ASTROLOGIA W OBLICZU KRYZYSU


CZY ASTROLOGIĘ, TAROTA I WRÓŻBIARSTWO CZEKA POWOLNY UPADEK?


7 czerwca 2019 r. polski świat ezoteryczny na moment zatrząsł się w posadach, ponieważ we Wszystkowiedzącym Internecie pojawiła się oto taka wiadomość [link: https://spidersweb.pl/bizblog/minister-pracy-klasyfikacja-zawodow-wrozka/]

Ano, Dumny Autor artykułu, Pan Jacek Bereźnicki pochwalił się, iż „po moich pytaniach MRPiPS usunął sankcjonujący istnienie zjawisk paranormalnych opis tego zawodu i pracuje nad nowym. Już wiadomo, że jako kolejne wycięte zostaną „astrolog” i „bioenergoterapeuta”.

źródło:
https://pixabay.com/pl/photos/przepowiadanie-przysz%C5%82o%C5%9Bci-przysz%C5%82o%C5%9B%C4%87-1989579/



Pod koniec tego tekstu pojawia się subiektywna analiza zawodów ezoterycznych, która raczej nie dodaje im dostojności: „Opisy tych zawodów to także gwałt na zdrowym rozsądku i elementarnej wiedzy o świecie. Przykład? Według rządowego rejestru bioenergoterapeuta „ustala historię choroby, diagnozując biopole”, czyli zjawisko, którego istnienia nie uznaje nauka”.


Przy okazji takich happeningów w obronie tzw. rozumu przypomina mi się akcja z lutego 2009 roku [więcej w linku: https://bendyk.blog.polityka.pl/2009/02/26/zawod-wrozbita-czyli-list-otwarty-w-obronie-rozumu/]. Prawdopodobnie nikt już jej nie pamięta, a szkoda. Wówczas to polskich uczonych oburzyło rozporządzenie ministra pracy ustalające listę zawodów, na której znalazły się takie pozycje, jak wróżbita, astrolog, bioenergoterapeuta. Wystosowali więc, z inicjatywy prof. Łukasza Turskiego, dr. Tomasza Witkowskiego i dr. Tomasza Sowińskiego „List otwarty w obronie rozumu”.



Oczywiście w takich momentach zastanawiam się, dlaczego autorzy nie wysyłają takich listów otwartych na uczelnie teologiczne, które produkują swoich doktorów, profesorów i „popularyzatorów nauki o empirycznie namacalnym Bogu”. Po latach kopania się z koniem uznałem, że szkoda zachodu zawracać sobie takimi głupotami, zważywszy że krytykom ezoteryki pod rękę jest chadzać na perypatetyckie randki z księżmi.

W kontekście bezowocnych prób podjęcia dyskusji z przeciwnikami ezoteryki przypominają mi się przynajmniej dwa programy publicystyczne. W jednym z nich astrolog Piotr Piotrowski zderzył się z w czerwcu 2008 (wtedy była emisja programu) z krytykami astrologii, wśród których był m.in. ksiądz. Opisałem to wydarzenie [TUTAJ: https://astrologiapl.wordpress.com/2012/04/04/religia-tv-skalpel-i-dusza-odc-35-komentarz/].

Drugi program publicystyczny to „Warto rozmawiać”. Wzięli w nim udział: astrolog (i nie tylko) Światosław F. Nowicki, tarocista (i nie tylko) Jan W. Suliga, jezuita (i nie tylko) Aleksander Posacki oraz specjalista od tzw. duchowych zagrożeń Robert Tekieli. Źródło do tego ciekawego sporu, który jest dobrą ilustracją dotyczącą wielu uprzedzeń co do uprawy poletka ezoteryczno – okultystycznego to TVP Vod ->
https://vod.tvp.pl/video/warto-rozmawiac,kto-sie-boi-egzorcysty-24112010,3214072

fragment podglądu z programu „Warto Rozmawiać”



W wielu swoich publikacjach w latach bardziej młodzieńczych wskazywałem, że polska myśl ezoteryczna jest narażona na liczne docinki, złośliwości i ataki osób, które nigdy nie wchodziło w szerszą naturę zjawiska. Można się do tego przyzwyczaić, że astrolog jest traktowany jak trędowaty i oszust. Jego krytycy tkwią w efekciarskim rozkroku, w którym przeszkadzają im karty i planety, ale już instytucjonalne sakramenty wykreowane przez Kościół i dotacje dla nienaukowych instytucji religijnych (z wydziałami teologicznymi na uniwersytetach włącznie) są jak najbardziej na miejscu.


