Astrologia zagraniczna – początek cyklu. Część I. JOHN FRAWLEY.

Witam Państwa!

Od jakiegoś czasu czytam i przeglądam sporą ilość anglojęzycznych blogów, oraz stron z astrologią. Surowe obserwacje połączone z zerwaniem kurtuazyjnej zasłony milczenia rodzą przemyślenia, które są dla polskiej astrologii, niestety, trochę trudne do zaakceptowania. W porównaniu z naszą tradycją astrologowie z krajów anglo- , niemiecko- albo włosko-języcznych są bogatymi krewniakami. Dysponują znacznie obfitszymi źródłami, ich stare księgozbiory, oraz mistrzowie są znacznie częściej znani i przytaczani we współczesności. Ich loże i towarzystwa astrologiczne mają zdecydowanie dłuższą i nieprzerwanie trwającą historię. Przykładowo ASTROLOGICAL ASSOCIATION z Wielkiej Brytanii działa ponad pół wieku, AMERICAN FEDERATION OF SCIENTIFIC ASTROLOGERS datowane jest na 1938r., DEUTSCHER ASTROLOGEN – VERBAND istnieje od 1947r. Dla porównania dwie organizacje astrologiczne w Polsce mają zaledwie kilkuletnią historię. P.S.A. [http://polskaastrologia.pl/] istnieje od 2008r., a P.T.A [http://www.astrolog.org.pl/pl/] od roku 2009r. Obydwa podmioty mają dość krótką tradycję – często są ze sobą mylone, albo utożsamiane

Wydaje się więc, że w takim stanie rzeczy warto zwrócić uwagę, że wiele wartościowych treści można odnaleźć na zewnątrz. Bo jeśli mamy się uczyć astrologii, to od najlepszych, czyż nie? Przejrzałem dość sporo zagranicznych źródeł, trochę materiału już zostało stworzonego i napisanego. Będę go sukcesywnie opracowywał i zamieszczał. Rozpocznijmy od JOHNA FRAWLEYA.

*

Początek mariażu z zagranicą nie oznacza rozstania na dobre z wydarzeniami, które mają miejsce właśnie w Polsce. Oto pojawia się przybysz z Londynu – John Frawley któremu anglojęzyczna, albo niemiecka Wikipedia (to nie żart!) poświęcają dobre kilkadziesiąt zdań. Nie wierzą Państwo? Proszę spojrzeć: http://en.wikipedia.org/wiki/John_Frawley_%28astrologer%29 . John Frawley jest bliski Polsce przynajmniej z dwóch powodów. Powód nr 1: na oficjalnym profilu, który jest dostępny na Facebooku znajdujemy opis: „John and Anna moved recently from London to Poland, his spiritual home and live happily in Warsaw with their dog and two cats”. Otóż – dokładnie tak, John jest nam bliski, tak jakby został pół – Polakiem, z powodu wstąpienia w związek małżeński z Polką i przeprowadzce do Warszawy. To jego duchowe miejsce, żyje szczęśliwy w Warszawie z psem i dwoma kotami. Powód nr 2: John Frawley jest już trochę zintegrowany ze środowiskiem polskich astrologów. Uczestniczył on w efektownym stylu na dwóch konferencjach Polskiego Stowarzyszenia Astrologicznego [http://polskaastrologia.pl/], za niedługo (a dokładniej – 20 – 21 KWIETNIA 2013!) będzie prowadził warsztaty organizowane przez Polskie Towarzystwo Astrologiczne w Warszawie [http://www.astrolog.org.pl/pl/] pod tytułem „Interpretacja Gwiazd Stałych” (Więcej o warsztacie tutaj: [http://www.astrolog.org.pl/pl/22-najblizsze-wyklady-i-spotkania/85-20-21-iv-2013-warsztat-interpretacja-gwiazd-stalych-john-frawley].

