Astrologia zagraniczna. Przewodnik. Część II. BOB MARKS.

Witam Państwa!

Na zagranicznych blogach astrologicznych wiele się dzieje. Nikt w Polsce nigdy nie zrobił jeszcze poważnego rekonensansu i spaceru w tym temacie. Zatem, cóż można w tych miejscach znaleźć? Korzystam z materiałów zagranicznych podlinkowanych u polskich astrologów, albo polecanych przez nich … w prywatnej korespondencji.

Otóż, jedna ze stron [http://www.bobmarksastrologer.com/TOClessons.htm] to … całkiem ciekawy mini-kurs astrologii w języku angielskim. Nie jest to może jakiś wyrafinowany materiał dla koneserów (nie kategoryzowałbym tego w taki sposób), ale dla osób znających język obcy i mających minimalne chęci do pracy jest to materiał co najmniej ciekawy. Pierwsze rozdziały podchodzą do wyjaśnienia astrologii w sposób podstawowy. Zatem są to typowe interpretacje planet, domów, znaków, oraz aspektów. Ponieważ takich materiałów w języku polskim jest sporo, to nie powinny one budzić jakiegoś wielkiego zaciekawienia, chyba, że ktoś chciałby sobie materiał odświeżyć. Uwaga ta dotyczy także sekcji pt: „planety w znakach”, „planety w domach”, a nawet rozdzialiku o „typologii domów”. Oczywiście „znawcy” astrologii mogą się podejść z pobłażaniem do tych czytanek, ale przenikliwi zauważą, że wiele postulatów przytaczanych przez autora, Boba Marksa, jest ignorowanych. A w tym momencie ignorancja wobec podstaw równa się po prostu niewiedza.

Z najciekawszych motywów, opisujących domy astrologiczne (Lesson 6.0) warto wymienić kilka istotnych obserwacji i sformułowań, nadmieniając, że to mój wybór subiektywny:

1)      Dla domu pierwszego –  że planeta w tym domu potrafi zaburzyć obraz odczytywanego Ascendentu, tj – przykładowo, Mars w domu pierwszym dla Ascendentu, w, załóżmy Bliźniętach, może stwarzać pozory osoby z Ascendentem w Baranie. Rzecz niby trywialna, ale często ignorowana i pomijana przez „czytaczy” Ascendentów.

2)      Dla domu drugiego – często problematyczny, bo zawsze kojarzony z pieniędzmi. Bob Marks sugeruje, że to chodzi o coś więcej, czyli jakieś psychologiczne konotacje związane z poczuciem wartości, albo cieszeniem się z tego, kim się jest (dom I).

3)      Dla domu trzeciego – to nie tylko dom komunikacji, ale … postrzegania (percepcja, zmiana!). Styl rozmowy, budowania kontaktów, a że najwięcej o nas powiedzą relacje z rodzeństwem i sąsiadami, to zapewne przyporządkowano im właśnie ten dom.

4)      Dla domu czwartego – sugestia, że nie zawsze chodzi tutaj w horoskopie o osobę ojca, lecz o osobę rodzica z „mniejszym wpływem” na wychowanie.

5)      Dla domu piątego – autor podpowiada, że jest to dom autoekspresji we wszystkich formach. „Indicator of how we make animate things our own” – wskaźnik, jak pobudzać siebie do rzeczy (inicjatyw) które jesteśmy w stanie zrobić sami. Oraz to co chcemy zrobić.

6)      Dla domu szóstego – podejście do konkretnego zadania i sposób wykonania. Bob Marks zwraca uwagę, że ten dom jest również domem upadającym i ma związek z komunikacją (!). Oczywiście atrybuty związane ze zdrowiem to też domena tego miejsca.

7)      Dla domu siódmego – potwierdzenie faktu, że ten obszar jest równoważny zarazem dla partnerów (i małżonków), jak też tzw. „otwartych wrogów”. Jednocześnie wskazówka, że drugie małżeństwo to dom dziewiąty, trzecie – jedenasty, itd.

8)      Dla domu ósmego – drugi od siódmego, jak wpływanie na wartości innych ludzi. Ale również wtyczka rezerwowa dla odzyskiwania energii, oraz sposób rehabilitacji. Bob Marks specjalnie naciska również na jedno magiczne słowo – a brzmi ono „seks” (z czym autor, czyli ja, nie do końca się zgadza).

9)      Dla domu dziewiątego – jak zastosować wiedzę wyniesioną z domu (coś w rodzaju powielenia domu ósmego, tyle, że tam zastanawialiśmy się nad tym, jak zaszczepiać świat wartości i priorytetów u innych). Jak wykorzystać potencjały innych osób (coś w rodzaju HR).

