Horoskop tygodniowy i miesięczny – czy to ma sens?

Witam Państwa!

Astrologię można uprawiać jak ogródek – na wiele sposobów. Najczęstsza forma to przedostatnia i ostatnia strona gazet poświęcona konkretnym znakom zodiaku. Tajemnicą poliszynela jest to, że praktycznie w ogóle nie przypomina to astrologii, aczkolwiek znajdują się propagatorzy tego nurtu publicystyki lekkiej, którzy mówią, że „POPULARYZUJĄ ASTROLOGIĘ”.

Wyobraźmy sobie analogiczną sytuację, gdzie jakiś lekarz stażysta dorabiający w gazetce zalecałby w danym tygodniu branie lekarstw i miał rubryki: przeznaczone dla kobiet w wieku do 20 lat, przeznaczone dla kobiet od 20 do 30 r.ż., przeznaczone dla kobiet 30 – 40, itd. Skrupulatnie, sympatycznym i zabawowym językiem pisałby do każdej z grup takie komunikaty: „w tym tygodniu nie ominie Was zabawa, weźcie 2KC„, „szwagier weźmie Was w obroty, wypijcie pół litra… Alveo„, lub też „w jesienny wieczór dziurawiec będzie w sam raz na spędzenie towarzystwa z kotem„. Oczywiście koledzy po fachu stwierdziliby z przekąsem, że to co najmniej trochę głupie, że bawi się w komercyjne idiotyzmy, ale on z godnością odpierałby te złośliwe uwagi mówiąc, że POPULARYZUJE MEDYCYNĘ. Jednocześnie pod stołem otrzymywałby gratyfikacje od producentów wódki, zaproszenia na paintball od szwagrów i nowe zabiegi akupunktury od wdzięcznych kotów.

Tak mniej więcej wygląda „popularyzowanie astrologii” w prasie kolorowej. Większość czytelników nie wie (sic!), że istnieje horoskop indywidualny, że godzina urodzenia jest bardzo ważna, że często gęsto istnieją olbrzymie różnice w odczytywaniu osób urodzonych tego samego dnia, miesiąca i roku, o czym np pisałem niedawno -> TUTAJ. Naprawdę?! – zapyta rozeźlony amator cotygodniowej lub comiesięcznej rubryki w „CrisTinie”, „Nieprzyjaciółce” lub innej „Hani Domu”. Naprawdę! – brutalnie rzeknę ja. Pisanie tego typu komunikatów robi fatalny stereotyp astrologii i tylko cyniczna córa Zurychu* może twierdzić zgoła odmiennie. Więc, jeśli wpadłeś przez pomyłkę, ktoś Ci zrobił złośliwego psikusa, lub też szczur domowy przechodząc przez klawiaturę przekierował Ciebie tutaj, Wierny Czytelników Stron Ostatnich, wiedz, że istnieją horoskopy tworzone w sposób dokładny i dopieszczone bardziej niż niejedno Raffaello przez miłego chłopca uśmiechającego się zalotnie w reklamach. Zaś ludzie uczą się miesiącami i latami, żeby umieć je rozumieć, interpretować i jeszcze z tego wyciągać jakieś przeszłościowe lub przyszłościowe historie. Tak – to naprawdę jest masa roboty i od czasu do czasu fachowcy z innych dziedzin przyznają, że astrologia jest bardziej skierowana dla wygimnastykowanych umysłów – a czy te umysły odlecą w swoich rozważaniach, czy pozostaną na ziemi, to już osobny problem.

[* – posłuchajcie Artura Andrusa]

 

* * *

DRAMAT HOROSKOPÓW TYGODNIOWYCH I MIESIĘCZNYCH

Podobna sytuacja tzw. „popularyzacji” ma miejsce jeśli chodzi o horoskopy tygodniowe i miesięczne. Na szczęście autorzy takich „prognoz” czynią CENNĄ UWAGĘ i nie robią swoich Czytelników Stron Ostatnich w konia (bambuko, maliny, względnie w jajo). Propozycje horoskopów tygodniowych i miesięcznych bardzo często są prowadzone przez bardziej profesjonalnych astrologów, którzy zaznaczają lub informują, że „rzeczywiście istnieje coś takiego jak horoskop urodzeniowy, uwzględniający bardzo indywidualne i szczegółowe cechy charakteru„. Widać wyraźny postęp – Urania nie jest już latarnianą ćmą, awansowała na japońską gejszę. Dalej jest jednak li tylko miłą panią do towarzystwa i o żadnym głębszym poznaniu nie ma tutaj mowy.

