Miłość i astrologia z 69 twarzami

Witam Państwa!

Doświadczając uroków życia, słuchając uwag osób mnie otaczających (lub/i wspierających) zaczynam patrzeć na uprawę astrologii, która nie jawi się jako droga do oświecenia, tylko jako droga do… infantylizacji i karykaturalizacji życia. Skąd ten brutalny wniosek? Wystarczy spojrzeć na większość treści w tzw. podręcznikach astrologii. Nazwałbym te opisy „lekkimi, łatwymi i przyjemnymi„. Skąd ta surowa ocena? Wynika ona z czystego niepokoju twórczego i zmysłu obserwacji. Mogą Państwo się nie zgodzić, mogą się zgodzić, ale w swoich doświadczeniach wydaje mi się, że tłumacze rzeczywistości astrologicznej nie dostrzegają kilku faktów:

 

1) Zmieniającej się obyczajowości.

To co niegdyś było definiowane jako perwersja, obecnie staje się dla sporej grupy społecznej normą; można w to śmiało włączyć takie terminy jak tzw. zdrada, tzw. pornografia, czy tzw. wulgarność. Część osób traktuje te zachowania jako coś zupełnie naturalnego i nie stojącego w konflikcie z ich modelem życiowym. W czym problem: rzeczą istotną jest takie zachowania zauważać i starać się je opisać, a nie moralizować, co często przerasta wyobrażenia o „świecie idealnym” według tzw. doradcy. Pułapka bycia prorokiem dziejowym jest tutaj bardzo częsta. Śmiem podejrzewać, że gdyby mieć Uduchowioną Obcinarkę Palców Wskazujących, to wielu tzw. ezoteryków posiadałoby czteropalczaste dłonie. Tak lubowali się w pokazywaniu drzazgi w oku drugiego, że aż im belka nerkami się wydaliła.

Reasumując: spora część współczesnych doradców nie zauważyła, że świat wokół nas drastycznie się zmienił. Do tego stopnia, że zdezaktualizowały się pewne definicje i pewne oczekiwania dotyczące miłości. Zmieniły się podziały ról męskich i kobiecych, zatarły się, a momentami nawet wymieniły, co nie miało miejsca 50, 100, 200 czy 300 lat temu. Tak, do Was mówię, do pokolenia swoich rodziców i dziadków – miłość, która miała miejsce w Waszych czasach, spoczywa w antykwariatach i w archetypowych opowieściach, z zakrystii rodem. Tęskno niektórym za tamtymi czasami, ale trzeba się pogodzić, że świat pędzi, żądając od nas ciągłego re-definiowania uczuciowej rzeczywistości. Na sporej części książek astrologicznych, czytanych w latach 80-tych i 90-tych zarósł kurz, którego nie dotknęły ludzkie neurony. One w dużej mierze przestały być aktualne, tak jak większość osób irytują wiersze miłosne Kochanowskiego, lub wiersze Mickiewicza! Oni teraz lecą pędem do kin, żeby poznać smak glutaminianu sodu i 50 twarzy Earl Greya. Większość nie pozwoliła sobie na luksus przeczytania dzieł Markiza de Sade. Przecież „czasu nie było”.

 

220px-50ShadesofGreyCoverArt

 

2) Nieumiejętności doświadczania życia uczuciowego

Czytaj: zagrożenie tkwiące w tym, że doradca posiada wyjątkowo zaburzone, lub hermetycznie oddzielone od świata życie wewnętrzne. Zdarza się, że jest ono zasłonięte kotarą tajemniczości, swoistej praktyki duchowej, lub gwardią przyboczną, którą eufemistycznie zwie on „uczniami”. Sądy wydawane przez taką osobę są filtrowane przez jej poranione życie wewnętrzne. Jeśli dostaniecie się w objęcia takiego „pomagającego” anioła Bunuela, to aż poczujecie chłód każdej czakry, że kundalini Wam zamarznie w środku lata i zamieni się co najwyżej w laskę mojżeszową. Ilość doznanych ran, blizn i uderzeń takich zepsutych aniołów zagłady jest tak mocna, że reakcją obronną staje się deficyt empatii, deficyt słuchania o uczuciowych oczekiwaniach lub doświadczeniach otoczenia. Ileż bowiem można cierpieć? Gorzej, astrolog, tarocista, czy doradca cierpi często na deficyt samego kochania; niech to Państwa nie przeraża, ale podejrzewam, że wielu doradców kochać to za bardzo nie potrafi, oprócz miłości własnej. Gorzej – wielu z nich cierpi na przypadłość, które mógłbym nazwać

syndromem Don Juana:

(nie postrzeganie obietnic w związku jako przeszkoda w tworzeniu nowych, intymnych znajomości z innymi „wyjątkowymi” kobietami),

lub syndromem Casanovy:

(„Można go nazwać znawcą, a wręcz koneserem kobiet. Potrafi je adorować i czynić obiektem uwielbienia” – za Lwem Starowiczem).

