Astrologia i kościół.

Witam Państwa!

Zwalczanie, a w zasadzie bazowanie na złych emocjach związanych z wypominaniem, jaka to astrologa jest „straszna, zła, upokarzająca i demoniczna” przypomina walenie głową w ścianę. Ściana sobie z tym fantem poradzi, ale ortodoksyjna katolicka głowa może doznać wielu psychicznych obrażeń, podobnież serce, które w tym spektaklu niewiedzy i ignorancji uczestniczy. Napiszę zatem setną wariację dotyczącą astrologii, skierowaną do miłośników Biblii, chrześcijaństwa, itd. Zawieśmy w tym momencie mądrości astrologiczne i łopatologicznie, ustawiając poprzeczkę na poziomie przeciętnego konsumenta. Wysokość poprzeczki została zawieszona adekwatnie do poziomu artykułów i argumentacji, z którymi musiałem się niestety zapoznać. Zatem, przyjrzyjmy się argumentacjom katolickim.

InquisizioneMontyPython

 

Wiem, wiem. Nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji przy tej okazji.

*

Na pierwszy ogień PSYCHOMANIPULACJE i artykuł Jarosława Olszewskiego. Tak na marginesie, przed przeczytaniem tego artykułu wyskoczyła mi reklama zachęcająca do obrony przed sektami. Grunt to życzliwa zachęta Czytelnika do lektury. Wchodzimy w to:

 

Fragment artykułu: „współczesny świat horoskopów został zdominowany przez amatorów, którzy swą wiedzę zdobywali na popularnych kursach, wykorzystujących mało obiektywną literaturę”.

Autor nie wspomina, co to jest „mało obiektywna literatura”. Prawdopodobnie nigdy się nawet z nią nie zapoznał i nie miał „Astrologii Chrześcijańskiej” (właśnie taki tytuł) Williama Lilly’ego w ręku. Być może nawet nie zdaje sobie sprawy, że taka lektura istnieje. Bardzo możliwe, że tego nie wie, ponieważ do dzisiaj notkę o książce można znaleźć w Wikipedii angielskiej czy holenderskiej (ach, ta niegrzeczna Holandia!).

 

Dalej Autor pisze: „Słuchając prognozy przyszłych wydarzeń klient zastanawia się raczej, jak potoczą się jego losy, a nie skąd pochodzi informacja zdobywana przez astrologa i czy faktycznie została wcześniej zapisana w pozycjach planet”.

Czy to nie jest zabawne stwierdzenie? Czy jak idziecie Państwo do lekarza, architekta, albo pracownika sektora bankowego, to sprawdzacie, skąd pochodzą informacje i wiedza, którą on posiada? O ile nie jesteście z NIK-u, Urzędu Skarbowego, a Wasz rodowód familijny nie pochodzi od Hiszpańskiej Inkwizycji, to podejrzewam, że jesteście skłonni tak samo wierzyć lekarzom, jak i astrologom.

 

Ktoś praktykujący astrologię na co dzień zazwyczaj stara się bronić swego punktu widzenia do upadłego”.

Skąd Pan to wie? Stawiał ktoś Panu horoskop? Zrobił Pan wywiad z astrologiem? A może to Pan broni swojego świata, z konserwatywną wieżą z kości słoniowej? Jestem gotowy podjąć dialog w każdej chwili – ale obawiam się, że Pan Autor kurtuazyjnie udaje, że zależy mu na tym, by jakąkolwiek debatę przeprowadzić. On już wszystko ustalił i wszelakie nowe podejścia są mu kompletnie niepotrzebne do życia.

 

Dopiero odejście od praktyk astrologicznych pozwala w nich dostrzec elementy nieuczciwej manipulacji i zwykłej niekonsekwencji, które wcześniej zupełnie umykały uwadze”.