Niestety, podejrzewam, że to nie ataki, nie ignorancja rzekomych wrogów, z których 99% zachowuje się niepoważnie wokół zjawiska astrologii, tarota, bioenergoterapii jest groźna. Tomasza Terlikowskiego rąbiącego siekierą karty tarota będziemy jeszcze wspominali z sentymentalną czułością. Licznych księży powtarzających bzdury na temat wróżbiarstwa prawdopodobnie też będziemy pamiętać z rozrzewnieniem. Zaś doktor Tomasz Rożek, któremu mylą się gwiazdozbiory ze znakami zodiaku, będzie powodował uśmiech na naszej twarzy. Podejrzewam, że w ciągu najbliższych wielu lat branżę ezoteryczną czeka kryzys. Dlaczego? O tym właśnie jest ten tekst.

Tomasz Terlikowski dumnie masakruje karty tarota siekierą…


** ** **

Dlaczego polska astrologia jest zagrożona i może umrzeć śmiercią naturalną? Oto realne niebezpieczeństwa.



1. UPADEK RYNKU WYDAWNICZEGO

Przez lata powinniśmy się przyzwyczaić, że książki i prasa drukowana są w odwrocie, a muzealnicy pomału czyszczą półeczki na eksponaty, których szczyt użycia przypadał na większość XX wieku. Dla polskiej astrologii taki fakt upadku – nie ma co kryć – rynku księgarskiego oznacza bardzo duży kryzys. Dlaczego? Otóż, to co najbardziej wartościowe w polskiej astrologii, najważniejsze pozycje, ukazywały się… kilkanaście – kilkadziesiąt lat temu.

Gdy sporządzałem jesienią 2014 roku SPIS POLSKICH KSIĄŻEK Z ASTROLOGII [http://astrologia-horoskop.pl/ksiazki-astrologiczne/] na swoim blogu, absolutna większość sytuuje się w trzech dekadach – od lat osiemdziesiątych do pierwszej dekady XXI wieku. W okolicach przełomu wieków ukazują się fundamentalne z tamtego czasu prace Leona Zawadzkiego, Włodzimierza Zylbertala, jak też przekłady na język polski Stephana Arroyo, Liz Greene, małżeństwa Huberów.

Lata osiemdziesiąte to fenomenalna praca grupowa astrologów skupionych wokół towarzystwa w Poznaniu i ich „Problemy astrologii”. W roku 1982 ukazuje się fundament polskiej astrologii na lata, czyli „Mandala życia” autorstwa Leszka Weresa i Rafała Prinke.

Lata dziewięćdziesiąte to szczyt „astrologii humanistycznej”, oprócz wspomnianego Arroyo czy Greene ukazują się pozycje von Pronaya, Tracy Marks, Dane Rudhyara czy Piotra Pałagina. Nie można zapomnieć również dużego wkładu w tamtym czasie Wojciecha Jóźwiaka z jego tłumaczeniem dzieła Michela Gaquelina. Pierwsza dekada XXI wieku owocuje ostatnim bardzo silnym zrywem „kwiatu polskiej astrologii”. Wówczas ukazują się najlepsze, moim subiektywnym zdaniem, książki na polskim rynku: John Frawley „Rzeczywista astrologia” (2008), „Podręcznik astrologii horarnej” (2010), „Reguły astrologii tradycyjnej” Piotra Piotrowskiego (2011), „Strategia kosmosu” Jarosława Gronerta (2007), „Astrologia samopoznania” Wojciecha Jóźwiaka (2007). Na rynkowej fali idzie również dość ekskluzywna cenowo seria Siergieja Wronskiego „Astrologia klasyczna”, ukazująca się mniej więcej w latach 2007-2011.