Frawley jest pomostem łączącym międzynarodową ekstraklasę astrologów z polską tradycją, która przez długi okres czasu będzie potrzebowała inspiracji, nauczycieli, oraz podjęcia dialogu ze „światem zewnętrznym”, a szczególnie nieco zepchniętą na bok i zapomnianą kilkusetletnią tradycją. Niektórzy polscy astrologowie od dłuższego czasu (np. Leon Zawadzki, Piotr Piotrowski, Wojciech Jóźwiak, Wojciech Suchomski) starają się segregować i wprowadzać wiele cennych opracowań pochodzących z wielowiekowej tradycji (astrologia starożytna, średniowieczna, klasycy, astrologia rosyjska, francuska, tradycje polskiej szkoły przedwojennej, itd). Promują zawartą tam wiedzę i historię zarówno w materiałach dostępnych online, jak też w książkach. Oczywiście nie muszę dodawać, że wartość tych przekazów jest bardzo wysoka, zwłaszcza w kontekście wciąż małego nasycenia rynku. Proszę mi bowiem (stan: kwiecień 2013r.) wskazać porządny podręcznik w języku polskim o astrologii medycznej, astrologii synastrycznej, albo astrologii karmicznej. Przyczyn takiego stanu rzeczy należałoby szukać na wielu płaszczyznach, poczynając oczywiście od ekonomii i wciąż słabej integracji polskiego środowiska astrologicznego.

*

John Frawley jest w środowisku kimś innym, „świeżym” – przekazuje on bezpośrednio nauki z wyraźnym zaznaczeniem tradycji anglosaskiej, które pochodzą od nauczycielki astrologii, Olivii Barclay (w Wikipedii zostało to określone jako „taking formal training”), ta zaś zasłużyła się dla całej astrologii w kwestii porządnego opracowania i odświeżenia prac wielkiego astrologa angielskiego – Williama Lilly’ego [więcej o Olivii Barclay: http://en.wikipedia.org/wiki/Olivia_Barclay ]. Jak wielkie to przedsięwzięcie, dowodzą ostatnie prace translatorskie mające na celu przetłumaczenie Lilly’ego na język polski.

Czym się charakteryzuje podejście Frawleya do współczesnej astrologii? Można by to określić jako satyrę na astrologię „współczesną”, astrologię „nowoczesną” („modern astrology”). Na swojej oficjalnej stronie John [http://www.real-astrology.com/articles.php] w artykule „The Carter Memorial Lecture What is the Tradition in Astrology?” w dość zdecydowanie niekonwencjonalny sposób podsumowuje współczesne spojrzenie na astrologię. Rzecz nie tyczy się może odgryzania ręki przez Lillyego, który słyszy o położeniu Chirona w horoskopie, choć jest to co najmniej anegdota ciekawa. Prędzej zainteresować powinna nas koncepcja astrologii tradycyjnej, która przeciwstawia się „easy listening astrology”, czyli astrologii lejącej się na uszy i zalepiającej te uszy niczym miód.

Rozwińmy to. Otóż, „easy listening astrology” to według Johna Frawleya współczesna modła najczęściej uprawianej astrologii, którą wyróżnia nie mówienie niczego konkretnego, oraz unikanie rzeczy nieprzyjemnych, albo nie daj Bóg, niepochlebnych wobec kwerenta (klienta).

Frawley w wywiadzie (jeszcze raz link: http://www.real-astrology.com/doc/CartMem%20edit%20for%20print.pdf ) pisze o subiektywnym podejściu kolegów – humanistów po fachu. Wytyka im zafiksowanie na własnym punkcie – to jest – podejrzewa, że prawda astrologiczna wg nich ma służyć „dla kogoś”, a nie funkcjonować jako coś arbitralnego, neutralnego. Gwoli dopełnienia tego artykułu, sporo miejsca zajmuje geneza tytułu „Christian Astrology”. Ano właśnie – dlaczego William Lilly zatytułował swój kanon astrologiczny w sposób przewrotny, nazywając go „Chrześcijańską Astrologią”? Angielskie poczucie humoru? Proszę przejrzeć ten wywiad do końca!

*

W artykule A Note on Prediction It’s not quite so simple John Frawley zaczyna w swoim stylu stwierdzeniem, że wybory w Stanach Zjednoczonych nie będą zdeterminowane położeniem planetoidy Sedny. Później zaś przechodzi do konkretów, czyli błędów w prognozowaniu.