Nie, Panie Autorze, najczęściej powodem takiej postawy jest -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonalizacja . Niedoszły, czy niezrealizowany astrolog nie potrafi się przyznać do swojej porażki poznawczej. Każdy miewa swój czas kryzysu i czas totalnej niewiary w swoje umiejętości (sam takie coś przechodziłem). Ten typ kryzysu może dotyczyć najczęściej tylko części astrologii (na zasadzie: „astrologia trochę działa, ale nie tak jak oczekiwałem/-am”), ale zdarza się, że kryzys urodzi sceptyka, który od czasu do czasu miewa tendencje do takiego -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Prozelityzm zachowania.

 

Człowiek urodzony współcześnie pod znakiem Barana, tzn. którego Słońce widziane było w chwili urodzin na tle znaku Barana, byłby przez starożytnych klasyfikowany jako zupełnie inny znak zodiaku! Astrologowie zastosowali tu jednak pewien chytry wybieg, który pozwala im wybrnąć z opresji”.

Panie Jarosławie, niech Pan się przyzna, że nigdy nie słyszał o zodiaku tropikalnym. Jaki typ wybiegu użyty został przez tego typu obszar kulturowy? Co zrobili Ci chytrzy Hindusi?

 

Wystarczy jednak sięgnąć po pierwszy lepszy podręcznik wiedzy astrologicznej, aby znaleźć tam drobiazgową charakterystykę „fluidów” reprezentowanych przez Plutona, przebywającego w każdym z 12 znaków zodiaku! W jaki sposób uczciwy astrolog mógł zdobyć informację o zachowaniach Plutona w tych znakach, których planeta od chwili jej odkrycia jeszcze nie odwiedzała?

„Pierwszy lepszy” to bardzo dobre określenie, dlatego nie będę tego rozwijał dalej.

 

Argumentacja stosowana przez astrologów nie jest argumentacją uczciwą. Rzetelny naukowiec, dociekający prawdy, będzie dążył do eksperymentalnego potwierdzenia analizowanej hipotezy”.

Słusznie Pan prawi. Poproszę o dotację i naukowe wsparcie dla tego typu eksmerymentów, możemy w każdej chwili rozpocząć. W porównaniu do kosztów Wielkiego Zderzacza Hadronów to kropla w morzu – świat się od tego nie zawali.

 

*

Idziemy do artykułu Mariusza Agnosiewicza, portal RACJONALISTA. Zaczął mocno, z przytupem:

 

Często można spotkać na stronach wyznawców astrologii…

Wyobrażam sobie, jak astrolog zaczyna swój tekst, rozpoczynając wątkiem „Często można spotkać na stronach wyznawców rozumu… „. Jakże to kokieteryjne i miłe!

 

Dalej nie-wyznawca pisze: „W Polsce centrum astrologii mieściło się w Krakowie, w Akademii Krakowskiej, gdzie od roku 1459 była jednym z przedmiotów. Do najsławniejszych astrologów uczelnianych należeli Wojciech z Brudzewa i Jan z Głogowa, którego prognostyki sławne były na całą Europę. Na przełomie XV i XVI wieku nasza czołowa placówka intelektualna miała już kilkunastu profesorów i docentów od „nauki astrologicznej”.

Uwaga bardzo słuszna, skierowana do … „wyznawców” (pozwolę sobie powtórzyć to słowo) katolicyzmu, którzy prawdopodobnie uważają, że po 966 roku w Polsce astrologowie trafiali tylko i wyłącznie na stosy! (pamiętacie skecz Monty Pythona z wiedźmą? –>). Nie, nie, nie! Znajdowali się w uniwersyteckich murach. Teologowie musieli wchodzić tymi samymi schodami i wejściami, co astrologowie. O zgrozo!

 

Od strony naukowej została zmiażdżona odkryciami Galileusza (nowe konstelacje gwiazd, podważenie systemu Ptolemeusza, na którym stoi astrologia) i Newtona”.

Zaiste, prof. dr hab. Janusz Korwin Mikke i zasada dyskursu „miażdżenia lewaków” się kłania.