Co wartościowego i przełomowego ukazało się po roku 2011? Pojawiają się oczywiście bardzo wartościowe pozycje nakładem towarzystw astrologicznych, np. seria niebieskich książek z biblioteki Polskiego Towarzystwa Astrologicznego.

Niestety, wydaje się że obecna moda i ekonomia wymuszają na obecnych wydawnictwach ezoterycznych częstsze publikowanie pozycji, które nie mają w sobie takiej wartości dydaktyczno – poznawczej, jak wcześniej wspomniane książki z zakresu astrologii. Na rynku pojawiają się tak naprawdę klony i kopie poprzedników, podane w atrakcyjnych opakowaniach. Ich autorzy prawdopodobnie nie chcą ani prowadzić ważnych dyskusji, nie pojawiają się na żadnych konferencjach i nie podejmują nowych poważnych kwestii.

Nie jest to już czas dla tak wartościowych i przełomowych postaci polskiej astrologii jak Leszek Weres, Leon Zawadzki, Wojciech Jóźwiak, Piotr Piotrowski czy Jarosław Gronert. Kryzys rynku wydawniczego to tworzenie produktów będących powieleniami tego, co większość osób profesjonalnie zajmujących się astrologią już wie. To co było najlepsze z popularyzacji nieco lepszej astrologii, jest już za nami. Pasjonaci odeszli, na ich miejsce pojawia się coraz szersze grono osób, które niewiele nowego dają od siebie. Spora część z nich rezygnuje, ponieważ widzą, że gratyfikacje z uprawiania ezoteryki rzadko kiedy pojawiają się rok – dwa – trzy po przebytym kursie.



2. UPADEK ETOSU WYKSZTAŁCENIA ASTROLOGA

Przyjrzyjmy się wykształceniu, doświadczeniu i erudycji astrologów z „odchodzącej epoki”. To nie są osoby, które poszły na jeden – dwa kursy i zostały Nauczycielami Astrologii „że wow”. To nie są osoby, które w wieku dwudziestu kilku lat złapały bakcyla pasji i demonstrują ezoteryczne „Mam talent”. Bardzo proszę, zróbmy przegląd niektórych biografii:


Leon Zawadzki (1938 – 2018): nestor polskiej astrologii, jogin, badacza kultury i filozofii Wschodu, autor znakomitych rozpraw astrologicznych, m.in. trzech tomów „Ariadna”. Z inicjatywy licznych osób, poszukujących wsparcia Pracowni, w 1992 powstała Akademia Kultury Duchowej. Powierzono Leonowi Zawadzkiemu prowadzenie tej Akademii, która do 1997 roku spełniła swoje zadanie. Wykładano jogę klasyczną, hatha jogę, reguły prawidłowego żywienia i higieny osobistej oraz astrologię klasyczną, I-Ching, kabalistykę Tarotu.
[do opracowania wykorzystałem fragmenty z: https://www.facebook.com/notes/polskie-towarzystwo-astrologiczne/leon-zawadzki-1938-2018/2267761583295880/]

zdjęcie z wykładu dla PTA


Leszek Weres (1945): polski astrolog, socjolog, pisarz, wykładowca, z wykształcenia prawnik, współtwórca współczesnej polskiej astrologii. Autor i współautor wielu opracowań i książek z dziedziny astrologii. W roku akademickim 1978/79 wykładowca-stypendysta na UCLA. Pracownik Instytutu Zachodniego Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu w którym przepracował później ponad dwie dekady, specjalizując się w teorii konfliktu oraz logice kreatywnych rozwiązań sytuacji konfliktowych. W międzyczasie w 1972 wygrał konkurs i otrzymał stypendium Fulbrighta w USA. Pracował tam jako asystent prof. Alkera w bostońskim oddziale Massachusetts Institute of Technology, zajmując się matematyczną teorią gier, strategią konfliktów międzynarodowych i kulturowych. [za Wikipedią: https://pl.wikipedia.org/wiki/Leszek_Weres]


