Mity astrologów II. Jowisz, Saturn i Uran.

Witam Państwa!

W poprzedniej części skupiłem się na znaczeniach pierwszych pięciu planet. Rozpatrywałem tam kilka obszarów, moim zdaniem zmitologizowanych, albo co najmniej wartych rozpatrzenia, wśród nich m.in.:

– o przesunięciu konotacji seksualnych ze Słońca w stronę pary Wenus/Mars

– o degradacji roli Słońca – najważniejszego ciała – w horoskopie urodzeniowym

– o traktowaniu Księżyca niczym astrologicznego wysypiska na śmieci emocjonalne

– o spaleniu Merkurego i stępieniu jego walorów poznawczych

– o Wenus, która nie jest taka piękna, jak ją malują

– o Marsie, który w pewnych środowiskach służy jako fetysz

 

Przejdźmy do trzech następnych planet: Jowisza, Saturna i Urana.

  • O Jowiszu (i troszkę Saturnie)

579px-Fotothek_df_tg_0004463_Astronomie_^_Planet_^_Symbolhttp://en.wikipedia.org/wiki/File:Aion_mosaic_Glyptothek_Munich_W504.jpg

Cechą rozpoznawalną astrologii – zarówno starodawnej i obecnej – jest dualizm pod postacią dobra i zła. Wielu astrologów kieruje swoje osobiste sympatie względem Jowisza, który standardowo ma reprezentować „samo dobro”. Saturnowi (Satan = ki Diabeł?), zostaje ogarek. Nie jest on lubiany, przez niego człowiek doświadcza przykrości, smutku i jest ogólnie marny i lichy. Nie może się on równać do większego kolegi bez pierścieni, skoro tamten we wszystkim może Saturna przelicytować. Jowisz przecież dodaje lat, prestiżu, bogactwa, jest także przyczyną długowieczności ojca i matki, gdy jest w harmonijnym układzie z odpowiednimi planetami. Szczęśliwi ci, co mają Jowisza w domu drugim, bo będą mieli więcej pieniędzy (np. wspominany na połowie polskich kursów z astrologii Bill Gates, który ma Jowisza w połączeniu z Plutonem w domu II). Szczęśliwi są także ci, w których horoskopie Jowisz rezyduje w domu siódmym – będą do nich adoratorzy walić drzwiami i oknami. Wszystkie horoskopy gazetowe, miesięczne i roczne zakochują się w punktach i stacjach, w których zatrzymuje się tranzytujący Jowisz. Przypomina to uroczystości Bożego Ciała – tam gdzie idzie hostia z Zeusem, tam pojawiają się szanowani obywatele, radość i sypane są płatki róż. Przejście tej procesji oblubieńczej przez czyjeś urodzeniowe Słońce, Księżyc, Merkurego i resztę poważnych obiektów i punktów zwiastować ma szczęście, urodzaj, dobrobyt, miłość. Będzie Jowisz na Wenus? Szykuj się na romanse. Będzie Jowisz na Księżycu? Zaczniesz się angażować w sprawy rozwoju, wiary i czekają Cię wyjazdy do Indii. Przepis na rzeczywistość w smakach Jowisza jest tak banalny, tak że niejeden Makłowicz i Okrasa by się zawstydzili. Ale jedna kartka formatu A4, lub temat na półgodzinną obietnicę o pięknych perspektywach życia – jak znalazł na poczekaniu! Proszę poprosić znajomego muzyka o warstwę muzyczną i nagrać swoje wywody o tranzytach Jowisza – będzie to doskonała kołysanka na dobranoc!

Oczywiście przy takim stawianiu sprawy może zdarzyć się rzeczywisty życiowy dramat u kogoś, kto posłuchał „eksperta do spraw astrologii”. Zdarza się bowiem część bezczelnych innowierców, którzy na Jowiszu potrafią… zejść z tego świata, lub ciężko zachorować. „To zapewne zrobili złośliwi saturniarze” – rzekliby sarkastycznie niektórzy badacze ezoterii – „nie mogliby bowiem przeżyć takiej ilości szczęścia, które na nich spadło, dlatego specjalnie zrobili nam, wyznawcom Zeusa, na złość”. Warto by więc było przestrzec przed tym, że tranzyty Jowisza nie polegają na wyczekiwaniu manny z nieba. Różne rzeczy zdarzyć się mogą i różne byty, także te ciężkiego kalibru, mogą z nieba na głowę spaść. Znamienne, iż na przejściach Jowisza rozpadała się część długotrwałych związków… Inna sprawa, że pojawiały się na ich miejscu… częstokroć lepsze (zamienił stryjek kijek na siekierkę?). Wśród dwuznacznych działań Jowisza można też traktować podejmowanie odważnych wyzwań finansowych. Wiadomo jest, że człowiek z przejściem Jowisza jest z większym prawdopodobieństwem wejść w pewien układ lub pewną transakcję, ale może zwyczajnie przeinwestować. Jeśli więc chodzi o tranzyty Jowisza, powinna im towarzyszyć silne uzupełnienie, mini – kurs świadomościowy pt.jak zarządzać swoimi dobrami, żeby nie zniszczyć przyzwoitego stanu początkowego”.