 

Papież Paweł V radził się astrologów bojąc się o swoje życie, kiedy posąg Madonny w papieskiej rezydencji w Subiaco zaczął ronić krwawe łzy”.

Prawdopodobnie tak było (potrzebne źródła dla potrzeb tego artykułu!). Warto również wspomnieć, że astrologią w czasach Pawła V parał się … Johannes Kepler. Dokładnie ten, nie kto inny! Proszę zwrócić uwagę na artykuł dotyczący osoby papieża VIII, uroczo zatytułowanego „astrofobem”. Dowiadujemy się, iż „papież ten był fanatycznym wyznawcą astrologii”. Ano, wśród zwolenników astrologii istnieje tradycyjny podział na dwie frakcje: „fanatycznych wyznawców astrologii” i „fanatycznych wyznawców astrologii”. Trzecia droga – nie istnieje!

 

Mimo wszystko – P. Mariusz Agnosiewicz bardzo mocno przysłużył się rozbijaniu pewnych wyobrażeń dotyczących Kościoła Katolickiego i papieży. A swoją drogą, papież Urban VIII był papieżem przez okres aż 21 lat. Natomiast papież Paweł V panował stosunkowo długo – 16 lat. To były dwie najdłuższe kadencje papieży w XVII wieku. Ach, jak ta astrologia musiała im szkodzić, chociaż pewnie to była jakaś diabelska kroplówka! Poniżej Wasz ulubiony gwiazdozbiór Wężownika (tzw „13 znak zodiaku”), rysowany ręką Keplera (źródło). Niektórzy doktorzy jeszcze dalej wierzą w opowieści, że Wężownik obalił całą astrologię. Cóż za piękny i wdzięczny mit!

Kepler_Drawing_of_SN_1604

 

*

Artykuł Joanny Gacki ze strony KOSCIOL.PL jest napisany (nareszcie!) w stylu łagodnym i kulturalnym. Rzadkość – większości krytyków utrzymanie kultury w ryzach przychodzi z największym trudem. Odnieśmy się do niektórych tez:

 

Podstawowy powód, dla którego chrześcijanie nie powinni zajmować się astrologią jest bardzo prosty – Bóg w Piśmie Świętym wyraźnie tego zakazuje”.

Słusznie. W Biblii jest też podobno napisane: „Lecz spośród przeżuwających pokarm i mających rozdzielone kopyto jeść nie będziecie: wielbłąda (…), świstaka, zająca, wieprza (…) I pozostaną dla was obrzydliwością: Mięsa ich jeść nie będziecie i będziecie się brzydzić ich padliną”. (Trzecia Księga Mojżeszowa, 11). Zadziwiające, że ten typ przekazu zostaje „odwołany” (zawieszony) przez interpretatorów, którzy uznali że zakaz dotyczy tylko i wyłącznie Żydów (pewnie po to, żeby ich dodatkowo upokorzyć, zaiste). W takim razie, skąd mamy mieć gwarancję, które rzeczy napisane w Piśmie są obecnie aktualne, a które zdezaktualizowały się, albo nabrały zupełnie nowego znaczenia, z perspektywy czasów dzisiejszych?

 

Bóg nie stworzył gwiazd, by przepowiadały nam przyszłość. Stworzył je jako świadectwo swojej potęgi i chwały (Ps. 19:2 -Niebiosa opowiadają chwałę Boga, A firmament głosi dzieło rąk jego)”.

Zgadza się. Ale wspomniane „niebiosa” służyły również jako mapa do odczytywania pogody i nawigacji. Ponadto „wróżbitami” można by nazwać przepowiadaczy pogody, lub tych, którzy przewidzą gwałtowne deszcze, lub znajdą drogę do domu, dzięki niebieskim wskazówkom. Czy meteorolodzy i astronomowie zaliczają się do tajemniczych wróżbitów, czy nie? Oto jest pytanie.