Włodzimierz Zylbertal (1960-2018): filozof, astrolog, psychotronik, badacz i popularyzator tematyki „zjawisk paranormalnych”, autor wielu książek i publikacji prasowych poświęconych tej dziedzinie. W latach 1992 – 2001 wykładowca astrologii, numerologii i ekofilozofii w Studium Edukacji Ekologicznej we Wrocławiu. Jest też wykładowcą podstaw psychotroniki w krakowskim Studium Psychotroniki im Juliana Ochorowicza. Uznany i ceniony popularyzator astrologii i psychotroniki. Od wielu też lat aktywny współtwórca filozofii ekologicznej.
[do opracowania użyto: http://www.taraka.pl/profile.php?aut=652]

w czasie wykładu dla PTA


Wojciech Jóźwiak (1951): astrolog i tarocista, instruktor kursów i warsztatów szamanistycznych. Absolwent biofizyki na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował jako nauczyciel akademicki i zwykły, jako wydawca książek i radiowiec. W astrologii praktycznie stosuje idee przypomniane przez Michela Gauquelina (wyróżniona rola planet wschodzących lub górujących, odrzucenie domów horoskopu) i Johna Addeya (harmoniki, małe aspekty, punkty 5- i 7-krotne). W 1984 zaczął tłumaczyć Księgę Przemian wg Richarda Wilhelma; praca nad nią została ukończona dziesięć lat później. Poznał kilka grup ezoterycznych, inne obserwowałem z pewnej odległości. W 1986 przyjął schronienie buddyjskie. W 1995 r. spotkał Davida Thomsona, amerykańskiego nauczyciela praktyk szamańskich.
[wykorzystano opis: http://www.taraka.pl/wydawca]

Jan Sar Skąpski (1929) – astrolog polsko-kanadyjski, urodzony w Krakowie, od kilkudziesięciu lat zamieszkały w Vancouver, w Kanadzie. Członek honorowy Stowarzyszenia Astrologów w Poznaniu. W latach 1977-1985 pełnił funkcje przewodniczącego British Columbia Astrological Society i redaktora kwartalnika astrologicznego The Ecliptic. W tym czasie powołał grupę badawczą Axiomatic Study Group, a pięć lat później własne studium astrologiczne Celestica. Jest twórcą teorii astrologii kognitywnej, zwanej też astrologią procesów świadomych oraz szkoły o tej nazwie. Napisał The Art of Mastering Astrology, Śladami Wenus. Astrologia życia intymnego oraz wiele skryptów w języku polskim i angielskim. Opublikował liczne artykuły w The Ecliptic, Astrological Perspectives, RAMC, Astro-Psychological Problems, The Sneider-Gauquelin Research Journal (m.in. przekłady prac Roberta Waltera, astrologiczne programy komputerowe, zmiany czasów w Polsce i w British Columbia – pierwsze tego rodzaju).
[za Wikipedią]

Światosław F. Nowicki (1947): W latach 1969-1981 wykładał filozofię na różnych warszawskich uczelniach. Tłumacz, znawca i komentator filozofii Hegla. Członek Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Pracuje głównie dla Biblioteki Klasyków Filozofii Wydawnictwa Naukowego PWN. Ma w dorobku m.in. przekład Encyklopedii nauk filozoficznych Hegla i trzytomowych Wykładów z historii filozofii tegoż filozofa. Od 1984 roku zajmuje się również astrologią – głównie w aspekcie teoretycznym.
[za: https://www.gnosis.art.pl/osoby/Swiatoslaw_Nowicki.HTM]


Wydaje się, że w obecnym czasie bardzo trudno będzie o nowe pokolenie astrologów – erudytów. Wydaje się czymś niezwykłym, że interpretatorzy i nauczyciele astrologii byli w stanie łączyć wysokie wykształcenie, pracę badawczo – naukową i być inspiracją dla środowiska astrologicznego. Kto ich zastąpi? Kto będzie w stanie tworzyć tak błyskotliwe opisy ezoterycznego świata, gdy ich zabraknie? Czy kilku youtuberów i influencerów będzie w stanie skutecznie nawiązywać do myśli Jerzego Prokopiuka i Jana Suligi? Czy kogoś będzie stać na zmyślny żart, jak profesor nauk humanistycznych Violettę Koseską, która pod pseudonimem David Harkley zrobiła wielką karierę na ezo rynku medialnym?