 

Czy król jest nagi? Andersen wiedział co pisał:
Cesarz zmieszał się, bo wydawało mu się, że jego poddani mają słuszność, ale pomyślał sobie: „Muszę wytrzymać do końca procesji”. I wyprostował się jeszcze dumniej, a dworzanie szli za nim, niosąc tren, którego wcale nie było

736px-Max_Slevogt_Francisco_d'Andrade_as_Don_Giovanni

 

Reasumując: fachowcami na temat związków i życia uczuciowego stają się osoby, które nie potrafią stworzyć stabilnych i szczerych relacji, które rezygnują z walki o ich stałe odnawianie, lub które tkwią w toksycznych stosunkach. Swoistymi mechanizmami obronnymi tego typu zachowań są relatywizacja definicji związków („nie ma obowiązku wierności i stabilności„), relatywizacja odpowiedzialności („nikt niczemu nie jest winny, wszystko to nieustające doświadczenie„) i relatywizacja uczucia („miłość nie istnieje„). Oczywiście tego typu postawy nie uniemożliwiają przyjęcia postawy dobrego doradcy z jednym zasadniczym zastrzeżeniem – że osoba wypowiadająca te twierdzenia nie stosuje ich jako wyjścia awaryjnego (racjonalizacji) z nieprzyjemnych sytuacji. Niestety, częstokroć zdarza się, że relatywizacja jest manewrem obronnym, odwracającym uwagę i zasypującą czarną dziurę zniszczenia. Czy nie lepiej było powiedzieć wcześniej, że jest się osobą, która wyznaje poligamię, która nie wierzy w miłość i poniosła dużo porażek osobistych? Zapewniam Państwa, że tego typu wyznania byłyby skłonne przekonać mnie, że mam do czynienia ze świetnym doradcą, który zna siebie od podszewki, jak własną kieszeń. Niestety, znacznie częściej spotykamy osoby, które mają silnie zaznaczoną „prawicową mentalność”: lubią epatować swoją nietolerancją, zamiatając pod dywan śmieci własnego osobistego bałaganu wewnętrznego. Co sprytniejsi czynią ze swojej żony firankę, zasłaniając swoje wybujałe ego. Kobieta dziejowo zawsze była wykorzystywana, dlaczego więc nie użyć jej po raz kolejny, jako tarczy ochronnej?

 

3) Braku odwagi mierzenia się z własnymi demonami i bólem istnienia

Astrolog czy inny doradca lubi od czasu do czasu wytykać/punktować zachowania, kojarzone z: brakiem męskości, brakiem kobiecości, brakiem dorosłości, brakiem spontaniczności, perwersyjnością, lub brakiem zaangażowania. Zdarza się, iż jednocześnie sam prawdopodobnie tkwi w jednym ze schematów, co nie przeszkadza mu budować cokołu chwały, że jego życie uczuciowe to nieustające pasmo spełnienia. Wyobraźcie sobie, że jednak nie, że jednak czuje się ten bidny doradca niespełniony, zalękniony, zbyt chłodny, zbyt wrażliwy, zbyt niemęski, zakompleksiony, niepewny, albo zbyt niekobieco (jeśli to niewiasta spełniająca się na ezoterycznym polu). Kto pójdzie do takiego gościa? Kto pójdzie do takiej wróżkini? Dlatego dość naturalną postawą jest przyjęcie maski osoby uśmiechniętej, osoby spełnionej, emanującej spokojem. Co ja na to? Ano, jak mówią fachowcy na budowie – pic na wodę, fotomontaż. Prędzej znajdziecie nadczłowieka na polu pełnym zboża, w kopalni węgla, lub w maratonie, aniżeli w tajemniczych jaskiniach pełnych kotów, kul i gadżetów z najmądrzejszymi twarzami, które nawiedziły nasz świat. Na cóż mi to – świat jest iluzją błyskających katiuszy.

 

Reasumując: tajemnicą poliszynela jest, że większość doradców ezoterycznych, astrologów i nauczycieli nie stało się nimi z powodów czysto marketingowych. Również ciekawość dotycząca natury świata nie była głównym motywatorem, chociaż akurat występowało to już częściej. Znacząca większość osób, która weszła w te sfery poznania poszła za głosem swojego wewnętrznego bólu, rozczarowania, odreagowania, zniesmaczenia, lub głośnego protestu. Otrzymała mocne razy i kopy w dzieciństwie, na progu dorosłości, nie potrafiąc poradzić sobie z nimi. Pomyślcie – czy wszyscy doznali wskrzeszenia i uleczenia poprzez ezoterykę? Czy część z tych osób nie zdradziła swoich ważnych pytań, zajmując się popierdółkami i głupotami, ku uciesze gawiedzi? Obawiam się, że tak to zaistniało, część weszła „w dorosłe życie”, zasypując swoje egzystencjalne szambo. Nie ma co się w tym temacie co martwić – ono co jakiś czas u kogoś wypływa. Przyjrzyjcie się niektórym historiom. Pomyślcie o ofiarach molestowania seksualnego w pewnych instytucjach. Rany u wielu osób są wieczne. Są jak zaraza, jak zakała ludzkości, zarażeni infekują swoimi ranami innych.