 

Astrologia jest obarczona dwiema bardzo poważnymi wewnętrznymi sprzecznościami: po pierwsze zakłada się w niej, że wpływy planet występują wszędzie i działają na wszystko. Tym samym my możemy założyć, że działają również na astrologa w momencie, gdy interpretuje on nasz horoskop. Z tego wynika, że nie może on być na tyle obiektywny by zinterpretować go poprawnie, jest przecież niejako „wewnątrz” systemu”.

Konstrukcja ciekawa, ale niecelna. Wyobraźmy sobie, że kompletnie nie znamy pojęcia czasu i materii, być może są to sztuczne twory naszego rozumu, o czym wieki wieków rozprawiali filozofowie. Czy to jednak uniemożliwia nam korzystanie z atrybutów tejże materii, lub czasu? Podobnie z inną abstrakcyjną dziedziną wiedzy, zwaną… matematyką. Ponadto znajomość astrologii nie uwarunkowuje konieczności znajomości tajemniczego boskiego systemu (czyli planu zbawienia). Od czasu do czasu znajdą się jacyś astrologiczni idioci zwiastujący koniec świata, lecz na szczęście nie są oni jej wiarygodnym reprezentantami.

 

Obecnie najczęściej powtarzającym się argumentem za naukowymi podstawami astrologii jest to, że opiera się ona na statystycznych obserwacjach. Cóż, problem polega na tym, że jeśli chcemy mówić o statystyce, musimy brać pod uwagę metody jakimi się ona posługuje a mianowicie reprezentatywne próby na których badania można przeprowadzić”.

Zgoda. Również o tym marzę.

 

Mamy więc do czynienia z ogromną liczbą zmiennych co wręcz uniemożliwia znalezienie wystarczającej dla celów statystycznych próby ludzi z tymi samymi parametrami w horoskopie”.

Również zgoda. Warto przekazać tą uwagę kreatywnym krytykom astrologii gazetowej, którzy do dzisiaj myślą, że horoskop to wydzielenie dwunastu znaków na podstawie położenia Słońca.

 

Związki z psychologią astrologowie podkreślają bardzo silnie. Nic dziwnego, są bowiem w dużej części… znakomitymi psychologami, chociaż nie wszyscy mają takie wykształcenie. Po prostu częścią nauczania w tej dziedzinie jest szkolenie psychologiczne, a więc czytanie z ruchu ciała, zadawanie odpowiednich pytań, wytwarzanie poczucia więzi i zaufania w kliencie”.

Niestety, jednak bzdura. Zrobiłem mnóstwo horoskopów osobom, których nigdy na oczy nie widziałem. Jedyne co od nich otrzymałem, to czasem były dwa zdania. Pojęcie „znakomitego psychologa” to masło maślane, sugeruje dar do manipulacji, jednocześnie odbierając kompetencję astrologowi. Nie trzeba dodawać, że to celowy zabieg erystyczny.

 

Trzeba naprawdę dużej dozy ślepej wiary, by dojść do tego, że skalpel chirurga w połączeniu z gwiazdami determinuje czyjś charakter”.

Różnica pomiędzy ślepą wiarą w gwiazdy, a ślepą wiarą w Boga polega na tym, że pierwsze istnieją fizycznie, natomiast Bóg istnieje metafizycznie. Wszelakie badania dotyczące egzystencji boskiej nie są zatem możliwe, ba – nie zostały nigdy do tej pory przeprowadzone! (jeśli tak – proszę wyprowadzić mnie z błędu).

 

Na różnego rodzaju imprezach kolejki ustawiają się do stoisk, na których można zamówić sobie własny horoskop. Paradoksalnie ufności tej sprzyja… niewiara w istnienie świata duchowego„.

Otóż właśnie nie – paradygmat astrologii nie wyklucza istnienia Boga lub Uniwersum, który całym tym oprzyrządowaniem gwiezdnym zarządza. Z tą tylko różnicą, że metafizycznych Bogów mamy wiele, ale w naszym świecie tylko niektóre genotypy Boga się uchowały. Dlaczego wygrał „Bóg”, „Jahwe”, „Krishna”, a przegrali „Zeus” i „Światowid”? Miłośnicy Richarda Dawkinsa i antropolodzy mile poszukiwani.