Istnieje ryzyko, że większość osób straci niezwykłą umiejętność czytania i inteligentnego wysławiania się. Społeczeństwo efektywnie pracuje by pozbyć się nadmiaru humanistów. Czy to wystarczający warunek, żeby artykuły astrologiczne zaczęły pisać roboty i androidy?


3. KONIEC FALI „NOWYCH OSÓB”.

Gdy Piotr Piotrowski wydał książkę o Chironie, miał 25 lat. Gdy zakładano Polskie Stowarzyszenie Astrologiczne, cztery założycielki miały około 30 – 35 lat. Na pewnej stronie znanej warszawskiej astrolog napisano, że rozpoczęła ona pracować jako profesjonalny astrolog w wieku 26 lat. Jeśli mnie pamięć nie myli, wcześnie karierę rozpoczynała także popularna astrolog Joanna Godecka.

Gdy zainteresowałem się astrologią (albo inaczej: gdy zostałem w nią wciągnięty w roku 2005) miałem 26 lat. Gdy podszedłem do tego zajęcia bardziej poważnie, ukończyłem 30. Wokół mnie było całkiem sporo osób, które startowały z blogami, wielkimi pomysłami, warsztatami, centrami rozwoju, itd. Co się z nimi stało? Porzuciły, zawiesiły lub skreśliły z listy priorytetów astrologię. Nie podejrzewam ich o to, że główną przyczyną był ich brak talentu. Wydaje się, że od mniej więcej drugiej dekady XXI wieku trudno jest – jak to się mówi – „robić karierę” na astrologii.

Dramatyzuję? Rynek się wypełni, ponieważ nie znosi próżni? Nie do końca. Oczywiście, wiadomą wizją przyszłości jest pojawienie się ostrej konkurencji pod postacią streamerów, youtuberów i miłośników nowych technologii, o których fizjologom i fizjonomom się nie śniło. Żyjemy jednak w zupełnie innych czasach. Tak jak Mateusz Grzesiak nie zostanie nowych Carlem Gustawem Jungiem, a Wróżbita Maciej nie może się równać z erudycją Jana Suligi, tak samo nie liczmy na cud, że agresywni influencerzy z epoki narcyzmu i fiołkizmu są w stanie równać do dawnego stylu i dawnej erudycji mistrzów. Co za tym idzie, nie podejrzewam ich o spędzanie tysięcy dupogodzin w bibliotekach, na czytaniu i zgłębianiu lektur, aby następnie przy pomocy swoich kompetencji dzielić się wiedzą lub doświadczeniami. Sam zdaję sobie sprawę, jakie koszty mentalne trzeba ponieść na „zaledwie” pięcioletnich studiach magisterskich z filozofii, gdzie należało połknąć kilkaset różnych lektur i artykułów, aby następnie jeszcze zademonstrować to poprzez kilkadziesiąt różnych rozprawek czy dyskusji. Czy przyszłe pokolenia są gotowe na to, żeby nocami wykonywać tłumaczenia na miarę Światosława Nowickiego (tłumacza Hegla), Leona Zawadzkiego (drążącego w rosyjskiej ezoteryce) czy Wojciecha Jóźwiaka (wspomniany wcześniej Gauquelin)?

Gdzie są nowe osoby? Gdzie powstają te nowe wartościowe książki? Artykuły? Czy pojawiają się nowe strony z odniesieniami do światowych trendów? Czy pojawiają się jakieś prace astrologiczno – badawcze? Nie widzę naśladowców. Nie ma już Laboratorium Energii Subtelnych, tworzonej przez Włodzimierza Zylbertala, z pakietem trudnych tekstów, do których większość boi się podchodzić, ponieważ mądre słowa gryzą. Skończyły się liczne publikacje na Logonii Leona Zawadzkiego, ocierające się o fantastyczną znajomość literatury (Achmatowa, Wysocki, Sołżenicyn), odwołujące się do Mistrzów Duchowych i mocno penetrujące świat polityki, psychologii i ludzkich demonów. Nie powstają portale mające chociaż trochę ambicji bycia inną formułą jak Taraka Wojciecha Jóźwiaka.