10)  Dla domu dziesiątego – miejsce to oznacza ziemską „karierę”, ale również filozoficznie rozumiany cel, sensem życia zwany. Kompromisowym słowem, pomiędzy tymi znaczeniami mogłoby spełniać piękne sformułowanie, zwane „powołaniem” (misją?).

11)  Dla domu jedenastego – Marks wskazuje, że ten obszar jest ignorowany w kwestiach posiadania i statusu materialnego, choć zaliczamy go do krzyża stałego. To są rzeczy, które najczęściej nie są nasze, ale które pragnęlibyśmy posiadać, albo cieszyć się nimi. Stąd już krótka konotacja do marzeń i idei (za którymi stoi przesłanie – zdobądźmy je).

12)  Dla domu dwunastego – również idealne miejsce, by skłonić innych ludzi do pokonania ograniczeń i problemów. Ogólnie niesympatyczne miejsce, zwane śmietnikiem dla całego horoskopu.

*

Cóż jeszcze ciekawego można znaleźć na blogu Boba Marksa? Motyw izolowanej planety w rozdziale 10.1 na dwóch króciutkich przykładach. Motyw figur astrologicznych: „lokomotywy” (10.2. – trzy przykłady), „miski” (10.5. – kilka przykładów), „huśtawki” (10.6. – motyw walki). Motyw brakującego elementu w horoskopie (12.1. – żywiołu, 12.2. – jakości horoskopowej, 12.3 – jakości krzyża kardynalnego, stałego i upadającego w domach horoskopowych). Ważny jest rozdział: 14.0. „How to Find Connections With Ruling Planets” opisujący naprzemienne śledzenie wierzchołków, oraz planet, które nimi rządzą. W rozdziale 18.0 podjęty jest stały motyw, polegający na tym, że astrologowie wybiórczo traktują jeden aspekt (który im się najczęściej najbardziej podoba, albo ten wpadający mocno w oczy), podczas gdy drugi motyw zostaje zignorowany.

Bardzo ciekawy jest temat podjęty w rodziale 25.0, dotyczącym synastrii. Autor ma dość krytyczne podejście do synastrycznych porównań, wytykając między innymi brak osobnego podejścia do radixów i ich predyspozycji do zawierania związków (co jest częstą dolegliwością większości osób, które uważają siebie za astrologów). Bob Marks promuje też metodę używania techniki, zwaną horoskopem relacyjnym (Davidson). Metoda ta polega na uśrednieniu odległości pomiędzy dwoma radixami zainteresowanych osób, ale nie trzeba znać technik operacyjnych, żeby taki horoskop poprowadzić, wystarczy do tego dobry program astrologiczny. Horoskop synastryczny (relacyjny) Ronalda Davidsona według autora działa, sam zaś muszę przyznać, że i mi ta metoda „podchodzi” i też się sprawdza, choć jest na wciąż na etapie badań (nie, nie będę się pod tym podpisywał kategorycznym stwierdzeniem – WIEM). Warto również zajrzeć na rozbudowanie metodologii Davidsona w rozdziałach 26.0 i 28.0. Pod koniec zapisu w rozdziale 26 autor stwierdza, że porównanie metody relacyjnej z metodą elekcji wydarzenia (czegoś, co planujemy zrobić, np.) bywa dość skuteczne. Proszę więc to sprawdzić i zbadać.

Z dość obszernego rozdziału 29 można poczytać parę uwag wstępnych i ciekawostek dotyczących zdrowia. Przykładowo – brak żywiołu ognia w organizmie może osłabić zdolność do trawienia, oraz eliminowania toksyn (antidotum to suplementy ułatwiające trawienie i wchłanianie pokarmu, oraz rzeczy rozgrzewające organizm, typu imbir i pieprz). Analogicznie – brak elementu ziemi to słabsza znajomość potrzeb ciała i brak uziemienia (zalecany kontakt z ziemią, spacery, oraz zmiana diety na „heavy” – ciężką?), niedobór żywiołu powietrza to problem z procesami nerwowymi (receptą oddech, powietrze), zaś niedobór wody magazynowanie toksyn, brak oczyszczania (ratunkiem picie dużej ilości wody, oraz soczystych produktów). Zaciekawieni czytelnicy mogą przeczytać opisy poszczególnych wątków zdrowotnych, przyporządkowanych dla niektórych planet (29.3).

Na zakończenie (rozdział 30 i następne) mamy do czynienia z opisem wspólnych cech opozycyjnych względem siebie znaków (np. Baran – Waga, czy Bliźnięta – Strzelec), znaków zamkniętych w domach (31.), analizą aspektów harmonicznych (32.), oraz węzłów księżycowych (32.).

– — –

Napisano: dnia marzec – kwiecień 2013r.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Comments

comments