Jednocześnie piszący te horoskopy tygodniowe i miesięczne wpadają w dość trudne sytuacje i czasem się… męczą. Część z tych osób doskonale bowiem zdaje sobie sprawę, że duży odłam ludzi lubi sobie przy małym piwoccino czy dużej czarnej zażyć astrologicznej prognozy pogody i popatrzeć, co tam na niebie huczy lub mruczy. Taki mamy klimat, każdy marketing uprawiać musi, inaczej się udusi. Zatem należy napisać temu Rakowi, żeby poszedł z całą rodziną na ryby, albo Pannie, że ma szansę zostać mężatką na piątym ustawieniu hellingerowskim. Bardziej wymagający od siebie astrologowie napomkną o różnych położeniach planet i będą kładli nacisk na jakiś odcinek Koziorożca, Barana czy Wagi. Ku ich rozczarowaniu czytelnicy nie są jednak od tego, żeby bawić się w rebusy astrologiczne, dlatego reakcją na tego typu popisy będzie westchnięcie ramionami i zabicie dwóch komarzyc, mających wielkie ambicje macierzyńskie.

Różnica jest więc widoczna i namacalna. Stażyści udający astrologów na Gazetowych Stronach Ostatnich czynią z astrologii mewę śmieszkę, zaś astrologowie tygodniowo – miesięczni są bardziej subtelni i nie strzelają do szafy z gwiezdnymi tomami mola samobójczego. Tym niemniej, oni mają w perspektywie uprawiania swojego zawodu parę grzeszków mniejszych na sumieniu. Oto one:

 

  • Samo tworzenie zarysu ogólnego prognozy, mówiące o tym, że w jakiś dzień dobrze jest pójść odpocząć na działeczkę i podlać kwiatki, a innego dnia zrobić ważne rzeczy w pracy, bo będzie temu towarzyszyło dużo energii może mieć jakiś sens. Może to wyglądać trochę jak prognoza pogody – w czasie słonecznej pogody spacery bywają przyjemniejsze, niż w czasie zawiei lub ulewy. Tym niemniej OGÓLNY OBRAZ rzeczywistości (czyli ta „pogoda”, powiedzmy), może się okrutnie różnić od INDYWIDUALNEGO LOSU jednostki (życia Jasia Kowalskiego, czy Janiny Nowakowej). Wiadomo więc, że jeśli w horoskopie indywidualnym jakiś Jan i Janina mają kiepsko wyglądający miesiąc, to czytanie tego typu prognozy może mieć dla nich taką samą wartość jak temperatura w Sydney albo wilgotność powietrza na Sri Lance. Czyli żadną.

 

  • Równie dobrze w prognozie tygodniowo – miesięcznej możemy usłyszeć, dowiedzieć się, że na niebie jest przepiękny trygon Wenus do Jowisza, czy też koniunkcja Merkurego z Saturnem. Żeń się! Rób interesy! Ucz się! To fantastyczny czas! Pokonasz siebie! Jesteś geniuszem, który wykluwa się niczym jastrząb w kurniku! Zrobisz to – idź, goń, to rozkaz! Tak – tego typu rewelacje mogą się mieć nijak, jeśli tego typu figury planetarne nie mają nic wspólnego z naszymi kosmogramami, a na dodatek jeszcze coś mogą niepotrzebnie nakręcić w nieodpowiednią stronę. Wyobraźmy sobie, że ów Jowisz z trygonu uruchomiłby urodzeniowo kwadraturę do Wenus, a w niebiosach rozgrywałaby się jeszcze koniunkcja Marsa na urodzeniowym Księżycu. I tu nagle kłótnia, konflikcik, stresy, lub mały wypadek, zamiast kolejnych wielkich pasm zwycięstw. To jest pułapka horoskopu tygodniowego czy miesięcznego – brzmi to fajnie dla tłumu, ale bardziej liczą się STOSUNKI. Tak, stosunki pomiędzy tym co na niebie, a tym co w horoskopie urodzeniowym (czy elekcyjnym lub wydarzeniowym, związanym z powstaniem państwa, firmy, ślubem, itd.). TAM DOWIEMY SIĘ WIĘCEJ NIŻ Z HOROSKOPU TYGODNIOWEGO – MIESIĘCZNEGO.