Jednym z tych błędów jest myślenie życzeniowe astrologa (powrót do zarzutu o nadmiernej subiektywności z poprzedniego skryptu). Innym brak celu. Czyli – sztuka patrzenia w kosmogram dla patrzenia, bez przyjęcia tezy, albo koncepcji. Frawley sugeruje również multum innych przypadków: brak szerszego spojrzenia w kontekst (pominięcie horoskopów natalnych), brak realizmu (np. promowanie radixu księcia Harry’ego na tron angielski  ignoruje obecność, ba! – istnienie konkurencji w postaci księcia Karola, oraz starszego brata Williama, którzy mają „gorsze” radixy). Jest to bardzo błyskotliwy, w miarę krótki artykuł, 100% Johna Frawleya, wart poświęcenia pewnej ilości czasu.

Przeczytajcie go, mając na uwadze, że Królewski Astrolog musiał odrobić swoją dolę, aby w podzięce otrzymać kukurydzę (ach, ten humor!). Waszą kukurydzą może być następna propozycja: The Guy with the Eye Hot gossip from astro-world, z tymtylko zastrzeżeniem, że musicie uprzednio zostać „fundamentalistami” (zaprzeczenie astrologów modernistycznych, albo tzw. humanistycznych).

*

Przejdźmy do sekcji: Książki Johna Frawleya. Przeczytałem dwie, jedna lepsza od drugiej. Są to: „Rzeczywista Astrologia” uhonorowana zresztą nagrodą astrologiczną Spica w roku 2001 (polski przekład KOS 2008, Julian Brudzewski), oraz „Podręcznik astrologii horarnej” wydany w roku 2011 (przekład Futurarium, Lula i Paweł Męcińscy).

Książki są wyśmienite i stanowią esencję astrologii praktycznej, czyli takiej, która próbuje w sposób efektywny i bezpretensjonalny dochodzić do konkretnych rezultatow. „Rzeczywista astrologia” jest przeze mnie chętnie wyciągana z szuflady choćby w celu przytaczania kilku zdań błyskotliwych cytatów dla poprawy nastroju. Humoru bez wątpienia tu nie brakuje, ale nie oznacza to unikania przekazu wiedzy praktycznej. Tej, podanej w sposób prowokacyjny, jest całkiem i niech nie zwiedzie Was łatka Frawleya kpiarza, bo jest ona niezasłużona.