 

Sama doświadczyłam tego działania, układając horoskopy a później je interpretując. Coś albo ktoś „mówiło mi” co mam widzieć patrząc na dany układ planet”.

Znaczy się, Szatan Panią opętał. No cóż, mi tego typu atrakcja się nie zdarzyła. Do tej pory żaden z kilkudziesięciu (jeśli nie więcej!) astrologów, których znam, nie przyznał się do czegoś takiego. Wielka zmowa astrologów? Solidarność środowiska? Jakoś dziwnie to wszystko wygląda.

 

Astrologowie mówią, że żeby dobrze zinterpretować horoskop trzeba mieć specjalny dar, że nie wystarczy perfekcyjne wyuczenie się, co znaczą wszystkie elementy pojawiające się na ekranie monitora czy wyrysowane na kartce papieru”.

Przyznaję, że źle oni mówią. Ponadto parę akapitów wcześniej pojawił się model „znakomitego psychologa”. Może to jest ten, hmm… tajemniczy dar?

 

Wiemy też, że jest jeszcze inna siła, starsza niż ludzkość, wiedząca o nas bardzo wiele i pragnąca czegoś przeciwnego niż Bóg. Logicznie rzecz ujmując pozostaje to jedno wyjście – za astrologią stoi Szatan, nawet jeśli sami astrologowie nie zdają sobie z tego sprawy”.

Ciekawy typ argumentacji. Proszę zatem odpowiedzieć na pytanie – czego ten Szatan chce od tych biednych astrologów? Opętać ich (jakoś nie za bardzo to odkrywam)? Uczynić posłannikami zła? Proszę o sugestie, co strasznego Ci astrologowie, z których spora część NIE JE ZWIERZĄT (Sodoma i Gomora), chcą uczynić? Być może wegetarianizm to też satanizm? Ale, jeśli dobrze pamiętam z lekcji religii, Szatan pozwala na wszystko, a gardzi słabością. Czy słabość na cierpienie innych (czytaj: zwierząt) to paradygmat rozszerzającego atrybuty zła i cierpienia Szatana?

 

Jako chrześcijanka mam takie bezpieczeństwo w Chrystusie. Wybrałam je kilka lat temu i nie żałuję swojej decyzji”.

To bardzo dobre towarzystwo znamienitego Mistrza Duchowego, ale czy to z automatu zakłada, że astrologowie mają się tego Chrystusa brzydzić?

 

*

Nawet w ortodoksyjnym wycinku pt „Pismo Święte o wróżbach i czarach” znajdujemy … wybiórczość opinii. W myśl zasady – to co dotyczy astrologii, do dzisiaj pozostało zakazane, natomiast podejście do pewnych rzeczy i spraw zmieńmy, ponieważ… „czasy się zmieniły i narodowości nie te same”.

 

Piotr. 4:11: „Nie będziecie jedli niczego z krwią; nie będziecie wróżyć ani czarować”.

Ktoś z Czytelników do dziś jada kaszankę?

 

Moj. 20:6: „Kto zaś zwróci się do wywoływaczy duchów i do wróżbitów, by naśladować ich w cudzołóstwie, to zwrócę swoje oblicze przeciwko takiemu i wytracę go spośród jego ludu”.

Dowiadujemy się z tego akapitu, że wywoływacze duchów i wróżbici (potraktowani synonimicznie) częściej cudzołożą. Ale Wy, Drodzy Czytelnicy, możecie cudzołożyć, byleby tylko nie z astrologami i astrologiniami (-lożkami?).

 

Gdyż te narody, które ty wypędzasz, słuchają wieszczbiarzy i wróżbitów, a na to Pan tobie nie pozwolił”.

