Badania i synchronizacje ezoteryczne – „jak na górze, tak na dole”.

Witam Państwa!

Uwaga wstępna: obecny artykuł podzielony jest na dwa wątki: BADANIA ASTROLOGICZNE i SYNCHRONIZACJE EZOTERYCZNE. Zostały one połączone w jeden artykuł, ale znacząco się one od siebie różnią, co warto podkreślić.

* BADANIA ASTROLOGICZNE

Od jakiegoś czasu uczestniczę w badaniach astrologicznych w „Instytucie Badań nad Astrologią” ASTROLAB. Zapewne sporo osób zastanawia się, dlaczego nie udzielam się na temat dotychczas wykonanej przez zespół, albo przynajmniej swojej pracy i wyników, chociaż wcześniej już tworzyłem i robiłem liczne statystyki, czy badania, albo przynajmniej starałem się tworzyć coś na kształt tegoż. Wydaje mi się, że nie podejmuję się i nie podejmę się w dalszym ciągu żadnych komentarzy, czy uwag dotyczących tzw. wyników zespołu z kilku prostych przyczyn:

1. Po pierwsze, zwyczajnie w świecie nie chce mi się tego czynić, ponieważ uważam, że sam proces badawczy wymaga dość długiego i żmudnego procesu przygotowawczego. Sam doskonale widzę pewne niedociągnięcia i rzeczy, które wymagają poprawy (np wykonywanie opisu w taki sposób, aby nie sugerować wewnątrz niego cech, tradycyjnie przypisywanych Słońcu, a przecież dobrze wiemy, że nawet astrologiczni laicy częściej utożsamiają się ze znakiem solarnym). Prawdopodobnie też wychodzę z założenia, że istnieją inne sposoby uzyskiwania tzw. wyższej skuteczności badawczej, ponieważ… sam takie nieoficjalne mini eksperymenty przeprowadziłem. Wyszedłem nawet w nich przyzwoicie (miałem około 65% trafności przyporządkowań na kilkanaście opcji). Oczywiście byłem wówczas z tych procentów niezadowolony, ale to było około trzech lat temu i znajdowałem się, rzeknijmy, na innym poziomie „samoświadomości bycia astrologiem„, cokolwiek by to znaczyło. Tym razem nie powiodło mi się jednak, ale nie zamierzam płakać krokodylimi łzami, choćby z tego tytułu, że niektóre rezultaty (w szczególności wynik Karoliny E.) dały ciekawe materiały do dalszej analizy. Ja i główny inicjator przedsięwzięcia Robert Marzewski, wychodzimy z założenia (tak mniemam), że istnieje jeszcze szereg różnych możliwości sporządzenia innych metod, testujących działanie astrologii. To stanie się dalszym celem działania Instytutu. Sponsorzy, podmioty wspierające astrologiczną inicjatywę i kibice mile widziani :). Zapewne poważni interpretatorzy również. Proszę o kontakt z pomysłodawcą (e-mail: info/at/astrolab.org.pl), albo ze mną (miroslawczylek@wp.pl).

2. Po drugie, nudzi mnie rywalizacja wewnątrz zespołu, chociaż – znając walory i kompozyty gatunku ludzkiego (zwłaszcza życzliwej części homo astrologicus) – wiele osób będzie miało nie lada frajdę z tego tytułu, że moje opisy zostały trafnie przyporządkowane przez 50% minus jedną osobę z testu. Cóż, takie życie, raz słodkie, raz gorzkie. Raz jedna osoba będzie w czymś lepsza, raz będzie w czymś gorsza. Jednocześnie jednak cieszy, a w zasadzie bawi mnie, że część osób, która w tym momencie gdzieś tam sobie w ciepłym kąciku siedzi, lub śmieje się z moich „’rezultatów„, sama miałaby olbrzymi problem psychicznej konfrontacji z takimi czy innymi „nieodpowiednimi” wynikami. Wątpię również, żeby te „odważne” osoby w ogóle posiadały dość odwagi cywilnej, by do tego typu badań przystąpić. Obawiam się, że największy strach przed tego typu procesami badawczymi wykazałyby w szczególności osoby z największą sławą, największym stażem i największymi sukcesami materialnymi. Miałyby wiele do stracenia, chociaż staropolskie przysłowie rzecze, że prawdziwa cnota krytyk się nie boi.