Wiem, że to trochę smutne i trochę nieładnie pisać, że św. Mikołaj jednak nie istnieje i nie ma czerwonego płaszczyka, ale takie są fakty. To, co dzieje się na zewnątrz, nie determinuje tak bardzo naszego życia, jak wydarzenia związane z własnym horoskopem, własną mapą celów i potencjałów. Gdyby tak faktycznie było, większość z nas ulegałaby tym samym podszeptom losu, miałaby udane randki w podobnych terminach, wyrzeczenia w pracy w tych samych momentach czasowych. Tak jednak nie jest – przy pięknych układach na niebie część osób ma lepsze dni, część osób ma gorsze dni. Geneza? HOROSKOP URODZENIOWY. On pozwala różnicować i sprawia, że w czasie deszczu część osób nie oddaje się urokom chandry.

 

  • Następna sprawa, czyli odwrócenie sytuacji z podpunktu poprzedniego. Można odnieść wrażenie, że z prognoz tygodniowych czy miesięcznych teoretycznie niewiele rzeczy wynika (nuda, Panie, nuda!). Astrolog pisze ku uciesze śledzących: „zapowiada się spokojny tydzień, Wenus weszła sobie do Byczka, Mars będzie w Wadze w trygonie do Saturna” – czy coś w tym stylu. Nic, tylko rozpalić grilla i zaprosić sąsiadów na plotki! Niestety, o nieszczęsny, podczas gdy niebo będzie „spokojne” i „miłe”, Twój horoskop będzie Termopilami wytrzymałości wobec pokus Wenus, natarczywości Marsa, lub perspektyw Jowisza. Po prostu tranzyty i inne wskaźniki (dyrekcje, solariusz, lunariusze, progresje – itd.) mogą Ci przynieść róg obfitości od kozicy Almatei lub też ino sznur od weselnego chama. Jeszcze raz – „pogoda astrologiczna” może mieć wpływ na bardzo ogólny poziom zachowania, tak jak ciśnienie, temperatura czy wilgotność powietrza. Ale ciśnienie nie odbędzie za Ciebie dyskusji, temperatura nie kupi Ci sukienki, a wilgotność powietrza nie uruchomi lawiny zmysłów. Prognoza pogody nie definiuje sytuacji, nie tłumaczy reakcji poszczególnych ludzi, nie wskazuje jak kto postąpi. Jest tylko i wyłącznie prognozą pogody.

 

Jeśli czytasz i traktujesz serio astrologię, te uwagi powinny być dla Ciebie ważne. Jeśli tego nie wiedziałeś – tym bardziej. Jeśli jesteś bystrym Czytelnikiem, dostrzeżesz również w tej treści bardziej fakty, niż próbę jakichś prywatnych rozliczeń. Nie martw się – astrologowie gazetowi, stażyści dziennikarstwa i osoby nabijające się z astrologii zawsze będą mieli popyt na swoje usługi. Od mojego artykułu nie zbiednieją, prędzej pomyślą, że sfrustrowany idealista pisze krytyczny artykuł. Prawdopodobnie większość z nich nawet NIE WIERZY W ASTROLOGIĘ (chociaż to nie jest przecież sprawia wiary, tylko wiedzy i doświadczenia!) Niech tak myślą – ich święte prawo! Istnieje jednak nadzieja, że chociaż Ty się wzbogacisz o jakąś tam wiedzę, albo spojrzysz na astrologię z zupełnie innej perspektywy, chociażby marketingowej. Współczesne czasy kładą na to nacisk, zespół Republika śpiewał „ta piosenka jest śpiewana dla pieniędzy„. Moja klawiatura tryka i pisze: „te teksty są po to, by poprawiać nastrój ludziom i produkować kliknięcia”. Ostatni pasjonaci i idealiści wymierają, czytelnictwo przechodzi do podziemia, a honor ulotnił się wraz z potrzebą kształcenia dla kształcenia. Będzie dobrze, jeśli docenisz harówkę nauczycieli astrologii, tłumaczy i wszelakich osób, które mocno w tym siedzą i angażują się w bardzo szczegółowe opisy, wypruwając z siebie flaki i żyły. Zapewniam Cię, że takie osoby istnieją na tym świecie. Brzmi to czołobitnie, protekcjonalnie i pretensjonalnie, wiem o tym, ale naprawdę wiele ludzi oddaje się temu zajęciu, czyniąc setki i tysiące analiz. Jest to zajęcie dla pasjonatów, nie dla marketingowców i biznesmenów, dlatego pies z kulawą nogą nie inwestuje w astrologiczne badania. Szkoda.