RECENZJA KSIĄŻKI: krótko i na temat. Rozdział pierwszy, cytat (s.17): „Współczesna astrologia to bzdura. (…) To co uchodzi dziś za astrologię, nie jest niczym innym, jak groteskową parodią nauki niegdyś uprawianej”. Rozdział drugi, o recepcji przez protoplastę współczesnej astrologii – Alana Leo, cytat (s. 41): „Gdyby astrologia była w zdrowej kondycji, dzieło jednego człowieka, choćby nie wiem jak zdeterminowanego do jej reformowania, deformowania czy podgryzania, zostałoby wchłonięte przez jej falujący przepływ”. Rozdział trzeci traktuje o astrologii horarnej, czwarty o naturze czasu i widzeniu jej w oczach astrologa w wyjątkowo specyficzny sposób. Rozdział piąty to porządek kosmosu, w tym geometria podziału 3 razy cztery żywioły, planety wewnętrzne i zewnętrzne. Rozdział szósty, jedna z większych prowokacji dla współczesnych, to protest przeciwko nadmiernej ekspozycji planet, asteroid i planetoid spoza świętej siódemki (przyp aut.: Słońce, Księżyc, Merkury, Wenus, Mars, Jowisz, Saturn). Rozdział siódmy to znakomite opracowanie planet i ich esencji, z zaznaczeniem tabeli podstawowych godności, podobnie w rozdziale ósmym Frawley nawiązał do teorii aspektów. Rozdział dziewiąty to znowu podwyższone ciśnienie: dowiadujemy się, że nie posiadamy kota ani psa – bo ten nie przynależy do charakteru domu drugiego, zaś seks nie przyporządkowujemy domowi ósmemu. Rozdział dziesiąty to astrologia elekcyjna, rozdział jedenasty to astrologia urodzeniowa oraz o tym, że opowieści o trudnym dzieciństwie w czasach średniowiecza raczej mało kogo interesowały. Rozdział dwunasty to wciąż trudna do opanowania sztuka astrologii mundalnej, czyli politycznej. Rozdział trzynasty to dla śmiertelnika astrologika egzotyka totalna – astrometerologia i astrologia ogrodnictwa. W zasadzie to już jednak nie – niedawno ukazała się nakładem PTA książka „Zasady Astrometeorologii” autorstwa H. S. Green [więcej: http://www.astrolog.org.pl/pl/biblioteka-pta/90-zasady-astrometeorologii-h-s-green ]. W następnym rozdziale pada pytanie o chorobę córki, dowiadujemy się (i to nie są żarty!), że pacjentka nie umrze. W ogóle astrologia medyczna jest gatunkiem astrologii wyjątkowo wrażliwym, ponieważ nie unika rozmów o cierpieniu i śmierci (ale to już osobny kontekst). W rozdziale dotyczącym synastrii (część XV) Frawley dokonuje zabawnej symulacji prawdopodobnej ilości połączeń dla związku uczuciowego. Jest to brawurowy opis sytuacji, kiedy astrolog, niczym resocjalizowany Feliks Dzierżyński, stara się za wszelką cenę odnaleźć aspekt, który świadczy o dozgonnym i trwałym uczuciu dwóch połówek jabłka. Rozdział szesnasty jest o magii, wypada zacytować (s.274) : „żadne błaganie – ani żadne przebieranie się w głupawe kostiumy – nie przesunie Saturna po zodiaku, żeby posłużył naszym pragnieniom. Będzie się poruszał tak, jak to Saturn; naszym obowiązkiem jest przyzwyczajenie się do tego.

W końcu rozdział siedemnasty i temat Gwiazd Stałych. Dowiadujemy się, że Regulus, Spica, Aldebaran, Polluks, Zuben Elgenubi, albo Południowa Szala (s. 285) to nie jest ekstrawagancja i zgrywa nuworysza. Faktycznie, jak czytamy (s. 284): „niektóre z Gwiazd Stałych mogą bardzo wpłynąć na ocenę. (…) Te gwiazdy mają tym większe znaczenie, im wyżej jesteśmy w hierarchii astrologicznej”.

Wątek Gwiazd Stałych był już poruszany na warsztacie Polskiego Stowarzyszenia Astrologicznego przez czas trzech godzin, w dniu 8 kwietnia 2011r. Był to błyskotliwy wykład, między innymi pokazujący skuteczność wspomagania się Gwiazdami Stałymi przy wydawaniu osądu medycznego, albo diagnozy związanej ze śmiercią z powodu nadużywania alkoholu. Dlatego dużą obietnicą sytego wykładu astrologicznego będzie blisko 16 godzinny (z przerwami obiadowymi) maraton weekendowy z rozwinięciem tego tematu, dostępny (to nie jest żart) w naprawdę atrakcyjnej cenie, w ramach warsztatów PTA: http://www.astrolog.org.pl/pl/22-najblizsze-wyklady-i-spotkania/85-20-21-iv-2013-warsztat-interpretacja-gwiazd-stalych-john-frawley .

*

„Podręcznik astrologii horarnej” to druga lektura o tej, prawie nieznanej – oprócz wąskiego grona specjalistów – gałęzi astrologii. Przyznaję, że sam należałem do dyżurnych sceptyków, którzy nie tyle podważali sens uprawiania astrologii godzinowej, co w ogóle nie widzieli w tym żadnej nadziei. Okazuje się, że był to dość poważny błąd, na szczęście w porę naprawiony.