To nas odróżnia kochani – odwaga i próba zrobienia kroku do przodu. Postawę tą symbolizuje w tarocie karta „Głupiec”, któremu nawet przepaść niestraszna. Ja jestem w stanie położyć na szali swój dotychczasowy „autorytet astrologa” (z którego często w kąciku się śmieję), Wy zaś boicie się odsłonić rąbek swojej cnotliwej spódnicy (ta uwaga również dotyczy mężczyzn), ponieważ Wasza neuronowa czakra korony na głowie od nadmiaru wrażeń mogłaby się przez przypadek przepalić. Sądzę jednak, że mechanizmy zakładające bezsens jakiejkolwiek próby unaukowienia astrologii macie opanowane do perfekcji. Słusznie – sporo osób dla poprawy swojego poczucia wyższości stosuje manewry ochronne i wyprzedzające, żeby tylko nie stracić swojej pięknej korony na nieskażonej złem tego pospólstwa świętej głowie. W tym celu załóżcie jeszcze jakąś świętą ścierkę ochronną pod tą niewidzialną koronę i voila! Cały świat stoi przed Wami otworem, nie wiadomo do końca jednak, jaki to otwór, ale w zgłębianiu tajemnic tego świata czuję się przy niektórych niczym popiół i pył.

3. Po trzecie, nie komentuję z powodu czystych złośliwości i instrumentalnych rozgrywek personalnych, które toczą się niejako w tle dyskusji. Robert Marzewski, inicjator Instytutu Badań, wystąpił w ramach konferencji Polskiego Towarzystwa Astrologicznego ze swoim wykładem, będącym rozwinięciem tejże inicjatywy. Było to wystąpienie zachęcające do dalszego uczestnictwa w tego typu projektach. Niestety, jeśli marzą Państwo o tzw. infantylno – rajskim obrazie stosunków międzyludzkich w polskiej astrologii, gdzie świat obiektywnego spojrzenia wyklucza pewne sympatie – antypatie, czy linie podziału na fanów i antyfanów, muszę rozczarować (albo: odwołać się do poczucia elementarnej realności i brutalnych zasad tego wesz-świata). Świat astrologii, tej uwznioślonej, świętej i subtelnej dziedziny dywinacyjnej, funkcjonuje często-gęsto dokładnie na tej samej płaszczyźnie jak świat polityki, jak organizacje i stowarzyszenia ekologów, działaczy prozwierzęcych, artystów, czy pisarzy. Nie jest lekko, ludzie uwielbiają się przekrzykiwać i dziko wskakiwać na scenę. Wszędzie mamy do czynienia z różnego rodzaju koteriami, kołami, modelami tarć, które przypominają zabawy kilkudziesięcioletnich dzieci w piaskownicy, z tą różnicą, że zamiast piasku mamy bardzo często do czynienia z czymś, co można by nazwać w języku postmodernistycznym nowomową miłości i nienawiści. Prawdopodobnie nikt nie jest niewinny, a ten, kto gra niewinnego, mógłby wystąpić w dobrym tureckim serialu (o ile istnieją dobre tureckie seriale?). Wydaje się, że ten typ dyskursu, przypominający błazna, który ubrał się w szaty rzekomego obiektywizmu, a sam rżnie głupa, w debatach na temat badań astrologicznych dominuje. Skoro zatem część rozmówców zachowuje się w sposób prowokujący, przesadnie moralizujący, lub przyjmuje fałszywe tony troskliwości, to o czym my mamy dyskutować? Zdecydowanie ten typ narzucenia przebiegu debaty zniechęca do jakiegokolwiek dialogu. Po co się w to wciągać? Po co ostrzyć język, skoro można go stracić?

4. Po czwarte, astrologia i tak na samym końcu broni się sama. Na praktykę astrologiczną składa się wiele rzeczy. Zakładam, że jest to połączenie następujących elementów:

– odkrycie i uznanie swojego daru do bycia astrologiem (co podnosi punkt wyjścia i przydaje się w trakcie licznych perturbacji życiowych)

pracowitość, rzemiosło, chęć zgłębiania i poprawiania własnych metod, pewien typ śmiałości wobec innych i pokora wobec losu (czytaj: odpowiednie predyspozycje charakterologiczne)

doświadczenie i praktyka (nie musi to być nie wiadomo ile, część osób praktykuje kilkadziesiąt lat, ale przypomina to często praktykę przed lustrem)

– dostrzeganie, że pomiędzy własnymi opisami i prognozami, a zwrotną informacją od osoby, zachodzi silna relacja, co oczywiście nie ma związku z „samosprawdzającą się przepowiednią„, a jest raczej konsekwencją dobrej znajomości własnego losu; z tego tytułu lubię często wybiegać prognozami… w przeszłość czyjegoś życia, próbując przewidzieć zdarzenia, które już mogły mieć miejsce, oczywiście bardzo często pytam o takowe sprawy, ponieważ nie jestem Alfą i Omegą; naturalnie często są to próby ciężkie, pouczające, lub dające po nosie (astrolog zyskuje przez to po troszę powierzchowność egzystencjalnego boksera)