 

* * *

DALSZE UWAGI DOTYCZĄCE PROGNOZ OGÓLNYCH

 

Istnieje jeszcze wiele możliwości, które od dawna mnie osobiście dziwiły i irytowały. Dominują tutaj trzy główne wątki:

  • pełnie i nowie Księżyca (w tym zaćmienia),
  • ingresy planet,
  • retrogradacje.

PEŁNIE I NOWIE

Jeśli w dalszym ciągu traktujemy astrologów i astrologię poważnie, możemy się na temat każdego z tych podpunktów zastanowić i zatrzymać się przy tym. Rozpocznijmy od pełni i nowi (-ów?) Księżyca. Otóż, wiele osób stosuje podejście w stylu poradnika „kopiuj – wklej”, na zasadzie: „pełnia w Byku to okazja na przyciągnięcie obfitości„, „pełnia w Wadze to czas by tworzyć afirmacje na udaną relację” i tak dalej. Tego typu uwag Ciocia Dobra Rada jest w sieci sporo, ale często nie uwzględniają one kilku ważnych kwestii:

a) znak zodiaku nie ma równocześnie tych samych znaczeń w każdym swoim stopniu, co innego może oznaczać np. stopień piąty, co innego dziesiąty, a co innego dwudziesty. Na wielu odcinkach Księżyc może się stykać z różnymi gwiazdami, lub obiektami; nawet Vivian E. Robson [polskie wydanie Astrologii Elekcyjnej pod red. Piotra Piotrowskiego dla PTA, s. 23] zwraca uwagę na to, że w elekcjach połączenie Księżyca z gwiazdą stałą może dawać naturę planet reprezentowanych przez gwiazdę; per saldo – inaczej może wyglądać pełnia Księżyca w Raku w koniunkcji z Alheną, inaczej z Syriuszem, a jeszcze inaczej z Polluksem! To są TRZY RÓŻNE PEŁNIE W RAKU! Pełnia pełni nierówna…

b) kompletnie inny charakter pełni może mieć miejsce również wtedy, gdy Słońce (w końcu uczestniczy pełnoprawnie w tym zjawisku!) znajduje się na różnych gwiazdach stałych. Nikt o zdrowych zmysłach nie zignoruje przecież sytuacji, kiedy podczas pełni Księżyca na pierwszym stopniu Ryb Słońce będzie znajdowało się na Regulusie, w przeciwległym znaku Panny!

c) logika podpowiada, że pełnia może mieć kompletnie inne znaczenia, gdy planeta władająca znakiem Księżyca, w której jest on w pełni, ma różną kondycję (ruch, znak, aspektowania) na niebie; trudno sobie wyobrazić, żeby pisać afirmację dla pełni w znaku Panny, o treści „porządkuj i analizuj”, gdy Merkury w tym czasie będzie znajdował się w koniunkcji z Neptunem. Zupełnie inaczej sytuacja by się przedstawiała, gdyby Merkury tworzył aspekt z Saturnem. Jeszcze inaczej by było, gdyby władca Panny był w ruchu prostym, stacjonarnym lub w retrogradacji. Czy kogoś takie sprawy w ogóle interesują?