Większość posiadaczy silnego i eksponowanego Jowisza jest dumnych ze swojego horoskopu, nawet jeśli tego nie wyraża i nie powiedzą otwarcie. Oni dobrze znają się na astrologii i zdają sobie sprawę z tego, że „ich planeta” słynie z krystalicznej uczciwości, moralności, rozsądku – tak przynajmniej napisano w większości podręczników do astrologii. Nie zawahają się zatem użyć jakiegoś wzniosłego manifestu dotyczącego „praw ludzkości”, „dobra społecznego”, „sprawiedliwości” i „miłości”. Oczywiście czynią tak wyłącznie w dobrej i słusznej sprawie, ponieważ to oni „najbardziej się na tych sprawach znają”. Co się później z tym faktem dzieje? W ostatecznym obrachunku beneficjentami Jowisza są najczęściej kapłani, prawnicy, lekarze, wysokiego stopnia urzędnicy, pracownicy wysokiego szczebla, ambasadorzy, wykładowcy i wszyscy, którym się w życiu powiodło i obrodziło. Skoro dostali takie funkcje publiczne, to im się należało, ponieważ mieli znacznie lepsze cechy charakteru, niż ci podli, smutni, chorowici i złośliwi „saturniarze”, „marsiarze”, czy „uranicy”, czyż nie? Oto są pytania, a w zasadzie jeden wielki ciąg zapytań.

Warto przystanąć nad wieloma zagadnieniami. Po pierwsze – gdzie realizuje się opiekuńcza rola Jowisza, czy otrzymuje on zaszczyty z powodu wyjątkowej moralności, sumienności i uczciwości właściciela, czy też jest mistrzem dopasowania się do każdego społeczeństwa i państwa, bez względu jego kondycję moralną i różnicę pomiędzy państwem prawa lub bezprawia? Po drugie – czy znaczenie Jowisza nie zaczęło dotyczyć zupełnie innych sfer rzeczywistości, w czasach, w których bóstwa, misteria i wiara bardzo mocno ewoluowały? Czy „duchowni” nie zostali przypadkiem podmienieni przez „kapłanów korporacji”, a dawni „mężowie stanu i nauki” nie zostali przypadkiem podmienieni przez grupę biznesmenów lub lobbystów, którzy – jak to niektórzy ładnie lubią opowiadać – trzęsą władzą, finansami i mediami publicznymi? Pytanie trzecie – czy ekspansywny Jowisz nie pasuje najbardziej do realizacji idei wielkiej globalnej wioski, gdzie w miejsce odległości geograficznych pojawiły się odległości związane z majątkiem, wykształceniem, zdolnościami językowymi i interpersonalnymi?

Jeśli więc ujrzysz w przestrzeni kogoś, kto lubi wypominać zasady moralne i wykorzystywać je jako broń przeciwko innym, zechciej spojrzeć na jego Jowisza i ekwiwalenty w postaci znaków go reprezentujących. Uświadomienie własnego „poczucia wyższości” w dziedzinach prawa i moralności to najważniejsza lekcja dla właścicieli tej planety. Niewykluczone, że ten ciężki egzamin zdadzą i pomogą nam w rozumieniu tych spraw.