– świadomość widzenia całości świata (tzw Uniwersum) jako Logosu, którego sens jest rozpowszechniony na kilku poziomach; gdzie pewne zasady „irracjonalności” mają swoje odpowiedniki w teoretycznie chaotycznym, racjonalnym i jednowymiarowym świecie

O tych synchronizacjach będzie drugi, znacznie istotniejszy i żywszy rozdział. Warto go przeczytać, a jeszcze bardziej uwierzyć w to, że wydarzenia w nim zawarte naprawdę miały miejsce. Ale to już Czytających, a nie moje zadanie.

*

* SYNCHRONIZACJE EZOTERYCZNE

Table_Emeraude_Chrysogonus

W ostatnim czasie zdarzyło się w moim astrologicznym życiu kilkanaście wydarzeń (ledwie w ciągu miesiąca – dwóch), z czego sześć najistotniejszych moim zdaniem wypiszę. Niektórzy sądzą, że będę plótł bzdury i że to rodzaj rzeczywistości, która „nie miała prawa się zdarzyć„. Pozwolę sobie te okoliczności opisać, żeby wskazać, że istnieją jednak pewne połączenia, które z gruntu widzenia tzw. (skrót zamierzony) nauki są mało prawdopodobne, surrealistyczne, lub pozbawione merytorycznej wartości, jednakże z intuicyjno – emocjonalnej perspektywy są bardzo intrygujące. Nie będę polemizował z nikim, czy to są bajki o mchu i paproci, czy realne zdarzenia – przekonanych nie muszę przekonywać, nieprzekonanych nie przekonam.

1) SYTUACJA NR 1. 

Kończę (zawieszam) relację z pewną bardzo ważną (dla mnie) osobą. Parę (paręnaście) dni wcześniej zostawia mi ona informację (wizję) o tym, że odezwie się do mnie jakaś niezwykle istotna, bardzo ważna Postać. Rzeczywiście, ten fakt pojawienia się następuje zaledwie kilka godzin po zawieszeniu znajomości. Cud? Ależ skąd – przestrzeń otwiera się „na nowe”. Czy „Postać” jeszcze się będzie ze mną kontaktować? Ano, panta rhei… , zobaczymy… Prawdopodobieństwo wystąpienia takiego splotu okoliczności, przed nastąpieniem samego zdarzenia, wydawała mi się bardzo, bardzo niska. Kim jest ta tajemnicza osoba? Niestety, nie mogę zdradzić okoliczności, być może kiedyś zostanę dopuszczony do wyjawienia tej tajemnicy. Sam fakt zawieszenia relacji i pojawienia się Postaci dzieli kilkanaście godzin i jest to odnotowane w moich prywatnych korespondencjach.

2) SYTUACJA NR 2.

Moja relacja z jedną osobą przypomina coś na zasadzie energetycznej blokady (przepraszam za słowo, ale nie przychodzi mi lepszy odpowiednik do głowy – dop.aut.). Coś „nie gra„, coś „nie trybi„, jakby dwie siły gnały w odmiennych kierunkach. Wydaje się, że ona się ze mną już więcej nie spotka, cóż, przechodzę spokojnie do realiów życia codziennego. Nagle spotykam w innym mieście kompletnie nieznajomą mi osobę, lecz „energetycznie” podobną do uprzednio opisanej. Jem z nią obiad, miło rozmawiamy, następnie dziękuję jej i mówię, że „coś się odblokowało w przestrzeni”, że „wykonałem zadanie”. Ona pewnie nie rozumie nic z tego, myśli sobie, że gość najadł się za dużo ryżu z warzywami i coś tam bredzi od rzeczy. Lecz wyczuwalne jest w moim wnętrzu coś w rodzaju – trudno to nazwać – energetycznej przemiany przestrzeni. Faktycznie, ledwo po czterdziestu minutach dzwoni pierwsza osoba, spisana już „na straty”. Czary to, czy mary? Później okazuje się, że zarówno jedna jak i druga osoba są związane razem pewną okolicznością, ale mniejsza o to.

3) SYTUACJA NR 3.