d) kwestią osobną jest inne traktowanie pełni i nowi podczas niewątpliwej atrakcji, jaką jest zaćmienie. Na szczęście motyw zaćmień jest przez wiele osób rozpatrywany i doceniany. Tym niemniej widziałem sporo wpisów, w którym pełnia tradycyjna była opisywana w sposób identyczny (!) względem pełni zaćmieniowej.

e) warto jeszcze wspomnieć o braku interakcji i traktowaniu faz Księżyca w sposób autonomiczny względem horoskopu urodzeniowego. Tutaj też liczą się tajemnicze stosunki pomiędzy TYM CO NA NIEBIE, A TYM CO W HOROSKOPIE NATALNYM. Czym innym jest, jeśli Księżyc w pełni będzie znajdował się na naszym urodzeniowym Marsie, a czym innym może być to, że Księżyc będzie na urodzeniowym ascendencie. Większość formuł astrologii księżycowej nie zwraca jednak uwagi na takie kryteria i zwyczajnie stosuje formuły „kopiuj – wklej”, co jest tożsame z zapożyczeniami mającymi wiele wspólnego z miłośnikami prasowych Stron Ostatnich.

 

INGRESY PLANET

Czytelnicy i fani astrologii mogą prześledzić sympatyczne wpisy dotyczące wejścia planet do konkretnego znaku. Jeśli brać pod uwagę kryteria astrologii tradycyjnej, stosunkowo często mamy do czynienia z radością i euforią przygodnej wróżki, gdy planeta zyska godność i z pewnym dystansem lub inną perspektywą, gdy planeta wejdzie w inne miejsce zodiakalne. W przestrzeni będą więc krążyć opowieści, w stylu:

  • nie podpisuj umów, nie zakładaj firm, bo Merkury w retrogradacji,
  • jak ślub, to teraz, bo Wenus w Wadze, a później to będzie ciężko, bo Skorpion,
  • Jowisz się właśnie cofa, nie zapiszę się na ten kurs,
  • Saturn wchodzi do mojego znaku, ach, czeka mnie ciężki los!

Tego typu powiastki sprzedają się jak ciepłe bułeczki, ale tutaj ponownie mamy do czynienia z grubo ciosanymi koncepcjami, łupanymi niczym kamienie ze Stonehenge. Biedny Czytelnik jest skłonny uwierzyć w większość tych opowieści rodem z krypty, co może spowodować że DOKONA FATALNEGO WYBORU. Wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś usłyszał i uwierzył, że termin na ślub czy umowę jest super, ponieważ Wenus znajduje się faktycznie w znaku Wagi, a nie „w tym wrednym i złym Skorpionie”. Czy jednak SAM ZNAK automatycznie wiąże się z trafnym wyborem astrologicznym? Nie, nie i jeszcze raz nie! Wystarczy zadać pytanie, czy wolelibyście koniunkcję Wenus i Jowisza w Skorpionie, czy opozycję Wenus ze znaku Wagi do Urana w znaku Barana, by roztoczyć pola wyobraźni. A może wybralibyście zamiast tego fantastycznego Marsa w Baranie w kwadraturze do Saturna w Koziorożcu, zamiast trygonu Marsa ze znaku Strzelca do Słońca w znaku Barana? Czy wolelibyście koniunkcję retrogradującego Merkurego w Wodniku zmierzającego do trygonu z Saturnem, zamiast prostego ruchu Merkurego w Rybach, który idzie na koniunkcję z Wenus?

Podsumowanie tych mrożących w żyłach scenariuszy podkreśla, że astrologia pisana na kilogramy i tony tekstów jest czystą zabawą, pozbawioną wartości prognostycznej. Jeśli traktujesz astrologię poważnie, powinieneś uświadomić osoby, które zajmują się nią powierzchownie lub ledwo co się z nią zapoznały, że samo wejście Wenus do Wagi, lub Marsa do znaku Koziorożca nie musi być równoznaczne ze spełnieniem lub efektywnością w danej dziedzinie życia. Może się okazać, że Wenus w Skorpionie będzie znacznie lepsza, ponieważ znajdzie się dokładnie na Twoim descendencie lub Medium Coeli, tworząc trygon do urodzeniowego Księżyca. A może „dobry Mars w Koziorożcu” znajdzie się na Imum Coeli, co w kwadraturze do urodzeniowego Merkurego da więcej stresu. Czy tego typu rozwiązanie jest opłacalne?