  • O Saturnie

415px-The_Seven_Planets_-_Saturn

http://en.wikipedia.org/wiki/File:The_Seven_Planets_-_Saturn.jpg

Saturn cieszy się złą sławą u astrologów. Słusznie, ale bez przesady. Niektórzy nie patyczkują się z ostrym definiowaniem Saturna, sam tytuł Liz Green „Saturn – spojrzenie na przeklętą planetę” (w wersji anglojęzycznej użyto nawet słów: Old Devil) – mojej aprobaty dla tego tytułu nie zyskuje. Cóż, poniekąd rozumiem Liz Greene – mając Saturna w domu dziewiątym, gdzie w radixie góruje Słońce, może sobie na takie luksusowe sformułowania pozwolić. Ciekawe, czy swojego Saturna przeklnąłby też Marc Edmund Jones, który ma go posadowionego na MC (problem nr 1), w koniunkcji z Księżycem (problem nr 2) i w znaku Lwa (wygnanie – problem nr 3)? Wydaje się, iż horoskop M. E. Jonesa niektórym fatalistom może przypominać konstrukcję pancernego wora pokutnego skrojonego na długoletni żywot (Jones żył prawie 92 lata). Nie zmienia to faktu jednak, że ta osoba bardzo mocno przysłużyła się środowisku ezoterycznemu – chociaż na MC miała „Diabła”. W szczególności historia doceniła metafizyczny konstrukt – Punkty Sabiańskie – które Jones wykonał dzięki współpracy z Elsie Wheeler.

Lata świetlne zajęła mi wewnętrzna wojna dotycząca znaczeń Jowisza i Saturna. Myślę, że ona trwa i będzie trwała długo nadal. W pewnym momencie byłem skłonny zdecydowanie uznać, że Saturn tworzy osoby o bardziej pokornym i wycofanym charakterze, co często wiąże się z opóźnionym startem w obszary, które zostały przez tą planetę zdominowane. Stałem też na stanowisku, że „saturnicy” (tak jak „marsiarze”) są „etycznie lepsi” niż – załóżmy – „jowiszowcy”, czy typy „wenusowe”. Ta przewaga saturniarzy miałaby teoretycznie polegać na tym, że główne tematy życiowe, które Saturn objął, mają większą wagę i ciężkość – przez co są bardziej docenione. To zaś, koniec końców sprawia, że pojawia się w nich większy szacunek i próba głębszego zrozumienia zjawiska. Niestety, każdy kij miewa dwa końce – owszem, wydawałoby się, iż saturnowa skłonność do zatrzymywania się na czymś, pokorne trwaniu i wewnętrzne „mielenie problemu” są kuszące i perspektywiczne w rozumowaniu i dalszym postępowaniu etycznym. Tymczasem większość zachowań, z których Saturn czerpał korzyści, wiąże się najczęściej z pokonywaniem kompleksu, negatywną afirmacją zbudowaną na lęku, lub też siłą, która powstaje w wyniku przebycia jakiegoś cierpienia lub chłodu. Część praktyczną dotyczącą wynajdywania poszczególnych kosmogramów (i ich manifestacji cierpień) pozostawiam innym.

Na pewno warto się zastanowić, dlaczego Leonardo Di Caprio (Saturn w Raku w X. domu, kwadratura Księżyc) nie może otrzymać od lat tego upragnionego Oskara. Można gdybać, czemu Al Pacino musiał być nominowany do tej nagrody ośmiokrotnie, ale faktycznie nagrodę odebrał dopiero dwadzieścia lat po debiucie w „Ojcu Chrzestnym” (radix Al Pacino – co prawda Jowisz w d. X, tamże jednak koniunkcja Słońca – wł ASC – z Saturnem). Sandra Bullock czekała również do 46 roku życia (Saturn MC, Mars ASC!), notabene tytuły filmów, w których wzięła udział: Demolition Man i Speed, a także sam film za którego dostała Oskara: The Blind Side, celnie oddają jej maleficzne konotacje horoskopowe. Na pewno sporo tych życiorysów, jak i inne historie – niekoniecznie związane z domem dziesiątym – są warte ciągłego śledzenia i badania. Wiadomo doskonale, że w wielu przypadkach, bez wsparcia Saturna (harmonijnymi aspektami lub chociażby w jego godności planetarnej), dochodzi do poważnych opóźnień, trudności i licznych perturbacji.

  • O Uranie

656px-Aion_mosaic_Glyptothek_Munich_W504http://en.wikipedia.org/wiki/File:Aion_mosaic_Glyptothek_Munich_W504.jpg

Uran to planeta, która należy do legendarnej trójcy transsaturników, którą dopełniają Neptun i Pluton. Opisy Urana wywołują mnóstwo sprzecznych oczekiwań, katastrofizmu i zabawnych zwrotów akcji.

