różnych modyfikacjom, czego przykładem są: termy, dekanaty, punkty krytyczne, albo gwiazdy stałe, czy używane przez niektórych astrologów dwadasamsy.

*

W dalszej części lektury – rozwinięcia wątków:

– cazimi (s. 29),

– pustego kursu planety (s. 36),

– władcy horoskopu (s. 43),

– temperamentu (s. 45),

… znajdują się na odpowiednich stronach.

 

W rozdziale czwartym znajdujemy kontynuację problemu dotyczącego władcy horoskopu. Jest to temat bardzo ciekawy, płodny intelektualnie i na swój sposób nowatorski (czytaj: dla niektórych osób kontrowersyjny). Władcą horoskopu może się bowiem okazać planeta… zupełnie inna, niż nam się do tej pory wydawało. Może zaistnieć bowiem dużo okoliczności (spalenie, retrogradacja, niekorzystne położenie akcydentalne), dla których z pozoru silna, dominująca planeta (jako władca ASC, w swoim znaku, albo w swoim wywyższeniu) okaże się być „niegodna” tytułu.

Metoda określania tzw. władcy horoskopu znajduje się na stronie 44. Od strony 53 pojawiają się kolejno przykłady: Adolfa Hitlera (Saturn), Alberta Einsteina (Jowisz), Marcina Lutra (Mars), ministra Joschki Fischera (Słońce), księżnej Diany (Wenus), holenderskiej królowej Beatrycze (Merkury) i lekarki Elisabeth Kuebler-Ross (Księżyc). Sposób prowadzenia analiz jest zwięzły i prowadzi do wielu nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Kto mógłby bowiem przypuszczać w przypadku przedostatniej z wymienionych osób, że władcą horoskopu okaże się Merkury w znaku Koziorożca, w domu dziesiątym?

*

PODSUMOWANIE

Moja recenzja jest formą zachęty i inspiracji do zainteresowania się powyższymi tematami, poruszonymi w książce Erika van Slootena. Skupia się ona na założeniach astrologii tradycyjnej i głównie czerpie z tej formuły. Warto nadmienić, że van Slooten w trakcie swojego trzygodzinnego warsztatu, w trakcie III Konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, rozwinął inne elementy, nie podjęte w tej książce. Być może jeden z wątków zostanie wkrótce przeze mnie podjęty na blogu.

– — –

Napisano: w dniu 10/11/2013. Poprawki: 13/11/2013.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Comments

comments