Zamiast nich dostarczane są dziesiątki i setki powielających się i jakże powtarzalnych tekścików, że Merkury w retrogradacji sprawi że telefony nam się rozładują, a Księżyc w Skorpionie spowoduje, że z nadmiaru napięcia guma w majtkach będzie częściej pękać. Gdzie się podziały tamte prywatki, gdzie astrologowie i ezoterycy, którzy chcą coś napisać, dać, oferować z głębi siebie?



4. ZWYCIĘSTWO KONSUMPCJONIZMU, CZYLI RZECZYWISTOŚĆ TRYWIALNA. KONIEC EPOKI SENSACYJNYCH NARRACJI.


Moja koleżanka wypowiedziała bardzo ważną kwestię i może się okazać, że jest to argument niezwykle silny. Otóż, uznaje ona, że wartości jako takie umarły i ezoteryka to taka pieśń przeszłości dla pasjonatów. Co ciekawsze, idzie to równolegle z deprecjacją tzw. kultury wykształcenia. Okazuje się, że tytuły naukowe i poświęcanie się dla idei (np rozwoju) jest nieco archaiczne, zważywszy na to, jak dużej części społeczeństwa łatwo się dorobić bez szczególnego inwestowania w wiedzę.

[MOŻE JAKAŚ NACHALNA I AGRESYWNA REKLAMA DUCHOWOŚCI W WEEKEND]


Może się więc okazać, że pasja astrologii, jako bardziej skomplikowanej dziedzinie ezoteryki, jest dziedziną dla dinozaurów, które wymierają. Kogo tak naprawdę interesuje zgłębianie Klaudiusza Ptomeleusza? Na co komu znajomość antiscionów i alkokodenów? Ponadto epoka postępującej informacji dość surowo obchodzi się z sensacyjnymi narracjami. Kiedyś ludzkość łatwiej się nabierała na końce świata, apokalipsy, wojny i teorie spiskowe. Zimna wojna, przepowiednie Nostradamusa dotyczące końca wieku, rok 1999, słynny koniec kalendarza Majów w 2012 roku i wieloletni fetysz pod postacią Ery Wodnika. To, co kiedyś napędzało rynek, obecnie jest przeciwskuteczne i go ośmiesza. Zalew szumu sensacyjnego ścieku i medialnych wizjonerów popsuł rynek. Co kilka miesięcy mamy próbki taniej publicystyki, gdy przeleci kometa wieszcząca koniec świata albo co najmniej wojnę.

Coraz mniej wykształconych astrologów. Coraz więcej operatorów internetu i gwiazd estrady. Ezoteryka, która nie może bazować na przepowiedniach, od których ludziom silnie bije serce. Więcej możliwości i okazji do rozwoju duchowego, który skręca w kierunku konsumpcjonizmu i chwalenia się sobą wokół. Czy w takich warunkach jest w stanie rozwijać się jeszcze poważna astrologia?



5. DEJ WRÓŻBĘ, MAM HOROM CURKE.


Dużą szkodliwość społeczną dla ezoteryki tworzą niestety grupy społecznościowe. W założeniu miały one szlachetne intencje polegające na promocji co lepszych ezoteryków, oferowaniu „darmowej” pomocy i wzajemnych dialogach czy wymianie usług.Niestety, jak można było podejrzewać, tego typu zachowania skręciły w stronę agresywnego polskiego piekiełka, które dotknęło świat ezoteryki. Osoby poszukujące wróżb mają bardziej gorsze niż lepsze mniemanie o usługach ezoterycznych, ponieważ częściej niż rzadziej trafiają na osoby po kilku miesiącach „liźnięcia” tematu. Rzeczywistość i bezczelność niektórych profetów przekracza wyobraźnię ludzką – często „ekspertami” zostają osoby, które ledwo kilka – kilkanaście miesięcy wstecz same przychodziły po to, żeby udzielić im rady. Ponadto część osób wykorzystuje dziką przestrzeń internetu do natarczywego reklamowania swoich doraźnych usług.