 

RETROGRADACJE

Część osób publikujących swoje teksty lubuje się również w pisaniu o retrogradacjach i ruchu prostym. Zastanawiające, że skupiają się oni na tym, kiedy planeta wychodzi z retrogradacji i … huzia na Józia, hurra, kiedy nie ma dzieci w domu, to jesteśmy niegrzeczni! Drodzy, owi pasjonaci wejścia planety w ruch prosty ponownie popełniają kilka błędów, na które nie zwracają kompletnie uwagi. Jeśli traktujecie astrologię z minimalnym szacunkiem, zwróćcie uwagę na wiele faktów:

a) Po pierwsze, planeta która wyszła z retrogradacji, zachowuje się trochę jak rekonwalescent, który wyszedł ze szpitala. Przede wszystkim PORUSZA SIĘ ONA WOLNIEJ. Jeśli więc jakiś zachwycony astrolog pisze Wam, że „retrogradacja Merkurego skończyła się tego a tego dnia” i na następny dzień lecicie do urzędu podatkowego na złamanie karku, żeby rozliczyć się z Waszych milionów, biada Wam! Dlaczego? Bo wyjście ze stanu retrogradacji nie oznacza pełni szczęścia, tak jak Księżyc przybywający po nowiu w ciągu co najmniej kilku godzin ma naturę maleficzną (niekorzystną). Schowajcie więc swoje trąbki, wuwuzele i poczekajcie chociaż kilka dni, gdy planeta osiągnie nieco szybszy ruch. Przecież po ściągnięciu gipsu ze złamanej ręki nie idziecie następnego dnia na siłownię, żeby bić rekordy. Cierpliwości!

b) Po drugie, planeta która wyszła z retrogradacji, może opuścić swój ulubiony znak, albo zakończyć korzystny aspekt. Nie wiadomo zatem, czy warto wyciągać szampana, gdy Wenus idzie ruchem prostym do znaku Barana, żeby utworzyć kwadraturę z Marsem. Podobnie jak z poprzednimi sytuacjami – sama zmiana ruchu planety, z cofającego się na prosty, nie oznacza euforii i nie powinna lekceważyć tego, co będzie widoczne na niebie. Część osób ma z tym jednak problem – wolą wybrać zły układ na ruchu prostym, niż dobre aspekty na ruchu wstecznym. Skąd ta pewność, czy wybór tej, a nie innej sytuacji jest słuszny?

 

* * *

PODSUMOWANIE KOŃCOWE

Gdyby Czytelnik chciał podsumować w kilku punktach to, co napisałem powyżej, ułatwię mu to zadanie.

 

  • Astrologia pisana w celach rozrywkowych nie jest propagowaniem astrologii. Wykonuje i wypełnia dokładnie odwrotne cele. Utwierdza ludzi w przekonaniu, że liczy się tylko solarny znak, a z astrologów czyni głupców w oczach czytających. Równie dobrze reklama Ibuprofemu popularyzuje medycynę, tureckie seriale tworzą obraz o tureckiej kulturze, a plotki z życia gwiazd mają kompetencje poradnictwa życiowego. Astrologia pisana na ostatnich i przedostatnich stronach prasy kolorowej OŚMIESZA ASTROLOGIĘ. Koniec cytatu.

 

  • Popularyzacja astrologii to pokazanie choćby jednego horoskopu wykreślonego w profesjonalnym programie astrologicznym i wskazanie, że interpretacja wymaga podania dokładnych danych i wykonania dokładnych obliczeń. To można robić, jeśli traktuje się swoją profesję poważnie. Jeśli do tego jeszcze dojdzie skromne kilka – kilkanaście zdań opisu, to można uczynić naprawdę dużo niemałym kosztem. Wiele osób właśnie w taki sposób zostało zachęconych do pierwszy lektur i kontaktów z astrologią.