Zacznijmy od tego, że część (podobno większość) astrologów uznała, że Uran władcą Wodnika jest i basta! Owszem, Wodnik i Uran mają pewien zestaw znaczeniowy, który można by skrótowo nazwać: „własnością intelektualną”, „własnością zachowań” i „błyskiem”. Przy czym słowo „własność” byłoby rozumiane w sposób dwojaki: jako pewien zestaw cech traktowanych jako rzecz stała i nabyta („mieć i posiadać” – charakterystyczne dla typologii znaku stałego), ale także jako „coś własnego” (w sensie niepowtarzalności, wyróżnika indywidualności). Podsumowanie tych dwóch znaczeń daje jakby poważniejsze u większości „uraników” i Wodników przekonanie, że są „w większym stopniu właścicielami swoich idei, niż reszta znaków zodiaku”. Zwróćmy uwagę, że jest to podejście … bardzo saturniczne. O ile jednak Koziorożec, jako stary („czysty”) władca Saturna wyraża się jako wspinanie się na szczyt i pilnowanie (trwanie) na wysokości, o tyle Wodnik wyraża się jako „niewolnik swojej wolności” czy też „trwający przy niezależności”. Możliwe jest więc częste wpadanie w pułapkę znaczeniową, kiedy komuś się wydaje, że jest „niezależny”, „wolnomyślicielski” i jednocześnie „tolerancyjny”, gdy jednocześnie względem samego siebie i swoich idei jawi się jako ktoś wybitnie uparty, konserwatywny i zachowawczy. Być może to konsekwencja stałego znaku powietrznego w połączeniu z atrybutami Saturna daje trwałe i widoczne rezultaty, w których Wodniki okazują się być konstruktorami (Saturn!) nowego świata (Lincoln, Darwin, Edison, Mendelejew)? Cóż, przeciwnicy pozostawienia Saturna w strukturach Wodnika będą twierdzić, że Uran byłby w stanie zniszczyć Bastylię, a na jej miejscu postawić kilka ulepszonych budowli, bez wsparcia Saturna. Wypada życzyć powodzenia, bo z punktu widzenia public relations zawsze milej widziane będzie bycie uranikiem, niż saturnikiem. Tak jak lepsze jest pokolenie „Dzieci i kwiatów” niż posada Klucznika w „Panu Tadeuszu”. Zwłaszcza na gruncie astrologii, która w obecnych czasach chce się jawić jako dyscyplina wyzwolona (ach, ta „wolność”!).

Uran dziwnym trafem jest ulubionym zagadnieniem dotyczącym nieszczęść w postaci wypadków samochodowych, katastrof lotniczych i czegokolwiek, co jest związane z transportem i nowoczesnymi wytworami cywilizacji. Częściowo słusznie: coś w tym jest! W szczególności, gdy właściciel horoskopu ma obydwa światła, albo chociażby jedno (plus Merkury lub Mars) w nieharmonijnym układzie z Uranem – możemy obawiać się skłonności do szarżowania i podejmowania ryzyka. Sam tranzyt lub obecność Urana w perspektywie nadchodzących wydarzeń nie musi być katastrofą. Jego rewolucyjny charakter jest bardzo często doskonałą okazją, żeby przeżyć „wypadek” w sferze uczuć (rozstania, nowości, zmiany), domu (przeprowadzki, ciąża, ucieczki z domu), pracy (odejście, zmiana stanowiska, własny nowatorski pomysł na działalność), czy też swojej psychiki (zmiana postrzegania siebie, podjęcie ryzyka, udanie się do doradcy, psychologa, astrologa, itd.). Można by te wydarzenia nazwać „wypadkami psychicznymi” i w przeciwieństwie do ryzyka obowiązującego w świecie pojazdów i maszyn, dochodzi tutaj do wielu momentów przełomowych, które zmieniają w sposób gwałtowny i bardzo błyskotliwy koleje życia. Niestety, nie istnieje receptura na określenie typu zdarzenia dla ogółu ludzkości, ale najczęściej wyraża się w zestawie znaczeń typu: nieoczekiwana zmiana, gwałtowne ruchy, podejmowanie ryzyka, balansowanie nad przepaścią, nie liczenie się z konsenwencjami czynu, większa odwaga, uwolnienie pewnych obszarów świadomości, kruszenie zastałej struktury, zmiana modelu postępowania w danej dziedzinie. Na pewno Uran nie pasuje do oklepanego terminu „transformacja”. Pomińmy fakt, że ten typ kuszącego sformułowania pasuje do praktycznie wszystkich zjawisk naszego życia i wciąż się dzieje we wnętrzu większości ludzi (proszę odnaleźć miesiąc z życia, w którym nie dokonała się choćby mała „transformacja”). Znacznie lepszymi terminami byłyby określenia: otwarcie na nowość i wybór nowych ścieżek. Aż tyle i tylko tyle.

*

KONIEC CZĘŚCI 2.

– — –

Napisano: w dniu 14/04/2014.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Wykorzystano obrazki zamieszczone w Wikipedii na zasadzie licencji Creative Commons.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Comments

comments