Kilka, może kilkanaście lat temu, tego typu partyzanckie metody wróżenia były nie do pomyślenia. Osoby poszukujące profesjonalnego i rzetelnego astrologa, tarocisty czy ezo specjalisty korzystały z poczty pantoflowej, przeglądały biografię czy opis lub co najmniej czytały jego artykuły lub wypowiedzi. Obecny świat „zosi samosi” daje tą możliwość „znalezienia czegoś za darmo”, lecz faktycznie znacząco niszczy rynek. Tu nie chodzi o „niezarobione pieniądze”. Tu chodzi o zderzenie się na wejściu bardzo często z jakimiś początkującymi dorobkiewiczami, którzy po paru miesiącach terminowania na internecie i po kursach u Wujka Google’a, Cioci Wikipedii i Szwagra Fejsbuka udają doświadczonych wyjadaczy.


6. UPADEK PRASY KOLOROWEJ.

Teoretycznie jest to wiadomość dobra, ponieważ rubryki w stylu „prognoza tygodniowa dla znaku” służą tak samo promocji astrologii jak reklama Ibupromu służy promocji medycyny, a reklama koncertu Ich Troje służy rozwojowi polskiej muzyki. Niestety, tajemnicą poliszynela jest fakt, że prasa kolorowa jest dość poważnym zastrzykiem finansowym również dla astrologów, którzy robią swój fach profesjonalnie. Jeśli zatem upadną liczne koncerny prasowe, bo nikt nie będzie papierowego modelu sprzedaży uprawiał, to również astrologowie stracą jeden ze swoich sposobów zarabiania.

A internet nie zastąpi prasy pop – ezoterycznej. Dlaczego? Bardzo możliwe, że po pierwsze – wiele tekstów astrologicznych będzie dostępnych w internecie całkowicie za darmo, a reklamy z nich nie dostarczą takiej gratyfikacji finansowej. Po drugie – podejrzewam, że jesteśmy przed świtem epoki, w której to programy astrologiczne same będą „robić” proste interpretacje. Być może istnieją już takie aplikacje w języku polskim, proszę wybaczyć brak biegłości i zaznajomienia w tej dziedzinie. Jednak podejrzewam, że głównymi beneficjentami tego typu usług będą korporacje, grupy medialne, informatycy lub astrologowie „nowej ery”. Czyli tacy, którzy niekoniecznie będą się na tej astrologii znali, ale wystarczy im dość rozumu i przedsiębiorczości, żeby znakomite aplikacje za jedyne kilka złotych stworzyć i wypromować.

W takim przypadku astrologowie, którzy chałupniczo tworzą jakieś prognostyki tygodniowe czy miesięczne dla znaków zodiaku, zostaną wypchnięci z rynku.


7. NISKA POTRZEBA INTEGRACJI, KONIEC EFEKTU ŚWIEŻOŚCI.


Możliwe, że znajdujemy się w schyłkowej epoce wydarzeń, które absorbowały kilkadziesiąt – kilkaset osób, a nowymi czasami gdy ludzie w ogóle nie będą potrzebowali się między sobą spotykać. Pamiętam gdy w – bodajże – 2011 roku, podczas konferencji Polskiego Stowarzyszenia Astrologicznego w sali było prawie 200 osób. Obecnie tak wysokie frekwencje są niemożliwe do osiągnięcia i prawdopodobnie już nigdy w historii polskiej astrologii takiej liczby widzów nikt już nie uzyska.

Wydawałoby się, że nie powinno to niepokoić, ponieważ epoka internetowa może zwielokrotnić liczbę uczestników. Niestety, zanikanie więzi międzyludzkich i brak kontaktu bezpośredniego powoduje mniejszą motywację do pracy, niższe zaangażowanie emocjonalne i słabą „namacalność” ezoteryki.