Mam do czynienia z dość kłopotliwą sytuacją, na którą nie chcę udzielać odpowiedzi (astrologicznej), ponieważ wzdrygam się, gdy o „poradę – pomoc” prosi mnie nieco bliższa osoba. Już tak mam, nie udzielam porad osobom bliskim, w zasadzie sam sobie pytań nie zadaję. Nagle w pewnym momencie ona i druga (stara i nieco okazjonalna znajoma) w identycznym czasie (różnica kilku sekund) zadają mi to samo pytanie, w tej samej emocjonalno – przyczynowej scenografii, przy czym odpowiedź nasuwa się sama i brzmi identycznie. Sprawy kończą się, nazwijmy to z krótka, pozytywnie. Jestem zdziwiony, że Siła Wyższa udzieliła mi pomocy z góry, ale być może ten rodzaj kontaktu jest momentem przełomowym w postrzeganiu rzeczywistości (tutaj też pojawia się wzmocnienie koncepcji „jak na górze, tak na dole„).

4) SYTUACJA NR 4.

Jest to przykład najdziwniejszej porady astrologicznej, jaką udzieliłem. Ktoś prowadzi jakiś biznes, nazwijmy to w skrócie. Wszystko w tym horoskopie jest pięknie ustawione, podziwiam kunszt intuicyjny tej osoby (swoją drogą, różnica urodzin między nią a mną wynosi ledwie kilka dni). Po czym nagle widzę, że descendent w znaku Koziorożca, nazwany przeze mnie roboczo „bramą dostępu do ludzi” ma słabego reprezentanta, w postaci retrogradującego Saturna. Zaledwie za kilka dni Saturn stanie w pozycji elekcyjnej wydarzenia, które badam. Tak, ładnych wiele miesięcy mu zajęło, by w to samo miejsce powrócić! Nakazuję przynieść zegar do tegoż miejsca, uruchomić go, dokładnie o tej i o tej godzinie. Tego dnia dzieją się czary i nagle ludzie „zaczynają przychodzić”. Sam polecając tą irracjonalną metodę, kierowałem się przesłankami stricte astrologicznymi (nie był to chaos, ani żart w postaci ekstrawagancji), tym niemniej nie spodziewałem się dość spektakularnego efektu. Metodę proponuję zastosować bliskiej mi osobie w okolicach końcówki grudnia, no i jeśli ponownie nastąpią „zmiany w czasie i przestrzeni”, uprzejmie doniosę.

5) SYTUACJA NR 5.

Pewna osoba zjawia się w moim życiu i pyta o osobę urodzoną dnia X, miesiąca Y i roku Z. Później, ledwo kilka dni później, inna osoba pyta się mnie o inną osobę, którą z wcześniejszą dzielą ledwo dwie godziny życia. Gdybym nie posiadał tych korespondencji w wiadomościach prywatnych, ktoś mógłby mnie posądzić o „Piękny Umysł” i mógłby od razu wręczyć wdzięczny plik żółtych papierów. Naturalnie, taki dziwny zbieg okoliczności po raz wtóry wzmacnia mój stosunek do tego, że rzeczywistości lubią się porozumiewać językiem migowym, kwestią tego tylko, by się tej sztuki nauczyć. Akurat dwie osoby teoretycznie nic nie łączy, ale za jakiś czas pewnie się dowiem, że stałem się ofiarą nowego sympatycznego żartu ze strony Niebios.

6) SYTUACJA NR 6.

Interpretuję horoskop jednej osoby, której horoskop przypomina horoskop osoby z … SYTUACJI NR 1 (światy lubią się przenikać). Osoba ta ma identyczny status Plutona, Słońca, Księżyca i Ascendentu, porównując obydwa horoskopy. Ale – co zadziwiające – kobieta rodzi się w tym samym mieście, co osoba nr 1. Tą miejscowością jest … Wałcz. Intrygująca jest mnogość zbieżności biograficznych i życiowych, z rozróżnieniem, że jedna osoba jest od drugiej starsza o cztery lata.  Odnosi się jednak nieodparte wrażenie, że młodsza, synchroniczna osoba, pójdzie śladami osoby starszej. Zdaje się, że sam Robert Zemeckis (reżyser „Powrotu do przyszłości„) nie powstydziłby się takiego wdzięcznego scenariusza. Ciarki miło i sympatycznie przechodzą…