Niestety, śledząc historię współczesną odnosi się wrażenie, że Bóg „nie działa”. W szczególności zapomniał się podczas I, II wojny światowej. Dziwnym trafem pozwolił też rozwinąć się ZSRR, a obecnie np. ChRL, czy Indiom. Swoją drogą, jak nazwać kogoś, kto spisał te biblijne słowa? Wróżbitą?

 

Gdyż nieposłuszeństwo jest takim samym grzechem, jak czary, a krnąbrność, jak bałwochwalstwo i oddawanie czci obrazom”.

Protestanci doskonale rozwinęli pojęcie świętych obrazów, do których ludzie się modlą. Ale to czary są pod pręgierzem w tym wątku.

 

A Pan rzekł do mnie: Fałszywie prorokują prorocy w moim imieniu; nie posłałem ich ani nie dałem im poleceń, ani nie mówiłem do nich. Kłamliwe widzenia, marne wieszczby i wymysły swojego serca wam prorokują”.

Czy to aby na pewno uwaga dotycząca astrologów, a nie środowiska, które je krytykuje?

 

*

Na zakończenie kilka punktów, które przy okazji zamknięcia tematu (który i tak pewnie wyskoczy jak … uwaga … diabeł z pudełka):

 

1. Astrologia nie jest magią, ani jakimś szamańskim rytuałem, z potrzebnymi do tego atrybutami.

2. Do uprawiania astrologii nie trzeba mieć daru, tylko kilka spośród takich cech: otwarty intelekt, samoświadomość walczącą z zakusami manipulacji, biegłe operowanie w świecie abstrakcyjnych pojęć, umiejętność odparcia złośliwych i potępiających uwag ze świata racjonalistycznego i religijnego (co ciekawe, światy te wzajemnie się wspierają, chociaż dzieli ich przepaść, historia zaś wskazywała na walkę pomiędzy nimi się toczącą).

3. Astrologia „niestety” nie ma związku z Szatanem.

4. Astrologowie cierpią na przyrost ego, dokładnie w takim samym stopniu jak inne środowiska przewodników duchowych, doradców i niestety kapłanów.

5. Nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla działania astrologii, czy zostanie odkryte jeszcze milion następnych planet. Tak samo jak czas przed odkryciem tlenu nie powodował automatycznie, że ludzie tego tlenu nie posiadali i nim nie oddychali.

6. Pojęcie wiary jest bardzo potrzebne do uprawiania astrologii. Przynajmniej na początku.

7. Astrologii tak samo zależy na tym, żeby stać się nauką, jak nauce zależy na tym, żeby astrologia do jej kanonu naukowości awansowała.

8. Część kosmogonii i religii uznaje w astrologii konieczność, za którą stoi jawna ingerencja boska. Zatem Bóg nie jest przeciwko astrologii, tak jak jej wyroki nie sprzeciwiają się woli Boga.

9. Astrologia była poważną dziedziną, która konstytuowała się także w wiekach średnich, a jej kustoszami i interpretatorami były często osoby duchowne.

10. Błędnym pojęciem jest częste przytaczanie cytatu: „mądrymi gwiazdy nie rządzą”. Otóż, równie dobrze można by orzec, że przypływami i odpływami „nie rządzi” Księżyc, a układem słonecznym „nie rządzi” Słońce. W zasadzie światem rządzi tylko i wyłącznie „Bóg”, zatem – jakiekolwiek odwoływanie się do wszelakich praw i wszelakich znaków, byłoby kompletnie pozbawione sensu.

Ludovico_Mazzolino_-_God_the_Father

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Napisano: 07/11/2014

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie wolno kopiować treści, ani przekształcać w dowolny sposób bez zgody autora.

Jeśli interesuje Ciebie zamówienie horoskopu, albo rozmowa: KLIKNIJ TUTAJ

Trochę o sobie, dla zainteresowanych: TUTAJ

Wszystkie użyte zdjęcia zostały opublikowane uprzednio w zasobach Wikipedii

Comments

comments

One thought on “Astrologia i kościół.”

Comments are closed.