Zwróćmy uwagę, że w epoce internetu nawet istnieją spore możliwości, w których „znani i lubiani” influencerzy są w stanie skolekcjonować kilkudziesięciu, a nawet kilkuset słuchaczy. Astrologów na uzyskiwanie tak wysokich liczb nie stać. Nie świadczy to o złej woli astrologów czy kiepskim marketingu. Bardziej mogłoby to dowodzić o korelacji wielu negatywnych wpływów. Zanikł efekt świeżości, tak charakterystyczny dla astrologii jeszcze kilkanaście lat temu. Pojawiło się wiele konkurencyjnych możliwości zdobywania wiedzy. Rynek jest już nasycony lekturami, które w doskonały sposób traktują o astrologii tradycyjnej, pytaniowej, humanistycznej czy nastawionej na jakiś konkretny problem (np. węzły księżycowe, planety, aspekty, itd.). Ci, którzy mieli się zainteresować dziedziną, wykorzystali swoje szanse w poprzednich latach.

Nie wiem, jak sobie radzą w obecnym czasie warsztaty w plenerze, ale przypomnę wielkie zloty organizowane swego czasu przez prof. Leszka Weresa, które miały bardzo wysoką frekwencję. Podobnie dzieje się z modelem odbywania się takich spotkań. O ile w latach wcześniejszych kursy miały szansę odbywać się w wielu polskich miastach, o tyle w latach współczesnych większość skupia się na Warszawie. Tutaj ponownie można dramatyzowanie tego stanu rzeczy traktować jako „malkontenctwo” („są samoloty, nie marudź!„), lecz tak naprawdę jest to klasyczny model biznesowy, w którym nie opłaca się organizować warsztatów poza Warszawą.

źródło: http://www.weres.pl/GALERY.htm



PODSUMOWANIE


Oczywiście przedstawiona przeze mnie w duchu fatalistycznym prognoza nie musi się wiązać z jej wypełnieniem. Podejrzewam jednak, że złożenie się tylu czynników na raz może grozić tym astrologia stanie się takim samym zawodem jak krawiectwo, zegarmistrzostwo czy hodowla kóz. Pozostaną tylko pasjonaci, którzy jakimś cudownym zbiegiem okoliczności mieli i mają tą szansę, żeby w epoce kultury przyspieszenia zajmować się takimi nieefektywnymi czynnościami jak studiowanie i tłumaczenie fachowych lektur ezoterycznych lub uczęszczanie na wiele kursów, które „zajmują dużo czasu”, „wymagają tyle zaangażowania” i tak naprawdę nie wiadomo, czy do czegoś doprowadzą.

Odchodzenie starych pokoleń erudytów, wiele atrakcyjnych i błyskawicznych „kursów duchowych”, upadek prasy ezoterycznej, niedomagania związane z kryzysem wydawniczym i słabość nowych pozycji i autorów mogą złożyć się na nową, ciężką epokę dla dziedziny, której tradycja dotyczy wielu tysięcy lat.

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Napisano: 10/07/2019

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Spis większości artykułów do tej pory napisanych i zamieszczonych: TUTAJ

Zbiór artykułów do portalu TARAKA: TUTAJ

Prognoza na 2019 na Astromixie: TUTAJ

Wydarzenia związane z pełnią i nowiem Księżyca: TUTAJ

Baza Horoskopów Polskiego Towarzystwa Astrologicznego: TUTAJ

> ASTROLOG SZCZECIN < Wykorzystuję program astrologiczny Urania, autorstwa Bogdana Krusińskiego

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Comments

comments

One thought on “ASTROLOGIA W OBLICZU KRYZYSU”

  1. Bardzo dobry i ważny artykuł! Mam podobne przemyślenia, jeszcze bym kilka rzeczy dodał. Twoja pesymistyczna prognoza, że astrologia upadnie, nie musi się spełnić. Kiedy czytam przedwojenny artykuł Jana Starży-Dzierżbickiego, czytam podobne zarzuty, jak na przykład, że zabierają się za to ludzie, którzy nie powinni się zabierać. Mówisz, że mało się wydaje, a moim zdaniem właśnie sporo dobrych książek ukazało się w ostatnich latach. Ile takich książek ukazało się przed wojną? Może dwie.
    Niepokoisz się, że fala entuzjazmu astrologią opada. Może to i dobrze? W tej dziedzinie zostaną ci, którzy rzeczywiście są pasjonatami, a ludzie przypadkowi zajmą się czymś innym. Setki lat temu była to wiedza elitarna i może dobrze, aby znowu nią była.

Comments are closed.