Książka ta jest trochę mniej satyryczna i humorystyczna w porównaniu do „The Real Astrology”, tak jakby troszkę chciała zaprzeczyć (niesłusznemu) poglądowi, że John Frawley jest astrologiem efekciarskim, oraz humorystycznie złośliwym. W „Podręczniku” znajdujemy uporządkowany materiał i posegregowane rozdziały. Czyli – tak jakby od nowa, ale wyjątkowo wypolerowane – podstawy astrologii (domy, planety, znaki, godności, aspekty), z którymi wielu astrologów modernistycznych jest na bakier. Następnie zaś przejście do eksponowanych przy okazji Gwiazd Stałych i Punktów Arabskich, aby wkroczyć w część drugą, czyli samo centrum praktykowania astrologii horarnej. A tam poszczególne domy astrologiczne i rozwinięcie tematyki, problemów, oraz wątków, które się za tym wszystkim kryją. Pytania i odpowiedzi sypią się jak z rękawa, przykładowo: „gdzie jest mój szal?”, „prawda czy fałsz?”, „zostać czy odejść?”, albo „czy spełni się moje życzenie?”.

Bez wątpienia do dzisiaj zdarza mi się sięgać po tą pozycję, w celu sprawdzenia pewnych tematów, oraz eliminowania własnych błędów prognostycznych. Tytuł książki „Podręcznik” jest jak najbardziej na miejscu.

*

Zapewne po przeczytaniu tego tekstu niektórym osobom włos się zjeżył na głowie. Co?! Frawley?! Nie czarujmy się – pół Anglik, pół Polak zdobył sobie sympatię wielu osób, ale też przysporzył sobie wielu krytyków. Być może wynika to po części ze strategii (ja bym to zastąpił słowem – myśli), którą przyjął. Astrologia tradycyjna, a zwłaszcza horarna, współcześnie nie cieszą się wśród niektórych astrologów estymą, część odrzuca zwłaszcza horariusze, dopatrując się w tym co najmniej spekulacji, albo magii. Druga sprawa to osobliwy angielski humor. Mi się bardzo podoba i przypada do gustu, lecz część pruderyjnej językowo i obyczajowo publiczności może te atrakcje lingwistyczne odbierać jako zamierzone złośliwości skierowane do „humanistycznej” części branży astrologicznej. Niektórym osobom może nie podobać się mówienie o pewnych rzeczach wprost – zwłaszcza jeśli są to rzeczy dotyczące sprawy życia i śmierci, albo jakiegoś naprawdę osobistego dramatu. Tutaj akurat przewrotnie sam bym wnioskował, by nie wydawać pochopnych wyroków wobec tego, kto mocno pracuje nad tym, by tej przypadkowości i chaotyczności było w wyrokowaniu jak najmniej.

Myślę, że takie przedstawienie postaci Johna Frawleya przypadło Czytelnikom do gustu. W następnych odcinkach będę odwoływał się do innych anglojęzycznych propozycji. Te pojawią się na pewno, spora materiału została przygotowana i będzie w miarę możliwości na moim blogu udostępniana.

– — –

Napisano: dnia marzec – kwiecień 2013r.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Comments

comments

One thought on “Astrologia zagraniczna – początek cyklu. Część I. JOHN FRAWLEY.”

  1. Uśmialem się, czytając „Rzeczywistą astrologię” .Autor ze swoistym,zgryźliwym
    humorem, rozprawia się ze współczesną astrologią, nie tylko „gazetową”, ale rownież z tą niby poważną „schematowo-podręcznikową”. W tym kontekście horoskop Hitlera to swoista perełka erudycji. Ataku dokonuje z pozycji astrologicznego konserwatysty. Nie uznaje „nowych” planet(głównie pisze o Uranie) , planetoid, nowinek astrologicznych. John Frawley posiada niewątpliwie ogromna wiedzę. Jednakże nie zawsze jego argumentacja trafia mi do przekonania. Na przykład jest gorącym zwolennikiem stosowania do interpretacji horoskopu gwiazd stałych, a jednocześnie dyskredytuje przydatność , do tego celu planet leżących poza Saturnem. Argument że Uran nie działa, bo praktycznie jest niewidoczny(nie świeci, dostatecznie mocno), jest co najmniej dziwny.Gwiazdy stałe, leżące miliardy kilometrów od układu slonecznego, miały by działać silniej, niż leżący zdecydowanie bliżej Uran?Tu chyba żelazna logika zawiodła autora.

Comments are closed.