*

Powyższe wydarzenia mają nieco łatwiejszy do wyrażenia i ostrzejszy kaliber. Inne, dziwne synchronizacje, pojawiają się w perspektywie kilkunastu, kilkudziesięciu lat życia. Sporo sytuacji sprzed wielu lat, z pozoru niewinnych, nabiera niezwykłego kolorytu, po odpowiednim przyjrzeniu się tym zjawiskom. Im więcej tego typu symbolicznego przenikania się i wielopoziomowego działania, tym szerszy dostęp, jak i naturalnie wiara, w działanie astrologii. Co gorsza, ten typ stosunkowo mocnych doświadczeń (które zwykłemu śmiertelnikowi mogą przysporzyć dużego bólu głowy) sprawia, że trudno mi sobie wyobrazić wykorzystywanie astrologii, w hermetycznym (czytaj: podłym i niskim moralnie) zamknięciu wobec reszty świata. Można powiedzieć, że prawo karmy (na której – przyznaję, znam się słabo), zaczyna funkcjonować w mądry sposób i wspomagać. Dodatkowo jeszcze astrologia zaczyna dostawać dodatkowych skrzydeł w postaci tajemniczego sojusznika, któremu na imię tarot. Bo skoro zasada „jak na górze, tak na dole” dzieje się na płaszczyźnie astrologicznej, to dlaczego miałaby zostać porzucona względem innych sztuk dywinacyjnych? Nie rozumiałem tego przez dziewięć lat, dopiero silne wpływy Neptuna uświadomiły mi, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Przekładając na inny język – wszystkie metody dywinacyjne prowadzą do tego samego Uniwersum. Jeśli więc będziemy sobie robić „jaja” z Uniwersum, to grozi nam, że nie wyklujemy swojej duszy, co najwyżej zostaniemy atrakcyjną jajecznicą. Po raz kolejny wchłoniętą i po raz kolejny wydaloną, w mikrocyklu istnienia.

Dlatego też, Drodzy Czytający, ja naprawdę nie potrzebuję 95% trafialności, czy 850 punktów reputacji do mojej pracy i do moich badań. Jest mi to potrzebne co najwyżej do ładniejszego uczesania włosów. Do lepszego zapięcia garnituru, jeśli takowy założę. Mogę śmiało uzyskiwać rezultaty „przeciętne” i je poprawiać – co chciałbym naturalnie uczynić, ponieważ wiązałoby się to z różnego rodzaju korzyściami dla środowiska astrologicznego i – osobiście dla mnie. Nie będę jednak robił cyrku w celu zaspokojenia własnej próżności, widzę w tym cel odnalezienia kolejnego z kanałów łączących naukę z astrologią, względem której robione są owe eksperymenty. Mam dość własnych doświadczeń empirycznych, dotyczących niewytłumaczalnych zbieżności, co objawia się w szczególności podczas stawiania horoskopów pytaniowych. Oczywiście, część z tych odpowiedzi dalej nie uspokaja wewnętrznego konfliktu, ponieważ część odpowiedzi nie formułuje czytelnej, albo trafnej prognozy. Zrzucam to na karb własnego nieprofesjonalizmu, braku odpowiedniej ilości doświadczeń, lub czynnika, który w języku technicznym rozpatruje się jako „błąd ludzki” (złośliwym podpowiadam – tak, być może nawet jestem leniwy, tak jak i Wy jesteście leniwi, idąc skrótami myślowymi). Tym niemniej zakładam, że wszyscy jesteśmy ludźmi, włącznie z osobami czytającymi tego bloga i można w stanie zrozumieć te niedociągnięcia. Za co serdecznie dziękuję.

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Napisano: 09/11/2015

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

> ASTROLOG SZCZECIN <

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

zdjęcie: zasoby Wikipedii

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  –

Comments

comments

2 thoughts on “Badania i synchronizacje ezoteryczne – „jak na górze, tak na dole”.”

  1. Szanowny Panie Mirosławie, choć nie zajmuję się astrologią, lecz przede wszystkim uczę się od kilku lat run – zupełnie nie jestem zdziwiona drugą częścią Pana postu. Na własny użytek nazywam to „nieprzypadkowym przypadkiem”, wydarzeniem, które – niczym supełek na pozornie rozchodzących się, rozwidlających niciach – pokazuje pewne prawidłowości, ale w największym stopniu (przynajmniej dla mnie), uczy pokory i przypomina, że nasze narzędzia i my sami służymy różnym celom, których do końca nie znamy – ale w naszej gestii jest stosowanie tego w jak najlepszej wierze.
    Z pozdrowieniami.

  2. Chciałbym dodać, nieśmiało, informację, tak a pro po, badań statystycznych nad astrologią.
    Otóż aby badanie statystyczne miało sens to próbka badawcza, musi wynosić, co najmniej 120. Inaczej badanie nie ma sensu. Fakt ten już dawno ustalili psycholodzy. Dlatego więc jeśli wybierzemy zaledwie 40 osób do badania to wyniki otrzymane mogą być błędne.

Comments are closed.