Paul_Gauguin_091

*

Weźmy teraz sobie pierwszą z brzegu książkę astrologiczną. Wyłapmy kilka zdań, losowo wybranych, typu:

 

Znak Lwa na szczycie 7. domu – przyciągasz zwykle mocnych, niezależnych i mocno ekscentrycznych partnerów

lub:

Znak Panny na szczycie 5. domu – Panna w tym przypadku traktuje często miłość jako biznes

albo:

Znak Skorpiona na szczycie 7. domu – jesteś osobą o stałych i nieco konserwatywnych zapatrywaniach we wszystkich dziedzinach życia, zatem i w partnerstwie również

 

Albo drugą z brzegu:

Wenus w znaku Bliźniąt – nastolatek nacechowany przez ten zodiakalny układ stanie się romantycznym włóczykijem, bardziej zainteresowanym gawędami o doświadczaniu miłości niż jej przeżywaniem

lub:

Wenus w znaku Panny – Panna jest znakiem praktyczności, więc takie osoby kochają w sposób zdyscyplinowany i realistyczny„.

 

Czujecie Państwo, że tego typu opisy są w stanie ugasić Wasz ból po rozstaniu (czego nie życzę), lub w dobry sposób zdefiniować, kto czego w związku potrzebuje? Czujecie „trzewia” rzeczywistości ludzkiej? Czujecie, że Wasza Wenus lub Wasz Mars w znaku zodiaku doskonale opisze Wasze deficyty i potrzeby emocjonalne? Oj, trudno to poczuć, gdy astrolog usuwa się całkowicie w cień i udaje urzędnika pod postacią pani od matematyki, albo pana od geografii. Tych formułek nie da się, ot tak, niewinnie napisać, ponieważ w połączeniu z całością horoskopu mają one niziutką wartość merytoryczną. Tych przedstawień nie da się zrobić, jeśli będziemy udawać, że artysta (to dość dobre słowo) przedstawiający czyjś horoskop jest bez krwi, bez kości, bez serca i bez ciężarów przeszłości. Język astrologii jest nieprzekładalny na język ludzki, jeśli nie użyjemy trzech materiałów: syntetycznego spojrzenia na całość horoskopu, swojego osobistego wglądu i … uszu. Otóż to – doradca, który nie słucha, to – mówiąc językiem wieszcza Sienkiewicza – chuj, dupa i kamieni kupa.

Sporo interpretacji sprawia wrażenie, jakby były kompletnie oderwane od rzeczywistości ludzkiej. Przypomina to prace kopistów, którzy setki razy przepisywali położenie planety w znaku i uczynili kolejną wariację. Jeśli zatem kolejna praca, kolejny artykuł, ma być powieleniem w kółko tych samych wniosków, to – jak mówią w reklamie – po co przepłacać? Piszę to wszystko Państwu w pewnym bólu, ponieważ do dnia dzisiejszego czuję się osobą wciąż poszukującą. Gorzej – na progu wielu rozwiązań koncepcyjnych stoję w obliczu wiecznego rozczarowania naturą „pomagaczy”, którzy przypominają psy – szczekają, merdają ogonem i latają za kośćmi. Jestem nieco wymęczony bagażem osobistych doświadczeń i zły jednocześnie, gdy widzę dookoła, jak sporo tematów i dużo wątków natury obyczajowej jest odczytywane z poziomu dziecięcej naiwności, stylizowanej na słodką infantylność. Odnoszę wrażenie, że recepty na kryzys istnienia i deficyt różnych odcieni miłości (nie tylko pojmowanej jako spełnienie w związku) są wyjątkowo tandentne, kiczowate, tanie, albo ubrane w przeciwpancerne stroje świątynne, tudzież cytaty nieznających Tacyta. Gdzie się podziały czasy mocnych relacji, listów papierowych, pożółkłych książek i pojedynków chociażby? Cóż, uleciały, zostały spalone, zmielone przez skomercjonalizowaną rzeczywistość. Mam nadzieję, że niektórzy od czasu do czasu tęsknią za tego typu sentymentalnymi powidokami, chociaż jestem świadom, że jutrzenka kiczu będzie nam świecić dopóty, dopóki ludzie nie będą się od czasu do czasu tych swoich maseczek zrywać.

 

Z serdecznym pozdrowieniem dla Przyjaciół, którzy – wiem – że istnieją i pomagają mi w byciu człowiekiem. Dzięki Wam staję się lepszym, bez Was byłbym Królową Śniegu.

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Napisano: 16/02/2015

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Wykorzystano cytaty z J.Ch. Andersena „Nowe szaty cesarza„, M.J.Abade „Horoskop Twojego dziecka„, K.K.Rymarkiewicz „Astrologia – intepretacja horoskopu

Wykorzystano zdjęcia z Wikipedii: [1], [2], [3].

Comments

comments