 

  • Horoskop tygodniowy i horoskop miesięczny wskazują na trendy, nastroje lub ogólne kierunki. Jednak nie mają wiele wspólnego z horoskopem urodzeniowym (natalnym, wydarzeniowym, elekcyjnym), o ile nie dokonuje analizy porównawczej. To tak, jakbyśmy próbowali definiować charakter Salvadora Dali z tytułu upalnej pogody, a karierę Maryli Rodowicz oparli na zimie, która zdarzyła się w 1976 roku. Jesteśmy w stanie określić czyjś nastrój, ale nic ponad to. Jeśli na niebie będzie koniunkcja Księżyca z Wenus, nie będzie to oznaczało, że dziewczynka z Etopii w tym czasie powinna pójść na jacuzzi i czerpać przyjemności. Jeśli Mars będzie w koniunkcji z Jowiszem, nie będziemy mieli do czynienia z eksplozją osób z niedowładem nóg, które wstaną ze szpitalnych łóżek i zaczną grać w piłkę. Aczkolwiek mam świadomość, że… …

 

  • … …ludzie lubią czytać prasę kolorową i oglądać prognozę pogody, dlatego horoskopy codzienne, tygodniowe czy miesięczne będą cieszyć się popularnością. Nie można mieć pretensji o astrologów o to, każdy chce mieć jak największą klikalność i oglądalność. Lecz warto przy każdej złośliwostce czytających uświadamiać ich, że horoskopy działają. Każda kropla drąży skałę. Dla dobra astrologii warto czynić takie uwagi. Prawdopodobnie brak odwagi powoduje, że większość coachów jest kojarzonych z ekspansywnymi występami scenicznymi – z tego tytułu stereotyp coacha jest bardzo negatywny. Podobnie z astrologami – gdybym miał do czynienia z ogólnymi „prognozami pogody”, mógłbym również odnieść wrażenie, że ci progności nic, tylko pieprzą głupoty i bzdury.

 

  • Pełnie i nowie Księżyca nie mają w sobie powtarzalności i tego samego charakteru, jeśli chodzi o znak. Pełnia pełni nierówna, nów nowiu nierówny. Afirmacja afirmacji nierówna, oczekiwania wobec magicznego rytuału lub mapy marzeń są błędnym idealizowaniem sytuacji i nie mają nic wspólnego z astrologią. Zwłaszcza, że nie są uwzględniane aspekty, które mają miejsce tego dnia względem danej osoby. Nie jesteśmy wszyscy identyczni w obliczu zjawisk astronomicznych i nie możemy traktować siebie względem pełni czy nowiu tak samo. Każdy ma inną sytuację i inne życie. Co więcej – są osoby, które mają większy potencjał na „magiczne praktyki”, jak też są osoby, którym wychodzi to słabiej, albo odbija się rykoszetem i szkodzi. Afirmacje to nie hurtownia czekolady Willy Wonki.

 

  • Na marginesie tych wszystkich „czarodziejskich” inicjatyw – skąd wiemy, czy osoba wykonująca jakiś rytuał nie próbuje walczyć ze swoim przeznaczeniem na podstawie pewnej życzeniowości? Jeśli ktoś ma zapisane w horoskopie trudne doświadczenia w małżeństwie, dlaczego z uporem maniaka robi rytuały na nadejście mężczyzny swojego życia? A może powinna najpierw poznać swój horoskop urodzeniowy, żeby dojść do wniosku, że nikt jej nie da szczęścia, jak ona sobie sama? Bardzo dużo zabiegów magicznych przy pełni wykonują osoby NIE ZNAJĄCE SWOJEGO KOSMOGRAMU. Czy nie jest to dowodem ignorancji wobec planów niebios?

 

  • Nie warto czekać na slogany związane z przejściem planety w inny znak. Może się okazać, że sympatycznie brzmiące ingresy Wenus w Wagę lub Marsa w Skorpiona, nie wykonają swoich założeń. To obietnice, ale każdemu szewc kraje według potrzeb – być może to, co dla innych jest złe, dla Ciebie jest dobre. Albo i na odwrót. Jeśli ktoś ma urodzeniowo Marsa w znaku Raka, to tranzyt Jowisza ze znaku Skorpiona może okazać się ciekawszym aspektowaniem, niż kwadratura Jowisza ze znaku Barana. Grubo ciosane poradniki miesięczne nie uwzględniają naturalnie tego typu procesów.

 

  • Retrogradacja cieszy się tak fatalną opinią, że pomału zaczyna pretendować do największego mitu, godnego największych dzieł klasyków astrologii gazetowej. Wiele osób naprawdę jest w stanie się nabrać, że samo wyjście ze stanu retrogradacji to miłość, piękno i same słodkości. Obywatelu astralny – pozwól planecie wyjść z tego stanu na dobre, nie bądź w gorącej wodzie kąpany!

 

  • Powyższe anegdoty nie wzięły się z sufitu. Widziałem mnóstwo tekstów brzmiących niczym boski posłaniec, jeśli chodzi o nadzieje związane z ingresem, wyjściem z retrogradacji, czy pełnią. Więcej było w tym marketingu, infantylności, życzeniowego podejścia i braku szacunku do tak fantastycznej skarbnicy wiedzy, przekraczającej ziemską rzeczywistość. Sprawia to dużą przykrość tym, którzy traktują astrologię w sposób poważny.

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Napisano: 21/08/2017

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

> ASTROLOG SZCZECIN < Wykorzystano program astrologiczny Urania, autorstwa Bogdana Krusińskiego

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Wykorzystano obrazki z -> Flickr i Pixabay [-> 1] [-> 2].

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Comments

comments

3 thoughts on “Horoskop tygodniowy i miesięczny – czy to ma sens?”

  1. ” sama zmiana ruchu planety, z cofającego się na prosty, nie oznacza euforii i nie powinna lekceważyć tego, co będzie widoczne na niebie. Część osób ma z tym jednak problem – wolą wybrać zły układ na ruchu prostym, niż dobre aspekty na ruchu wstecznym. Skąd ta pewność, czy wybór tej, a nie innej sytuacji jest słuszny?”
    Oczywiście, że nie.
    Sama na zaćmieniu Słońca 21-08 na ważnych punktach horoskopu z Merkurym w retro (a jest on władcą natala), brałam udział w spotkaniu, którego rezultaty wydją się być fantastyczne. Ale tu jak napisałeś, planeta ta była w koniunkcji do natalnego Jowisza oraz sekstylu do Wenus ( mniejsza o szczegóły). Natomiast w dniu kiedy Merkury wychodzi z retro, tworzy do moich natalnych planet: aspekt do Neptuna i kwadraturę do Saturna, przy czym tranzytujący Neptun robi do jej natalnego położenia opozycję. Przypuszczam, że nie będzie to dobry dzień na jakiekolwiek spotkania zawodowe czy spotkania wymagające prezentowania swoich argumentów oraz przekonywania kogokolwiek do swoich racji. To tak w skrócie na potwierdzenie tego, że wpływ planety w retrogradacji nie musi być być zły i na odwrót.

  2. No dobra, ok rozumiem, że gazeto we horoskopy to takie ten tego. A co z horoskopami dla znaków, horoskopami urodzeniowymi? Czy np. horoskop na konkretny dzień urodzenia może mieć sens, czy bez godziny, minuty i sekundy i numeru ulicy kliniki położniczej, nie warto się w to w ogóle bawić?

    1. Zawsze tego typu konstrukty będą rzadko się sprawdzać. Wystarczy sobie wyobrazić, że handlują ze sobą dwa Byki czy konfliktują się dwa Wodniki. I w jednym horoskopie Byk czyta „zarobisz”, a w jeszcze innym Wodnik czyta „pokonasz wrogów”. Ale ponieważ w przyrodzie istnieje nierównowaga, to może się po prostu zdarzyć, że jeden Byk zarobi, drugi straci, tak samo jak jeden Wodnik coś wygra, w drugi przegra. O tym powiedzą predyspozycje w kosmogramie lub indywidualne tranzyty. Dlatego też takie formuły ogólne są pozbawione sensu.

Comments are closed.